Spojrzenie z wysoka na orzecznictwo europejskie jest zupełnie czym innym, niż ocena poszczególnych orzeczeń. Bo przecież Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydaje stosunkowo niedużo orzeczeń. W ciągu roku wyroków TSUE, które dotyczą interpretacji dyrektywy antydyskryminacyjnej, jest może 10, może 15, nie więcej. A tych, które dotyczą poszczególnych niezwykle ważnych zagadnień – jak np. traktowanie osób niepełnosprawnych – jest jeszcze mniej.
Trybunał o tym wie. Wie też z pewnością, że wiedza o wielu przepisach o kluczowym dla wizji społeczeństwa inkluzywnego znaczeniu, jest bardzo słabo rozpowszechniona nawet w państwach Unii. W sytuacji gdy w związku z pytaniem prejudycjalnym do Trybunału trafia sprawa o istotnej dla wartości wadze, Trybunał, jak sądzę, porzuca drugorzędne wątpliwości konkretnego przypadku, zaś wyroki w takich przypadkach mają wymiar zaiste ideologiczny.