Jak ocenia pan sytuację w Europie Środkowej i Wschodniej pod względem robotyzacji i automatyzacji produkcji?
To bardzo ciekawy region i bardzo ciekawy czas. Stoimy przed wyzwaniami, które dla nas wciąż są nieco nowe, ale na rynkach zachodnich były obecne już od wielu lat. Mam tu na myśli rynek pracy: zmniejsza się dostęp do osób chętnych do wykonywania prostych, powtarzalnych zadań. Rosną też koszty pracy. Musimy więc być bardziej uważni, jeśli chodzi o sposób, w jaki sobie z tym radzimy, aby wykorzystać umiejętności ludzi w wyżej marżowych, bardziej kreatywnych obszarach. Ponadto, mamy globalne trendy, takie jak produkcja na małą skalę, nisko seryjna, która musi być coraz bardziej indywidualna, czy też zrównoważony rozwój. I wreszcie mniej przewidywalne otoczenie gospodarcze.
Wymaga to od producentów większej elastyczności, zdolności do innowacji, szybkiej reakcji na pojawiające się nowe możliwości. Robotyzacja jest doskonałą odpowiedzią na wszystkie te kwestie, a rynek Europy Środkowo-Wschodniej (CEE) jest tego coraz bardziej świadomy. Dlatego optymistycznie patrzę na przyszłość robotyzacji i automatyzacji w naszym regionie.
Które kraje są liderem tych procesów w naszym regionie?
Jeśli spojrzymy na gęstość robotyzacji (liczba robotów przemysłowych na 10 000 zatrudnionych), liderem jest Słowacja z wartością 169, a za nią Czechy – 147. Średnia światowa to 113. Pozostałe kraje regionu plasują się poniżej tej średniej: Węgry – 106, Polska – 46, Rumunia – 25. Wartość tego wskaźnika dla Niemiec, europejskiego lidera robotyzacji, wynosi 364. Pokazuje to jaka jest droga przed nami – ile możemy osiągnąć wdrażając nowe technologie i nowe metody produkcji.
Jak na tym tle wypada Polska?
Obserwujemy systematyczny wzrost rynku robotów w Polsce, w 2016 r. gęstość robotyzacji w Polsce była na poziomie 32, teraz jest to 46. Jednak możliwości są większe. Podobnie jak w innych krajach najbardziej zrobotyzowaną gałęzią jest motoryzacja – 190 robotów na 10 tys. pracowników. W pozostałych sektorach gęstość robotyzacji wynosi 32. Ale jeśli spojrzymy na dane IFR za 2019 r., widać duży postęp w branży tworzyw sztucznych i chemii, branży elektrycznej i elektronicznej. A także, co może być zaskakujące, w sektorze spożywczym. Pod względem zastosowań najwięcej instalacji było związanych z przeładunkiem materiałów i obsługą maszyn.
Pandemia koronawirusa zapewne przyspieszyła te procesy, jak i coraz bardziej dotkliwy deficyt rąk do pracy?
Oba czynniki pokazują, jak ważna jest elastyczność. Do tego katalogu dodałbym brexit, a także ostatnią blokadę Kanału Sueskiego w innej części świata. Warto ponownie przemyśleć, jak i gdzie powinniśmy zlokalizować nasze fabryki, jak zaplanować całe łańcuchy dostaw. Czy jesteśmy gotowi odpowiedzieć na pojawiające się możliwości, takie które wymagają pilnej odpowiedzi. Roboty sprawiają, że cała konfiguracja produkcyjna jest bardziej elastyczna. Z kolei coboty, czyli tzw. roboty współpracując, są łatwe w programowaniu i można ich używać w różnych aplikacjach, według potrzeb w określonym czasie, aby odpowiedzieć na potrzeby rynku.
CZYTAJ TEŻ: Automatyzacja zlikwiduje 85 mln miejsc pracy. Kto je straci?
Pandemia koronawirusa zmotywowała również producentów do myślenia o bezpieczeństwie w nowym znaczeniu – uwzględniając dystans społeczny także w procesie produkcji. Roboty mogą w tym bardzo pomóc.
W których sektorach polskiej i ościennych gospodarek najbardziej potrzeba robotów?
Zdecydowanie większymi segmentami są: przemysł motoryzacyjny, przemysł tworzyw sztucznych i chemiczny, metalowy i maszynowy oraz przemysł elektryczny i elektroniczny.
Roboty kupują przede wszystkim duże przedsiębiorstwa czy mały i średni biznes też?
To się zmienia. Dzięki cobotom robotyzacja jest dostępna również dla małych i średnich firm. Zarówno pod względem kosztów, jak i łatwości użytkowania. Najważniejszym czynnikiem motywującym małe i średnie przedsiębiorstwa (MŚP) do robotyzacji jest poprawa efektywności produkcji. MŚP oczekują, że robotyzacja pozwoli im przede wszystkim obniżyć koszty produkcji, a tym samym zwiększyć jej efektywność. Jedna trzecia małych i średnich przedsiębiorstw produkcyjnych w Polsce planuje robotyzację w ciągu najbliższych trzech lat, a prawie 40 proc. firm z tej grupy planuje wdrożenie robotów współpracujących. Poszukują głównie zastosowań związanych z pakowaniem i paletyzacją oraz obsługą maszyn. Możliwości jest jednak o wiele więcej. Z miesiąca na miesiąc mamy coraz więcej przykładów, w jaki sposób coboty mogą pomóc małym firmom zwiększyć wydajność i konkurencyjność.
