Po trzech latach funkcjonowania systemu losowego przydziału spraw w sądach, zwanego też SLPS, można spróbować choćby na podstawie analiz statystycznych podsumować funkcjonowanie tego narzędzia. Szczególnie na przykładzie losowego przydziału spraw w sądzie drugiej instancji widać, że nie dostosowano go do specyfiki apelacji, co może nawet prowadzić do naruszenia prawa do rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki.

Każdy z nas kiedyś w życiu czekał w kolejce np. do lekarza, do okienka na poczcie czy w supermarkecie do kasy. Wszyscy dokładnie wiemy, że najlepszym rozwiązaniem jest jedna kolejka, ponieważ daje wszystkim równe szanse oczekiwania, lub kilka kolejek, jeśli mają one swoje racjonalne uzasadnienie, np. pilność.

Czytaj też:

Problem z losowaniem sędziów. Prezes Schab przeniósł sędzię - sygnalistkę do innego wydziału

O czasie oczekiwania na rozstrzygnięcie apelacji nie może decydować łut szczęścia ani czy sprawa trafi np. na nowego czy starego, czy może mniej obciążonego sędziego. Jest rzeczą ustawodawcy oraz kierownictwa sądu zapewnić stronom równy, rzetelny dostęp do sądu, co oznacza konieczność przydziału spraw opartego na rzetelnych podstawach.

W drugiej instancji nie ma referatów

System losujący nie uwzględnia specyfiki sądownictwa odwoławczego. Jego sędziowie nigdy nie mieli tzw. swoich referatów.

Dlaczego? Z prostej przyczyny. Nigdy nie było potrzeby ich tworzenia, ponieważ sądy co do zasady nie prowadzą złożonych postępowań dowodowych, rozpoznają jedynie apelację. Braki formalne na etapie rejestracji apelacji uzupełnia asystent, referendarz sądowy lub też przewodniczący wydziału. Dopiero po uzupełnieniu sprawa jest kierowana do rozpoznania przez przewodniczącego wydziału. Nie ma potrzeby wyznaczania kilku terminów rozpraw, ponieważ zasadniczo sprawa kończy się na jednym terminie uwzględnieniem lub oddaleniem apelacji.

Jak więc funkcjonowały te wydziały przed wprowadzeniem systemu losowania? Sprawami „oczekującymi na termin rozpoznania" zawiadywał przewodniczący wydziału, który układał grafik sesji i sprawy były przydzielane sędziom według kolejności wpływu. Co istotne, była jedna, wspólna kolejka spraw oczekujących, co miało duże znaczenie dla zapewnienia stronom równego dostępu do sądu. Niezależnie bowiem od tego, który konkretnie sędzia rozpoznawał sprawę, wszystkie oczekiwały na termin w jednej kolejce.

Zasadą było rozpoznawanie spraw według kolejności wpływu. Gdyby zaś tworzono sędziom referaty, to i tak sprawy musiałaby oczekiwać na termin rozprawy, tylko zamiast jednej kolejki byłoby kilkanaście różnych.

Sąd odwoławczy – różne prędkości

Wprowadzenie zasady losowego przydziału spraw zasadniczo zmieniło ten model, ponieważ wskutek losowania sprawy są przydzielane nie do sesji, lecz do referenta indywidualnie. W ten sposób więc narastająca zaległość zaczyna tworzyć referat sędziego. Jednocześnie zapisy regulaminowe uniemożliwiają podział tego rodzaju referatu, chociaż jest oczywiste, że np. w razie skierowania do wydziału nowych sędziów powinni oni w celu równomiernego obciążenia i zapewnienia efektywności postępowania uczestniczyć proporcjonalnie w rozstrzyganiu nie tylko nowych spraw, lecz także starych.

Jaki jest bowiem sens rozstrzygania w błyskawicznym tempie nowych spraw, a kumulowania zaległości wieloletnich u innych sędziów? To nie jest sąd pierwszej instancji, w którym sędziowie prowadzą przez kilka lat postępowanie dowodowe. Niestety, regulamin sądowy nie przewidział takiej sytuacji...

Kilkudziesięcioletnie zaś funkcjonowanie sądów odwoławczych dowodzi, że zbędne jest tworzenie referatów sędziów. Takie referaty są bowiem tworzone tylko i wyłącznie ze spraw oczekujących na rozpoznanie.

