Bywają przedsiębiorcy, którzy z takich okazji korzystają i monopolizują sposób ustalania cen. Nie tylko na rynku off-line, ale także na rynku on-line. Nie muszą już oni spotykać się na kolacyjkach, rautach, dzwonić do siebie, wysyłać maili. Nie ma więc potrzeby uzgadniania czegokolwiek. Wszystko dzieje się samo. Wystarczy sama technika, która zdalnie i niejako samoczynnnie reguluje poziom cen u biznesowych kontrahentów, partnerów, dystrybutorów, samodzielnych przedstawicieli. Wystarczy tylko sygnał od „szefa kierującego zmową" albo bezpośrednio z rynku. Może więc być tak, że specjalnie zaprogramowany system monitoruje oferty na rynku i zgodnie z życzeniem dostosowuje ceny własnych towarów do zmieniających się cen konkurencji. Problem jest jednak trudny, bo zdarza się (rzadko, ale bywa tak), że w ten sposób ograniczany jest np. wzrost cen towarów i usług nabywanych przez konsumentów, czyli w sumie pozytywne dla nich zjawisko.
Jednak prawo antymonopolowe ma swoje twarde zasady. Jedna z nich mówi, że ustalanie przez przedsiębiorców minimalnych lub sztywnych cen odsprzedaży jest niezgodne z prawem ochrony konkurencji. Dozwolone jest jedynie rekomendowanie cen, czyli sugerowanie. Nie pozwala ono na stosowanie sankcji, dyscyplinowanie kontrahentów, stosowanie środków nacisku i kontroli. Pozostaje pytanie: czy stosowanie algorytmów cenowych oznacza udział w kartelu? Pewnie wkrótce odpowiedzi udzieli Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Na razie pewne jest jedynie to, że przedsiębiorcy, który samodzielnie kształtuje swoje ceny, nie da się postawić zarzutu udziału w niedozwolonym porozumieniu. Naruszenie prawa nastąpi jedynie wtedy, gdy przedsiębiorcy dogadają się co do cen lub sposobu ich ustalania.
Więcej w tekście Katarzyny Rackiej „Zmowa cenowa algorytmów – sciece fiction czy rzeczywistość".
Zapraszam do lektury także innych artykułów w najnowszym numerze „Biznesu".