Na jego działania nie trzeba było długo czekać. Najpierw p.o. pierwszego prezesa SN wydał oświadczenie, w którym zaapelował do sędziów, aby nie angażowali się w publiczne wystąpienia i medialne wypowiedzi, które osłabiają zaufanie do niezależnego sądownictwa i mogą powodować, że sędzia będzie kojarzony z konkretną opcją polityczną, co podważy jego obiektywizm.
Wprost zwrócił się do nich o „zaniechanie aktywności publicznej, w szczególności medialnej, pogłębiającej podziały i utrwalającej negatywny wizerunek wymiaru sprawiedliwości". Kilka dni później (4 maja) wydał zarządzenie o usunięciu z holu sądu portretów sześciu pierwszych prezesów SN z lat 1945–1989. W zarządzeniu wskazał m.in., że „etycznie i moralnie niedopuszczalne jest wyróżnienie współodpowiedzialnych za brak niezależnego sądownictwa osób poprzez ich upamiętnienie wraz z Pierwszymi Prezesami Sądu Najwyższego niepodległej Rzeczypospolitej (1918–1945 oraz od 1990 r.)".
Czytaj też:
Wybory I Prezesa SN: Iustitia obwinia Zaradkiewicza
Atmosfera w SN jak w Sejmie za czasów Samoobrony
Dwie grupy sędziów i pat w Sądzie Najwyższym
Dzień później, we wtorek, uchylił z kolei zarządzenie byłej prezes Małgorzaty Gersdorf i przywrócił do orzekania Izbę Dyscyplinarną tego sądu.
Postanowił w zamian, że wszystkie sprawy dyscyplinarne mają trafiać do pierwszego prezesa Sądu Najwyższego.
Przypomnijmy: działalność Izby Dyscyplinarnej została zawieszona 20 kwietnia. Wcześniej, 8 kwietnia, zażądał tego Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który uznał, że Izba ta nie jest sądem w rozumieniu prawa unijnego. TSUE zobowiązał wówczas Polskę do natychmiastowego działania w tej sprawie.
W nowym zarządzeniu sędzia Zaradkiewicz zdecydował, że sprawy dyscyplinarne dotyczące sędziów, które wpływają do Sądu Najwyższego, mają być przekazywane do sekretariatu pierwszego prezesa. Tam mają być przechowywane do czasu wydania przez TSUE ostatecznego orzeczenia lub wydania wyroku przez Trybunał Konstytucyjny.
Zaradkiewicz zdecydował też o zwołaniu na 8 maja Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego w celu wyłonienia kandydatów na nowego pierwszego prezesa tego sądu. Jak zapowiedział, sam nie będzie kandydował na to stanowisko.