Objął pan kierownictwo regionu Europy Środkowej i Wschodniej w Universal Robots zastępując swego rodaka? Czesi mają monopol na to stanowisko?
W 2016 r. w Pradze powstał oddział dla regionu CEE. Pragę wybrano nie tylko ze względu na jej strategiczną pozycję, ale także ze względu na fakt, że Czechy są tradycyjnie krajem przemysłowym, w którym robotyka i automatyka przemysłowa są napędzane przez produkcję samochodową. Wierzę jednak, że nie był to jedyny powód, dla którego wybrano mnie na to stanowisko.
A zupełnie poważnie był pan area menagerem na Czechy, Węgry i Słowację. Zna pan te rynki najlepiej. Czy polski rynek bardzo się od nich różni, oczywiście poza wielkością?
Wielkość jest bardzo ważna, zarówno pod względem rynku, jak i terytorium. Również dywersyfikacja branż w Polsce, ale wiele wyzwań jest takich samych we wszystkich krajach regionu. Mam tu na myśli przede wszystkim rynek pracy, czy brak potrzebnych umiejętności.
Polska się wyludnia, brakuje rąk do pracy. Jednocześnie nie widać szczególnego pędu biznesu, szczególnie w sektorze MŚP, do korzystania z dobrodziejstw robotyzacji co może wynikać z obaw przed utratą miejsc pracy, ale także z cen robotów? Czy one spadają?
Nie byłbym aż tak sceptyczny. Widzimy rosnące zainteresowanie robotyzacją, ale szczególnie w przypadku małych i średnich firm, dla których koncepcja automatyzacji jest nowa, jest to proces dłuższy, zaczynający się od budowania świadomości. W zeszłym roku przeprowadziliśmy badanie wśród małych i średnich firm – głównym powodem, dla którego nie rozważają robotyzacji, był brak potrzeby – najczęściej pojawiały się odpowiedzi: mamy za małą skalę produkcji, albo nasz proces produkcyjny nie wymaga robotyzacji. Pozostaje więc wiele do zrobienia, aby pokazać, jak coboty mogą być wykorzystywane w mniejszych firmach.
CZYTAJ TEŻ: Robotyzacja w sektorze MŚP będzie postępować
Finanse są ważne, ale robotyzacja to inwestycja. Inwestycja, która daje szybki zwrot. Są też programy wspierające inwestycje w robotyzację, ułatwiające sfinansowanie całego przedsięwzięcia. Robotyzacja jest coraz bardziej dostępna.
Robotyzacja w praktyce, cobot Universal Robots w użyciu. Źródło: UR
Ile przeciętnie kosztuje dobrze oprzyrządowany robot współpracujący (cobot) sprzedawany przez Universal Robots?
Działamy w pośrednim modelu biznesowym. Sprzedażą i usługami związanymi z robotami Universal Robots zajmują się nasi certyfikowani partnerzy. W niektórych przypadkach zapewniają klientom raty, leasing lub spersonalizowane finansowanie w zależności od specyfiki zakupu. Oferujemy nasze coboty w dwóch różnych generacjach, CB3 i e-Series oraz w czterech różnych rozmiarach: UR3, UR5, UR10 i UR16. Cena samego ramienia robotycznego mieści się w przedziale 20 tys. – 40 tys. euro, ale warto zauważyć, że chociaż cena może wydawać się wysoka to ogólne oszczędności są oparte na końcowej aplikacji, z której korzysta klient. Szacujemy, że średni czas zwrotu inwestycji na poziomie globalnym to 6-12 miesięcy.
Zajmuje się pan też Rosją i krajami byłej Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP). Widać tam chęć do korzystania z robotów? Pytam, bo tam praca ludzka kosztuje jeszcze mniej niż w Polsce czy Czechach.
Widzimy wiele możliwości w Rosji, ponieważ wiele tamtejszych firm unowocześnia produkcję i jest zainteresowanych automatyzacją i innowacjami. Rosja ma również wiele firm i stowarzyszeń zajmujących się innowacjami i rozwojem nowych technologii. Wysoko oceniamy ten potencjał.
Polska, jak zapowiadał niegdyś były prezydent RP Lech Wałęsa, miała stać się drugą Japonią, ale to wciąż Korea Południowa jest światowym liderem robotyzacji. Polska może stać się drugą Koreą w perspektywie dwóch-trzech najbliższych dekad?
Wchodzę w to! Razem z zespołem w Polsce i naszymi dystrybutorami dołożymy wszelkich starań, aby sprostać temu wyzwaniu!
– rozmawiał Artur Osiecki