Problem dotyczy wszystkich bankrutujących firm, które zatrudniają na umowę o pracę osoby twórcze, w tym wynalazców i projektantów. Takich jak Janusz Piskorz, były pracownik Zakładów Mechaniczno-Precyzyjnych Mera-Błonie.

Piskorz pracował tam ponad 11 lat i stworzył kilka wzorów użytkowych (w tym zestawy wskaźników do niektórych modeli poloneza). Dostawał za to wynagrodzenie, jednak z chwilą ogłoszenia upadłości zakładu jego wierzytelność nie została uznana za wynagrodzenie za pracę. Sądy zaliczyły ją do najniższej kategorii wierzytelności niezwiązanych ze stosunkiem pracy.

– Prawo przewidujące takie rozwiązania mogło dobrze działać tylko wtedy, gdy nikt nie myślał o upadłościach firm – podkreśla Piskorz. Tymczasem problem dotyczy nie tylko starych, istniejących jeszcze w PRL zakładów, ale także nowych, prężnych firm technologicznych, którym nie wyszły biznesowe plany.

Jeśli pracownik dokonał wynalazku, opracował wzór przemysłowy albo użytkowy w wyniku wykonywania obowiązków pracowniczych, to ma prawo do zapłaty za to. Tak wynika z art. 22 pkt 1 prawa własności przemysłowej (DzU z 2003 r. nr 119, poz. 1117 ze zm.). Takie honorarium nie jest jednak traktowane jako wynagrodzenie za pracę. Potwierdza to uchwała Sądu Najwyższego z 23 lutego 1993 r. (sygn. I PZP 37/92). Sędziowie orzekli wtedy, że spór o wynagrodzenie za pracowniczy projekt wynalazczy nie jest sprawą z zakresu prawa pracy. Starali się też szczegółowo to uzasadnić (patrz opinia).

Uchwała Sądu Najwyższego ma znaczenie, gdy ogłaszana jest upadłość firmy. Zaległe pieniądze dla twórcy patentu – jeżeli starczy masy upadłościowej – są bowiem wtedy wypłacane w ostatniej kategorii wierzytelności. – Tym samym twórca ma mniejsze szanse na zaspokojenie z majątku upadłego – przyznaje Ministerstwo Gospodarki w odpowiedzi na interpelację pos. Joanny Fabisiak w tej sprawie.

Z tego powodu były pracownik fabryki w Błoniu przegrał sprawę w sądzie upadłościowym.

Janusz Piskorz nie składa broni. Jego skarga trafiła ponad rok temu do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu (sygn. 11134/07). Twórca powołuje się na zakaz dyskryminacji określony w art. 14 konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Zarzuca, że polskie przepisy nie uznają wynagrodzenia za stworzone przez niego w ramach stosunku pracy projekty wynalazcze za wynagrodzenie za pracę. Sprawa ta nie trafiła jeszcze na wokandę Trybunału.

Jak duża jest skala problemu i ile jest osób w podobnej sytuacji? – Dotychczas nie prowadzono żadnych badań dotyczących występowania ani skali tego zjawiska oraz wpływu przyjętych rozwiązań prawnych na ilość zgłaszanych patentów – przyznaje wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak (w odpowiedzi na interpelację).

Ministerstwo Gospodarki zamówi jednak ekspertyzę w tej sprawie i – opierając się na jej wynikach – zastanowi się nad ewentualną zmianą prawa własności przemysłowej.

Z uzasadnienia uchwały SN z 1993 r. wynika, że umowa o pracę – bez względu na to, jak szeroko pojmuje się zakres obowiązków pracownika – nie może być źródłem zobowiązania go do opracowania projektu wynalazczego. Charakter wynagrodzenia za pracownicze projekty wynalazcze też nie pozwala uznać go za wynagrodzenie za pracę. Jest ono tymczasem istotnym składnikiem stosunku pracy i występuje w nim jako równoważnik pracy podporządkowanej. Podstawowym kryterium, jakie obowiązuje przy ustalaniu wynagrodzenia za pracownicze projekty wynalazcze, jest efekt ich stosowania. Tym samym ani praca nad projektem nie jest objęta zakresem obowiązków pracownika (nie można od niego wymagać, aby przygotował w ciągu roku określone projekty spełniające dane kryteria), ani w konsekwencji wynagrodzenie za ten projekt nie jest wynagrodzeniem za pracę.

dom