Takie jest uzasadnienie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 13 maja 2008 r. (sygn. P 50/07).

Wyrok usuwa z ustawy związkowej przepis karny (art. 35 ust. 2) przewidujący grzywnę, a nawet ograniczenie wolności za kierowanie, w związku z pełnioną funkcją związkową, działalnością sprzeczną z ustawą. O jakiego rodzaju czyny i o jaki ich zakres chodzi, o ustawę związkową czy jakąkolwiek inną – przepis nie precyzuje.

TK uznał więc, że tak ogólnikowa norma narusza standardy przyzwoitej legislacji, a nawet swobodę działalności związkowej.

Kontrolę zdyskwalifikowanego przepisu zainicjował Sąd Rejonowy w Toruniu, do którego wpłynęła skarga spółki Metron na prokuratorską odmowę wszczęcia postępowania przeciwko dwóm działającym w niej związkom zawodowym. Zażądały one od pracodawcy spełnienia dziesięciu postulatów, a w razie odmowy zagroziły strajkiem. Domagały się – oprócz załatwienia spraw typowo pracowniczych, m.in. opłacenia zaległych składek na ZUS i utrzymania poziomu zatrudnienia oraz płac – zmiany zarządu, analizy kosztów współpracy z obcymi firmami, a nawet ogłoszenia upadłości, bo wtedy interesy pracownicze są lepiej chronione.

Spółka uznała, że są to żądania sprzeczne z ustawą, która nie daje związkom prawa do wymuszania na pracodawcy strategii działania. Złożyła więc skargę do prokuratora, ale bezskutecznie. Kiedy odwołała się do sądu, ten powziął wątpliwości, czy przepis, na który Metron się powołuje, jest zgodny z konstytucją, skoro nie określa jasno pojęcia „działalność sprzeczna z ustawą”, a tym samym nie dotrzymuje minimalnego standardu poprawnej legislacji, czyli jednoznacznego zdefiniowania czynu, za który grozi kara.

Przepisu bronił w imieniu ustawodawcy poseł Eugeniusz Kłopotek. Przekonywał, że życie jest bogatsze niż przepisy, a ten musiał być wystarczająco jasny, skoro zarówno prokuratorzy, jak i toruński sąd nabrali przekonania, że związki nie wyszły poza swoje uprawnienia. Ale był w tej opinii osamotniony.

TK uznał, że zawarte w ustawie związkowej sankcje karne są szczególnie dolegliwą ingerencją w wolności związkowe, a na domiar pozostawiają związkowców w niepewności, jakie konkretnie zachowanie stanowi czyn zabroniony. – Takiego kształtu prawa nie da się akceptować w państwie prawa – mówił sędzia sprawozdawca Janusz Niemcewicz.