Nie tylko wynalazek chroniony patentem może przysporzyć sporo zysków. W czasach błyskawicznego rozwoju technologii już sam pomysł jest sporo wart. Co więcej, nie musi on dotyczyć procesu technologicznego, ale chociażby logistyki czy rozwiązań usprawniających funkcjonowanie firmy.

Tego typu wiedzę utarło się określać jako know-how. Chociaż intuicyjnie wszyscy wiedzą, o co chodzi, to jednak niekoniecznie musi to znajdować wyraz w polskich przepisach. Owszem termin taki się pojawia, ale trudno mówić o jednolitej definicji. Przykładowo w art. 22b ust. 1 pkt 7 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=80474]ustawy o PIT[/link] mowa o amortyzacji know-how rozumianego jako informacje związane z wiedzą w dziedzinie przemysłowej, handlowej, naukowej lub organizacyjnej. Definicja ta nie ma jednak przełożenia na przepisy o ochronie wiedzy i dorobku technologicznego. W tym ujęciu można ich szukać w [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=C92C783CD5BD3D77A9B087C593D5D02E?id=170546]ustawie o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji[/link]. Chociaż nie ma tam wprost mowy o know-how, to pojawia się tajemnica przedsiębiorstwa, przez którą rozumie się nieujawnione do wiadomości publicznej informacje techniczne, technologiczne, organizacyjne przedsiębiorstwa lub inne informacje posiadające wartość gospodarczą, co do których przedsiębiorca podjął niezbędne działania w celu zachowania ich poufności (art. 11 ust. 4 ustawy).

Co ma zrobić przedsiębiorca mający ciekawy, nowatorski pomysł, który chce zaproponować innej firmie? Z jednej strony nie sprzeda, jeśli nie zdradzi choćby ogólnej koncepcji. Z drugiej zaś właśnie ta ogólna koncepcja może wystarczyć potencjalnemu partnerowi do zmiany np. organizacji działania i nie będzie on chciał już kupić kompletnego pomysłu.

Jak się przed tym zabezpieczyć? Trzeba spisać odpowiednią umowę. Chociaż przepisy nie przewidują odrębnej o know-how, to należy się odwołać do zasady swobody umów. Będzie to tzw. umowa nienazwana.

[srodtytul]Można sprzedać...[/srodtytul]

Jeśli chcemy przekazać kontrahentowi pełnię praw do naszego pomysłu, to możemy go po prostu sprzedać. W grę wchodzą wówczas przepisy takie jak przy sprzedaży rzeczy. Wynika to z art. 555 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=EA03F45230EA85EE72EECCF40A823906?id=70928]kodeksu cywilnego[/link], zgodnie z którym „przepisy o sprzedaży rzeczy stosuje się odpowiednio do (...) sprzedaży praw”.

Trzeba jednak pamiętać, że sprzedając know-how, wyzbywamy się w zasadzie wszystkich ewentualnych roszczeń wobec kupującego z tytułu jego używania.

[srodtytul]... lub udostępnić[/srodtytul]

Gdy chcemy zarobić na swym pomyśle, ale niekoniecznie tracić uprawnienia do niego, możliwe jest jego udostępnienie np. na określony czas. Umowa będzie wówczas zbliżona do umowy licencyjnej przewidzianej w prawie własności przemysłowej (Rozdział 6). Jeśli nie wynika z niej zastrzeżenie wyłączności korzystania z know-how w określony sposób, udzielenie licencji jednej osobie nie wyklucza możliwości udzielenia licencji innym firmom. Mówiąc wprost – na jednym pomyśle można zarabiać wiele razy.

[srodtytul]Jak się chronić[/srodtytul]

Jednak podpisanie umowy to ostatni element transakcji. Nikt przecież nie kupi od nas kota w worku. Jak zatem zabezpieczyć się przed tym, by informacje przekazane przez nas podczas spotkań biznesowych nie zostały później bezprawnie wykorzystane.

