Zakład Ubezpieczeń Społecznych upomniał się o zapłatę składek spółki zajmującej się prowadzeniem prywatnych liceów ogólnokształcących, szkół policealnych oraz gimnazjów dla dorosłych. Poszło o zatrudnienie na umowie o dzieło nauczycielki, która prowadziła w tych placówkach autorskie zajęcia z rachunkowości i analizy ekonomicznej. Prowadziła te lekcje normalnie, sprawdzała listę obecności i organizowała sprawdziany dla słuchaczy.

Ważne są efekty

W wyniku kontroli ZUS w spółce inspektorzy doszli do wniosku, że zatrudnienia nauczycielki nie można zakwalifikować jako dzieło. Ta umowa nie zmierzała do wytworzenia konkretnego, ściśle zindywidualizowanego dzieła,  raczej do świadczenia usług w postaci kształcenia słuchaczy szkół prowadzonych przez spółkę. Nie można więc mówić o umowie o dzieło, lecz, w myśl art. 75o kodeksu cywilnego, o świadczeniu usług. Stosuje się  do niego przepisy dotyczące zlecenia, m.in. w zakresie zapłaty składek od wynagrodzenia z takiej umowy.

Zakład Ubezpieczeń Społecznych ustalił, że nauczycielka podlegała obowiązkowi ubezpieczenia z tytułu umowy o pracę zawartej z inną spółką. Zażądał więc zapłaty wyłącznie składki na ubezpieczenie zdrowotne.

Gdy spółka odwołała się do sądu, ten w obu instancjach podtrzymał decyzję ZUS jako prawidłową. Sędziowie wyszli z założenia, że zwolniona ze składek na ubezpieczenia społeczne umowa o dzieło  znacząco różni się od warunków zatrudnienia nauczycielki. Umowa o dzieło jest bowiem umową rezultatu. Wykonawca dzieła musi przedstawić finalny efekt swojej pracy i ponosić osobistą odpowiedzialność za tę pracę. Zajęcia prowadzone przez nauczycielkę nie przynosiły zdaniem sądu konkretnego efektu.

Usługi zawsze z ZUS

Sąd Najwyższy był podobnego zdania. Sędziowie uznali, że wykonanie dzieła najczęściej przybiera postać wytworzenia rzeczy  lub przetworzenia już istniejącej (sygn akt: II UK 402/12). Nawet jeśli efekt dzieła ma charakter niematerialny, to musi   być postrzegalny. Zdaniem SN w tym przypadku doszło do wykonania szeregu powtarzających się czynności. Rezultaty tej pracy nie miały przy tym  żadnego znaczenia. Wynagrodzenie nauczycielki nie było bowiem w żaden sposób uzależnione od wyników sprawdzianów okresowych ani też od ocen końcowych wystawionych na zakończenie   zajęć. Skoro nie było efektów tej pracy, miały do niej zastosowanie przepisy o świadczeniu usług, do których stosuje się przepisy o zleceniu. Oznacza to nałożenie składek ZUS.

Zapłacą wstecz

To orzeczenie SN powinno być przestrogą dla wszystkich placówek oświatowych współpracujących z nauczycielami na umowach o dzieło. Wynika z niego, że nie można  ich stosować w oświacie. Kto tak robił, musi liczyć się z obowiązkiem zapłaty zaległych składek za co najmniej pięć lat wstecz.

Mirosław Łabanowski, radca prawny z kancelarii LexConsulting

Konsekwencją takiego rozstrzygnięcia jest to, że spółka będzie musiała zapłacić wstecz składki zdrowotne, razem z odsetkami za zwłokę. Tymczasem tego problemu można było uniknąć, gdyby od razu zawarła z nauczycielką umowę- zlecenie i odprowadziła od niej składkę zdrowotną. Tę składkę prawie w całości odlicza się od podatku, jej rzeczywisty koszt jest więc praktycznie nieodczuwalny. Teraz nie dość, że spółka musi uregulować składkę, to prawdopodobnie nie odzyska tej kwoty od zleceniobiorcy, który może się bronić, że nie jest już z tego tytułu wzbogacony. W znacznie gorszej sytuacji byłaby zaś spółka, która miałaby zapłacić wszystkie składki od dzieła zawartego z nauczycielem uznanego później przez ZUS za zlecenie. Wtedy kwota zaległości łatwo mogłaby sięgnąć kilkunastu tysięcy złotych.