Z uwagą przeczytałem tekst Piotra Trębickiego „[link=http://www.rp.pl/artykul/255742.html]Oferty prawie tajne[/link]” („Rz” 30 stycznia) i interpretując te same przepisy co autor, doszedłem do zupełnie innych wniosków.
Znaczący jest fakt, iż w analizie zupełnie pominięto przepisy [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=162786]ustawy z 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (DzU nr 112, poz. 1198 ze zm.[/link]), która ma fundamentalne znaczenie na tle rozpatrywanego zagadnienia. I – co istotniejsze – ma pełne zastosowanie do udostępniania dokumentacji z postępowania o udzielenie zamówienia publicznego.
Z tego braku wynika nieporozumienie dotyczące powiązania użytego w rozporządzeniu zwrotu „wnioskodawca” z pisemną formą wniosku o udostępnienie ofert. Zwrotem “wnioskodawca” posługuje się pominięta ustawa i nie łączy ona w żaden sposób wniosku z koniecznością dochowania formy pisemnej. Wręcz przeciwnie, forma pisemna jest ostatecznością – informacja publiczna, która może być niezwłocznie udostępniona, jest udostępniana w formie ustnej lub pisemnej bez pisemnego wniosku (art. 10 ust. 2 ustawy o dostępie...). Dotyczy to również ofert. W związku z tym żądanie pisemnego wniosku od wykonawców, podczas gdy oferty można udostępnić od ręki, jest naruszeniem prawa. Podstawowy zarzut wobec istniejących przepisów dotyczy jednak zbyt późnego dostępu wykonawców do treści ofert i sugerowanej sprzeczności między treścią prawa zamówień publicznych (pzp) a treścią rozporządzenia w sprawie protokołu.
Przepisy należy interpretować w kontekście systemowym i wówczas domniemane sprzeczności okażą się normami komplementarnymi. Udostępnienie ofert od chwili ich otwarcia (art. 96 ust. 3 [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=247401]pzp[/link]) nie oznacza obowiązku udostępnienia ich natychmiast po otwarciu. W skrajnych sytuacjach, gdy ofert jest dużo i są obszerne (np. przywoływane w tekście przetargi infrastrukturalne), mogłoby to spowodować całkowity paraliż prac komisji przetargowej.
Przepis ten wskazuje zamawiającemu granicę czasową – dopiero po jej przekroczeniu można ujawnić treść ofert. W żadnym wypadku nie jest to bezwzględny obowiązek ujawnienia ofert nałożony na zamawiającego, związany z czynnością otwarcia ofert. Przepis ten chroni treść ofert przed niepowołanym wglądem przed ich otwarciem; nie jest jego celem zapobiegać manipulacji po otwarciu. Zakładając chęć manipulowania zamawiającego treścią ofert w porozumieniu z wykonawcą, należy uznać, że znacznie efektywniejsze byłoby ustawienie przetargu na etapie tworzenia specyfikacji istotnych warunków zamówienia. Dosłowne potraktowanie niezwłocznego udostępnienia ofert – czyli de facto od chwili ich złożenia – byłoby całkowitym zaprzeczeniem konkurencyjności przetargu.
Reasumując: nie ulega wątpliwości, że przepisy pzp, aktów wykonawczych do pzp oraz ustawy o dostępie do informacji publicznej należycie zabezpieczają jawność zamówień publicznych. Problem tkwi we właściwym ich zrozumieniu i stosowaniu.