Na wrzesień kolejnych sześć województw planuje uruchomienie konkursów na bezpośrednie wsparcie inwestycji firm w ramach regionalnych programów operacyjnych. W sumie do podziału będzie ok. 380 mln zł. Tego typu granty przedsiębiorcy cenią sobie najbardziej. Można za nie poczynić namacalne inwestycje, które najlepiej przyczyniają się do rozwoju firmy.

Przedsiębiorcy cieszą się, że rusza podział kolejnych dotacji, ale wytykają, że powinno to nastąpić dużo wcześniej. – Chcę zmieniać profil mojej działalności. Mam doskonały pomysł, gotowy biznesplan, dokonałem części zakupów. By zacząć, potrzebuję bodźca finansowego w postaci dotacji. Tyle że nie mogę się go doczekać od roku – mówi Marek Orłowski, właściciel firmy Szafirowa. Orłowski działa na Dolnym Śląsku, konkursy w tym regionie mają ruszyć dopiero w październiku. – Moje nowe przedsięwzięcie ma przynosić największe zyski w sezonie letnim. Nawet jeśli uda mi się dostać obietnicę dotacji jeszcze w tym roku, zacznę dopiero w 2009 r. – skarży się Orłowski.

– Już nawet nie mam siły tego komentować – załamuje ręce Marzena Chmielewska, która w Polskiej Konfederacji Przedsiębiorstw Prywatnych Lewiatan zajmuje się funduszami unijnymi. – Wsparcie dla przedsiębiorczości miało być dla samorządowców priorytetem. Sami tak mówili. Okazało się jak zwykle, że priorytetem jest budowa lokalnej infrastruktury.

Rozgoryczenie przedsiębiorców wydaje się uzasadnione. Prawie wszystkie programy regionalne (oprócz świętokrzyskiego) zostały przez Brukselę zatwierdzone do października ubiegłego roku. Władze samorządowe zapowiadały wtedy, że uruchomią środki dla firm jak najszybciej – jeszcze w 2007 r., a najpóźniej w I kwartale 2008 r. Tłumaczyły, że przecież pieniądze dla biznesu to więcej miejsc pracy i większe wpływy do budżetów gmin. Szybko się jednak okazało, że problemów jest więcej, niż sądzono. Zabrakło kadr, doświadczenia, zawiodło – jak tłumaczą samorządowcy – otoczenie prawne. – Nam pozostaje tylko czekać – zauważa ponuro Chmielewska.

Skutki finansowe z punktu widzenie przedsiębiorców są opłakane. Dotychczas udało się zamknąć konkursy o wartości ok. 480 mln zł. Ale nie oznacza to, że tyle pieniędzy od razu trafi do firm. Najpierw wnioski muszą zostać ocenione, co trwa przynajmniej trzy miesiące. Potem trzeba podpisać umowę o dofinansowanie. Dopiero po tym przedsiębiorcy mogą zacząć składać wnioski o płatność. Oczywiście nie od razu o całość dotacji, ale na te wydatki, które już zostały poczynione. Szacunkowo z owych 480 mln zł beneficjenci mogą dostać w tym roku w gotówce 30 – 40 proc., czyli 145 – 190 mln zł. Z konkursów zamykanych we wrześniu do firm trafi kolejne 50 – 110 mln zł. Nabór wniosków, który zacznie się we wrześniu lub później, oznacza, że umowy zostaną podpisane właściwie w przyszłym roku.

W 2008 r. przedsiębiorcy nie zobaczą z unijnego wsparcia ani złotówki. Sumując, w tym roku otrzymają jedynie 195 – 300 mln zł, co stanowi tylko 2,7 – 4,3 proc. całej pomocy na inwestycje w ramach RPO na lata 2007 – 2013.