Mimo że kolejne rządy deklarują dla nich priorytet, pojawiają się wątpliwości, czy nie lepiej przekazać sprawy gospodarcze (między przedsiębiorcami) zwykłym sądom cywilnym. A odrębności procedury gospodarczej usunąć. To zresztą tylko ok. 20 artykułów kodeksu postępowania cywilnego.

– Zamiast przyśpieszenia postępowania obserwujemy jego utrudnianie – uważa adwokat Jakub Jacyna, rzecznik warszawskich adwokatów.

Wśród przepisów normujących postępowanie gospodarcze jest jeden szczególny – art. 479

12

kodeksu postępowania cywilnego. Ustanawia on tzw. prekluzję dowodową – był to zresztą element dużej reformy procedury gospodarczej,która weszła w życie 20 marca 2007 r. Prekluzja to obowiązek przedstawienia w sprawie gospodarczej wszystkich wniosków dowodowych już w pozwie i w odpowiedzi na pozew. Późniejsze ich zgłoszenie jest możliwe jedynie wtedy, gdy wcześniej nie można było tego zrobić albo taka potrzeba wynikła później.

Skutki takich rozwiązań są co najmniej kontrowersyjne. Owszem, jedni wygrywają sprawy szybciej. Wielu przedsiębiorców, choć miało argumenty, z powodu prekluzji jednak przegrało. Nie zgłosili bowiem dowodów na czas, a później sąd je odrzucił. Prekluzję krytykują też prawnicy (choć jej zawiłości to dodatkowa okazja zarobku).

Trybunał Konstytucyjny uznał jednak 26 lutego 2008 r., że regulujący prekluzję dowodową art. 479

12

k.p.c. nie narusza prawa do sądu. Równocześnie Trybunał zauważył nadużywanie tego narzędzia (SK 89/06).

W piątek w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka zebrali się przedstawiciele znanych kancelarii prawniczych, aby przedyskutować problem prekluzji i rolę sądów gospodarczych. Dr Adam Bodnar, sekretarz Fundacji, zapowiedział rozpoczęcie monitoringu tych sądów.

Udział spraw gospodarczych w ogólnej liczbie procesów to tylko 8,7 proc. (w pierwszym półroczu 2007 r. wpłynęło ich 453 tys.). W tym 2/3 to dość proste i rutynowe sprawy rejestrowe. Dla porównania – spraw procesowych, w których jest realny spór, wpłynęło zaledwie 20,2 tys., z czego 16,2 tys. do sądów rejonowych, gdzie wartość przedmiotu sporu jest niższa niż 100 tys. zł.

Tak niewielki segment sądownictwa można chyba szybko doinwestować i zapisany w procedurze gospodarczej nakaz, by sąd dążył do wydania wyroku w ciągu trzech miesięcy, jest groteskowy.

Narastają zaś rygory formalne trudne do opanowania nawet dla adwokatów.

O ciemnych stronach formalizmu procesowego mówi się coraz częściej. W grudniu 2007 r. TK orzekł, że niekonstytucyjne jest odrzucenie nieopłaconego odwołania (zarzutów od nakazu zapłaty) wniesionego przez przedsiębiorcę, który nie ma adwokata lub radcy – bez uprzedniego wezwania go do naprawienia błędu (P39/06).

– Procedura sądowa nie może stawiać przedsiębiorcom wymagań tak wysokich jak adwokatom czy radcom prawnym – powiedział TK (szerzej: „Przedsiębiorca nie musi być sprawny jak adwokat”, „Rz” z 21 grudnia).

Mec. Artur Zawadowski, nawiązując do pracy anglosaskich sądów, główny mankament polskiej Temidy gospodarczej (i cywilnej) widzi w tym, że sędzia za mało rozmawia ze stronami, nie planuje rozpraw. On realizuje swoją wizję, strony swoją.

Adwokat Wojciech Jaworski proponuje, by zrezygnować w ogóle z odrębnej procedury gospodarczej, której w większości krajów nie ma.

Zawsze byłem zwolennikiem zlikwidowania sądów gospodarczych. To w Europie dziwoląg. Sprawy gospodarcze to nic innego jak cywilne, sztuczne ich wyodrębnianie tylko mnoży spory o właściwość sądu, którymi musi się zajmować nawet Sąd Najwyższy. Co najwyżej można wyodrębnić wydziały gospodarcze w sądach (pewna specjalizacja może być korzystna), ale bez odrębnej struktury i procedury. Kolejne reformy sądów gospodarczych (do których na szczęście nie przyłożyłem ręki) nie mogły się udać, gdyż sama ich koncepcja jest błędna.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: m.domagalski@rp.pl