Dyskusja o kształcie zdalnych rozpraw trwa od ich wprowadzenia wraz z epidemią Covid-19 i trwać będzie długo, gdyż chodzi o odstępstwo od procedur sprawdzonych, a przy tym ważnych dla ludzi. Tym razem prowizorka zostaje na lata. Miejmy tego świadomość i nie udawajmy, że to model doskonały.
Kilka miesięcy, jakie zostały do wejścia w życie pocovidowych regulacji o zdalnych rozprawach, to czas, który sądy, sędziowie i prawnicy mają na przygotowanie się do nowych rozwiązań. Chodzi o to, by sprawnie z nich korzystać, a przede wszystkim, by nie zaburzały rzetelnego procesu niedostatki elektronicznych narzędzi czy pogoń za statystyką wydajności sądów, by nie powiedzieć: wygodnictwo sędziów.
Czytaj więcej:
Charakterystyczny jest w tym względzie np. spór o przesłuchanie świadka na odległość. W nowych przepisach zapisano, że strona może się sprzeciwić przesłuchaniu świadka poza salą sądową w ramach posiedzenia zdalnego, i wtedy sąd wzywa świadka do osobistego stawiennictwa w sali sądowej. W krytyce tego rozwiązania wskazuje się np., że to brak wystarczającego zaufania do sądu, skoro strona może wedle swego uznania decydować, czy świadek ma być przesłuchiwany zdalnie, czy bezpośrednio.
Można naturalnie sobie wyobrazić, że strona mogłaby tylko składać wniosek z uzasadnieniem w tej kwestii, ale wtedy sędzia mógłby go nie uwzględnić i decydowałby o istotnym ograniczeniu prawa strony do bezpośredniego kontaktu ze świadkiem. Świadkiem, który nieraz jest kluczowym dowodem, na którego zainteresowani mogą wpływać, np. podpowiadając mu odpowiedzi. Poza tym umyka możliwość obserwowania jego reakcji itd., co daje bezpośrednie (twarzą w twarz) przesłuchanie.
Trzeba pamiętać, że zdalne przesłuchanie, jak też wiele innych zdalnych czynności, nadal ma być elementem jawnej rozprawy (dobrze, że uchwalony model hybrydowy przewiduje sale rozpraw, na którą kto chce, może przyjść), więc wszelkie proceduralne wątpliwości (czy obiekcje strony) powinny przemawiać na rzecz jawności (bezpośredniości) danych czynności procesowych, czyli klasycznej rozprawy.
Funkcjonowanie sądów w zaciszu gabinetów czy prowadzenie zdalnych rozpraw to, owszem, pokusa dość łatwej poprawy wydajności sędziego i sądu, ale jest tak jak z receptami zdalnymi: raz czy dwa można z nich skorzystać, ale nie na okrągło i nie w poważnych sprawach.