Sąd Najwyższy zajął się w czwartek sprawą kobiety będącej prezesem szczecińskiej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, pokazującą potężną lukę w przepisach o ubezpieczeniu społecznym. Ta luka działa na niekorzyść biznesu, bo wyrzuca niektóre osoby poza ochronę przysługującą im w czasie choroby i macierzyństwa.
Właścicielka, a zarazem większościowy udziałowiec spółki poligraficznej zatrudniła się w swojej firmie na etacie jeszcze w 2012 r. Wkrótce urodziła pierwsze dziecko. ZUS nie miał wtedy żadnych wątpliwości, że przysługuje jej z tego tytułu zasiłek macierzyński. Gdy dwa lata później spodziewała się drugiego dziecka, ZUS wstrzymał jej wypłatę zasiłku miesiąc przed porodem. Uzasadnieniem tej decyzji było to, że jako dominujący udziałowiec spółki nie mogła zawrzeć ze sobą umowy o pracę. Skoro nie ma umowy, to nie ma też ubezpieczenia, z którego były dotychczas wypłacane jej zasiłki.