Prawo do rzetelnego przydziału spraw

Tworząc system SLPS, nie zapewniono wystarczających gwarancji równomiernego obciążenia sędziów oraz zapewnienia przede wszystkim obywatelom równego dostępu do sądu. Przed SLPS była prosta zasada rozpoznawania spraw według kolejności wpływu i stałe pensum dla sędziów. System losowania spraw do referatów zasadniczo zróżnicował terminy oczekiwania na rozstrzygnięcie. Czas ten zależy bowiem od stopnia obciążenia konkretnego referenta, przydzielonego mu wskaźnika obciążenia czy po prostu jego absencji, gdyż SLPS w losowaniu nie uwzględnia osób nieobecnych w pracy nieprzerwanie co najmniej cztery dni robocze, począwszy od losowania poprzedzającego pierwszy dzień nieobecności, i przydziela sprawy proporcjonalnie do liczby dni pracy. Jeśli więc już nie tylko nowy sędzia, ale sędzia o mniejszym wskaźniku obciążenia nie ma zaległości, to rozpoznaje on nowe sprawy, podczas gdy inni sędziowie rozpoznają wciąż im zaległe.

Miks sędziowski

Najbardziej chyba we znaki w dużych sądach dał się tzw. miks sędziowski. Wskutek wprowadzenia SLPS losowany jest bowiem nie tylko referent, ale również sędziowie uzupełniający skład. W praktyce wydziały odwoławcze liczą jednak po kilkunastu sędziów. Oznacza to, że zamiast tzw. stałych trójek na sesję SLPS losuje do składu sędziów z wydziału we wszystkich możliwych konfiguracjach osobowych. Nie byłoby więc może i w tym nic złego, że sędziowie orzekają w różnych składach, gdyby nie fakt, że orzekają na sesjach i trudno złożyć sesję w tym samym składzie.

W rezultacie od wprowadzenia SLPS sędziowie borykają się z wieloma trudnościami organizacyjnymi i orzekają praktycznie codziennie, przyjeżdżając także w środku pandemii do sądu na jedną lub dwie sprawy, na swoje sprawy lub do składu innych. Jest to niestety zaprzeczenie efektywnej organizacji pracy, ponieważ przed SLPS sędzia miał jedną sesję przez cały dzień, a pozostałe dni w tygodniu mógł przeznaczyć na naradę, sporządzanie uzasadnień i przygotowanie się do spraw. Każdorazowy udział w innej sesji jako sędziego bocznego przez kilka dni w tygodniu oznacza konieczność obecności w budynku sądu, oderwania od kameralnej pracy nad swoim referatem.

Inny problem to losowanie składów i sędziów niejako na zapas. Jest oczywiste, że w dużych sądach sprawy oczekują nawet rok na termin. Jaki jest więc sens losowania konkretnych sędziów do spraw, które mogą być rozstrzygane za rok? Przecież może już ich nie być w wydziale, mogą awansować, odejść z zawodu czy po prostu chorować lub być na urlopie. To pokazuje, jak absurdalne jest losowanie sędziów do spraw oczekujących w drugiej instancji.

Składy jednoosobowe – i co dalej?

Problem ten wkrótce przynajmniej na czas pandemii rozwiąże się dzięki wprowadzeniu składów jednoosobowych w drugiej instancji. Niemniej już obecne doświadczenia wskazują, że jeśli po pandemii ustawodawca przywróci składy kolegialne, to bezwzględnie powinny obowiązywać stałe, aby uniknąć tego rodzaju dezorganizacji pracy.

Pozostanie jednak wciąż problem zróżnicowanego przydziału losowego spraw sędziom, czyli tzw. wielu kolejek. W tym zakresie celowe są pilne zmiany uzależniające przydział losowy spraw nie do referentów, lecz do sesji lub ustalenia pensum spraw losowanych dla sędziego na dany miesiąc. Nie ma potrzeby ani racjonalnego uzasadnienia rozlosowywanie spraw oczekujących, i to na wiele miesięcy przed wyznaczeniem, gdyż prowadzi to do zróżnicowania czasu oczekiwania na termin.

Losowanie a zdrowy rozsądek

Jeśli wskazane dotychczas argumenty jeszcze nie przekonują, to warto spojrzeć na sąd oczami obywatela. Z tej perspektywy petenta czekającego w kolejce na poczcie nie interesuje, jakie są wewnętrzne procedury podziału zadań pomiędzy pracowników poczty, które okienko pracuje krócej, a które dłużej. Każdy jednak chciałby być traktowany tak samo w tej samej sytuacji.

Poza tym wymiar sprawiedliwości dotyka najważniejszych spraw w życiu i rolą sądów, ale także ustawodawcy jest stworzenie takich wewnętrznych procedur podziału spraw, które będą efektywne i zgodne z gwarancjami rzetelnego procesu (art. 45 ust. 1 Konstytucji RP).