Po tym, jak ZUS nałożył obowiązek zapłaty składek od wynagrodzeń dwóch zawodników i trenera, pierwszoligowy klub koszykarski odwołał się do sądu. Szło o niemałe pieniądze, bo ZUS zakwestionował umowy łączące strony przez ostatnie trzy lata.

Okazało się, że obok prowadzonej działalności gospodarczej podpisywali oni z klubem umowy o dzieło, które nie rodzą obowiązku zapłaty składek na ubezpieczenia społeczne. Zdaniem ZUS były to umowy-zlecenia, od których powinni zapłacić co najmniej składki zdrowotne (z pozostałych składek na ubezpieczenia społeczne byliby zwolnieni ze względu na ubezpieczenie z działalności gospodarczej).

Klub w odwołaniu od decyzji ZUS powołał się na to, że zawodnicy byli zobowiązani do reprezentowania barw drużyny w każdym meczu mistrzowskim i pucharowym, a także promowania, reklamowania i budowania wizerunku klubu. Trener miał prowadzić zajęcia treningowe oraz mecze mistrzowskie i towarzyskie zgodnie z najlepszą wiedzą trenerską.

Sąd okręgowy, do którego trafiła skarga spółki, podtrzymał decyzję ZUS. Stwierdził bowiem, że zarówno trener, jak i zawodnicy byli zobowiązani do podejmowania działań zmierzających do uzyskania jak najlepszego wyniku przez drużynę. Wynik ten nie był jednak pewny, nie można go zatem uznać za dzieło. Poza tym strony same w umowach podały, że dotyczą one świadczenia usług. Spółce nie pomogła ani apelacja, ani skarga kasacyjna do Sądu Najwyższego.

Sędziowie SN w wyroku, który zapadł na posiedzeniu niejawnym, stwierdzili bowiem, że udziału trenera i zawodników w systematycznych rozgrywkach sportowych nie można potraktować jako realizacji umów o dzieło. Takie umowy należy więc uznać za oskładkowane umowy o świadczenie usług (określone w art. 750 kodeksu cywilnego).

Sąd Najwyższy zaznaczył, że za faktyczną umowę o dzieło zawartą z zawodnikami i trenerem można by uznać kontrakt za zajęcie pierwszego miejsca w lidze i płatność wynagrodzenia dopiero za osiągnięcie takiego rezultatu. Strony nie zawarły jednak tego rodzaju umowy.