Trybunał Konstytucyjny (sygn. K 18/05) orzekł wczoraj, że ugruntowana w orzecznictwie sądowym interpretacja art. 58 kodeksu pracy, która ogranicza roszczenia z tytułu niezgodnego z prawem rozwiązania umowy o pracę do trzech wynagrodzeń, jest niezgodna z konstytucją. Narusza bowiem prawa majątkowe pracownika i jest sprzeczna z zasadami sprawiedliwości społecznej.
Ten istotny dla pracowników i pracodawców wyrok Trybunał wydał za sprawą Stanisławy Gibek, wieloletniej pracownicy Zakładów Chemicznych w Oświęcimiu. Po 37 latach pracy w swoim zakładzie, licząca 52 lata technik chemik dostała wymówienie warunków pracy i płacy z powodu likwidacji oddziału, w którym była zatrudniona. Zaproponowano jej stanowisko sprzątaczki, a kiedy nie podjęła tej pracy, bo nie odpowiadała jej kwalifikacjom, została dyscyplinarnie, bez wypowiedzenia, zwolniona z pracy.
Pani Gibek uważa, że dyscyplinarne zwolnienie stanowiło złamanie prawa, a zakład wyrządził jej tym wiele krzywd: straciła szansę na wcześniejszą emeryturę dla zwalnianych z pracy z przyczyn dotyczących zakładu, nie otrzymała odprawy emerytalnej ani nagrody z zysku i utraciła korzyści, jakie mogłaby mieć przy ponownym zatrudnieniu. Szuka więc od 1995 r. sprawiedliwości w sądach. Dwukrotnie dotarła ze swoją sprawą aż do Sądu Najwyższego. Ten przyznał wprawdzie, że dyscyplinarne rozwiązanie umowy o pracę z p. Gibek było niezgodne z prawem (argumenty SN w ramce obok) i przyznał jej odszkodowanie w wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia, ale do pracy jej nie przywrócił, bo, jak stwierdził w uzasadnieniu wyroku, jej działu już nie było.
Odszkodowanie w wysokości 1900 zł nie usatysfakcjonowało zwolnionej. Ona sama oszacowała swoje straty z tytułu bezprawnego zwolnienia na 159 tys. zł. Uważa, że przepis, na którym oparł się SN (art. 58 w zw. z art. 300 k.p.) promuje bezprawne działania pracodawcy, któremu po prostu bardziej opłaci się łamać prawo, niż wypłacać należne świadczenia prawidłowo zwalnianym i prowadzi, jak w jej przypadku, do pozostawienia pracownika bez środków do życia.
Przepisu bronił poseł Marek Wikiński i prokurator Maria Bojarska. Ale i oni musieli przyznać, że gdyby zakłady chemiczne prawidłowo rozwiązały umowę, pani Gibek nie poniosłaby tak drastycznych strat. Nie mogli też twierdząco odpowiedzieć na pytanie sędziego sprawozdawcy prof. Teresy Liszcz, czy to sprawiedliwe, że gdy pracownik umyślnie wyrządzi szkodę pracodawcy, to musi ją wyrównać w pełnej wysokości, gdy natomiast pracodawca umyślnie skrzywdzi pracownika, to może ograniczyć naprawienie strat, które tym spowodował, do trzymiesięcznego wynagrodzenia. Obrońcy przepisu przyznali też, że ograniczająca odszkodowanie interpretacja zaskarżonego przepisu nie wynika z jego treści i że jest to rodzaj ryczałtu, który nie wymaga ani udowodnienia wysokości poniesionej szkody, ani udokumentowania winy pracodawcy.
Trybunał stwierdził, że pozbawienie prawcownika możliwości dochodzenia wszystkich poniesionych strat narusza jego prawa majątkowe i że konstytucyjna zasada sprawiedliwości społecznej nie pozwala na to, aby pracodawca w takim sporze był traktowany lepiej niż bezprawnie zwolniony pracownik.
Jest to wyrok interpretacyjny, który nie powoduje usunięcia art. 58 z kodeksu pracy, wyklucza jednak jego zawężającą interpretację.
Jak przypomniał Trybunał, taką właśnie interpretację ustalił w przeszłości Sąd Najwyższy i do tej pory jest ona powszechnie stosowana – bez głębszego uzasadnienia.
„Żadne potrzeby pracodawcy nie uzasadniają jednostronnego przejściowego powierzenia pracownikowi innej pracy niż umówiona na okres przekraczający 3 miesiące w roku kalendarzowym, ani możliwości jakiegokolwiek obniżenia przysługującego pracownikowi wynagrodzenia w tym okresie, ani wreszcie powierzenia pracownikowi pracy nieodpowiadającej jego kwalifikacjom. Wyjątkowość ustawowego odstępstwa od reguły zobowiązania pracownika do świadczenia pracy określonej w umowie o pracę (art. 42 § 4 k.p.) wymaga bowiem ścisłej wykładni gwarancji prawnych dla pracownika kierowanego do innej pracy niż określona w umowie o pracę”.
Wyrok z 8 maja 1997 r., sygn. akt: I PKN 131/97
Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: j.kroner@rp.pl