Wzór użytkowy, aby podlegać ochronie, musi być rozwiązaniem nowym i oryginalnym - przypomniało Kolegium Orzekające przy Urzędzie Patentowym w orzeczeniu z 1 marca (329/05).

Konkurujące ze sobą dwie wrocławskie spółki spierały się oprawo ochrony wzoru użytkowego futerału na telefon komórkowy. Pełnomocnicy pierwszej z nich, wnosząc o unieważnienie prawa, podkreślali, że produkt ten nie jest rozwiązaniem nowym. Nie ma też charakteru technicznego. Argumentowali, że chodzi o etui w najprostszej postaci, z miękkiego tworzywa, bez żadnych klipsów, z wszytym bardzo krótkim zamkiem błyskawicznym. Według nich identyczny typ produkowany jest w licznych warsztatach i to od wielu lat. Na potwierdzenie tego przedstawili pisemne oświadczenie i katalog reklamowy uzyskany od jednego z chińskich wytwórców. Stwierdził on, że takie same futerały oferował już w 1996 roku.

Druga spółka broniła swego prawa ochronnego. Wzór zgłosiła w Urzędzie Patentowym 17 października 2000 r. jako "bezuchwytowy futerał na telefon komórkowy". - Wówczas był on nowością, a charakter techniczny nie budził tylu zastrzeżeń - przekonywał pełnomocnik właścicieli. Zakwestionował wiarygodność informacji pochodzących od chińskiego producenta. -Dziesięć lat temu nie można było produkować takich futerałów, choćby z tego powodu, że telefony miały zupełnie inne gabaryty -podkreślił.

Kolegium jednak unieważniło prawo ochronne, uzasadniając to brakiem nowości zakwestionowanego wzoru. Zgodnie z art. 315 ust.3 prawa własności przemysłowej badało sporne okoliczności według sytuacji z dnia uzyskania ochrony, czyli z 2000 r. I uznało, że w tym czasie wzór ten nie był na tyle oryginalny, by należało go chronić.

Można zabiegać przed Urzędem Patentowym o wygaszenie prawa do znaku ochronnego, którego inny przedsiębiorca nie używa. Aby takie orzeczenie uzyskać, trzeba wykazać, że właściciel chronionego znaku nie używał go przez pięć lat poprzedzających dzień złożenia wniosku w tej sprawie - wynika z orzeczenia z 2 marca (473/05).

Sieć niemieckich domów towarowych wystąpiła o wygaszenie ochrony zgłoszonego w UP przez polską firmę w 1994 r. znaku towarowego Cardinal na cukierki czekoladowe. Zdaniem jej pełnomocników Polacy od lat nie używali tego znaku. Adwersarze przekonywali z kolei, że nie upłynął okres, po którym może dojść do wygaszenia prawa ochronnego. Bronili się m.in. dbałością oznak. Dowodem nato miała być umowa licencyjna z 2003 r. oraz faktury zakupu "zawijek" na cukierki.

Kolegium oddaliło wniosek niemieckiej sieci. W uzasadnieniu przewodnicząca składu orzekającego przyznała, że istnieją kontrowersje co do sposobu wyznaczania okresu nieużywania znaku przy wygaszaniu praw ochronnych. Jednak zgodnie z art. 172 i 170 prawa własności przemysłowej firma traci prawo ochronne w dniu zdarzenia, z którym ustawa wiąże skutek wygaśnięcia. -W razie uznania racji sieci domów towarowych zdarzeniem tym byłoby złożenie wniosku o wygaszenie znaku. Od tej daty liczyłby się pięcioletni okres nieprzerwanego nieużywania - wyjaśniła przewodnicząca.

Nie sposób pomylić niektórych znaków słownych, nawet gdy kilka pierwszych liter jest identycznych, a różnią się tylko ich końcówki - zauważyło Kolegium Orzekające przy Urzędzie Patentowym w orzeczeniu z 1 marca (113/05).

Rozstrzygnęło ono spór między amerykańskim koncernem Procter & Gamble produkującym m.in. tampony "Tampax" a toruńską firmą oferującą zbliżony produkt o nazwie "Tampo bella", również na rynkach zagranicznych.

-Na rynku towarów szybko zbywalnych muszą obowiązywać najostrzejsze kryteria zapobiegające myleniu producentów - uważa koncern. Wystąpił więc do UP o unieważnienie znaku towarowego "Tampo bella". Obaj uczestnicy sporu są znani jako producenci chusteczek higienicznych, waty, tamponów i podobnych rzeczy powszechnego użytku. - Renoma jest naszym atutem. Tymczasem o firmie toruńskiej wiemy mało. Wydajemy duże kwoty na reklamę, chcemy być odróżnialni. Martwią więc nas zbliżone nazwy produktów, kolorystyka używanych przez obie firmy znaków. Jest to bowiem prosta droga do mylenia producentów -przekonywała pełnomocnik koncernu.

Firma toruńska kwestionowała możliwość pomylenia obu wyrobów. Podważała też optymizm koncernu co do renomy i dane o wysokości nakładów reklamowych. Sprzeciwiła się użytej we wniosku o unieważnienie jej znaku metodzie rozdzielnej oceny poszczególnych wyrazów, wyjaśniła różne znaczenie ich końcówek. Podkreśliła też różnice kolorystyczne na opakowaniach obu firm.

- Jeśli opierając się na przepisach prawa, przeprowadzimy precyzyjną analizę, dojdziemy do wniosku, że znaki nie są podobne inie sposób ich pomylić -uznało kolegium i postanowiło oddalić sprzeciw wobec rejestracji znaku "Tampo bella".