Trzeba mieć dowód, że rzeczywiście je posiadaliśmy i proponowaliśmy ich sprzedaż. Zabezpieczyć się można na kilka sposobów. Można na takie spotkanie wziąć świadka, można też spisać nasz pomysł wraz z adnotacją, że będziemy go próbowali sprzedać i zdeponować np. u notariusza (koniecznie przed datą rozmów). Będziemy wówczas mogli udowodnić, że to od nas nasz niedoszły kontrahent zdobył specjalistyczną wiedzę, którą później bezprawnie wykorzystał.

[srodtytul]Gdy zostaniemy oszukani[/srodtytul]

Co zrobić, gdy padliśmy ofiarą nierzetelnego kontrahenta?Należy się odwołać do ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Zgodnie z nim czynem nieuczciwej konkurencji jest przekazanie, ujawnienie lub wykorzystanie cudzych informacji stanowiących tajemnicę przedsiębiorstwa albo ich nabycie od osoby nieuprawnionej, jeżeli zagraża to interesowi przedsiębiorcy lub go narusza (art. 11 ust. 1 uznk). W opisywanej sytuacji będziemy oczywiście mieli do czynienia z bezprawnym wykorzystaniem informacji stanowiących tajemnicę przedsiębiorstwa.

Z przepisów wynika (art. 18 ust. 1 uznk), że w razie dokonania czynu nieuczciwej konkurencji przedsiębiorca, którego interes został zagrożony lub naruszony, może żądać:

- zaniechania niedozwolonych działań,

- usunięcia ich skutków,

- złożenia jednokrotnego lub wielokrotnego oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie,

- naprawienia wyrządzonej szkody, na zasadach ogólnych,

- wydania bezpodstawnie uzyskanych korzyści, na zasadach ogólnych,

- zasądzenia odpowiedniej sumy pieniężnej na określony cel społeczny związany ze wspieraniem kultury polskiej lub ochroną dziedzictwa narodowego – jeżeli czyn nieuczciwej konkurencji był zawiniony.

Wszystkie te roszczenia nie przysługują jednak wiecznie. Zgodnie z prawem (art. 20 uznk) przedawniają się po trzech latach od naruszenia.

Warto też pamiętać również o przepisach karnych. Niekiedy wykorzystanie know-how może zostać zakwalifikowane jako przestępstwo. Kto wykorzystuje we własnej działalności gospodarczej informację stanowiącą tajemnicę przedsiębiorstwa – o ile wyrządza tym poważną szkodę – podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo dwuletniego więzienia. To samo grozi temu, kto – uzyskawszy bezprawnie informację stanowiącą tajemnicę przedsiębiorstwa – ujawnia ją innej osobie lub wykorzystuje we własnej działalności gospodarczej. Ściganie tego przestępstwa następuje na wniosek pokrzywdzonego.

[ramka][b]Franczyza, czyli wiedza o biznesie[/b]

Jednym ze sposobów na udostępnianie know-how jest rozwijająca się intensywnie w Polsce franczyza.

W uproszczeniu polega ona na tym, iż jedna ze stron (franczyzodawca) dostarcza drugiej wiedzę o prowadzeniu konkretnego biznesu (tzw. know-how) i uprawnia ją do korzystania ze swego znaku towarowego, druga zaś (franczyzobiorca) płaci z tego tytułu stosowną kwotę.

Franczyzodawcami są na ogół duże, często międzynarodowe koncerny, które wypracowały sobie na rynku rozpoznawalną markę. Tylko wtedy umowa taka ma sens. Franczyza nie doczekała się na razie ustawowego uregulowania. Nie ma więc siłą rzeczy przepisów określających zasady konkurowania przez strony takiej umowy. Reguły te mogą natomiast wynikać z umów zawieranych przez strony.

Zazwyczaj nakładają one na franczyzobiorcę ograniczenia (np. zakaz konkurencji przez określony czas po rozwiązaniu umowy). [/ramka]

[i]masz pytanie wyślij e-mail do autora [mail=s.wikariak@rp.pl]s.wikariak@rp.pl[/mail][/i]