Trudno wyobrazić sobie zwłaszcza amerykański film, w którym choć jeden Francuz nie był pokazywany w czarnym berecie z antenką. Nakrycie głowy popularne jest wciąż głównie wśród przedstawicieli starszego pokolenia, ale również turystów kupujących pamiątki. Dla nich beret to taki sam symbol Francji jak wieża Eiffla, bagietki, sery czy papierosy marki Gauloises

Na tym rynku od dawna nie dzieje się szczególne dobrze. Jak donosi agencja Bloomberg istniejąca od 174 lat spółka Laulhere kupiła właśnie swojego jedynego konkurenta na rynku francuskim, firmę Blancq-Olibet, która również produkuje berety od niemal dwóch wieków.

Wartości transakcji nie ujawniono, ale firmy te od dawna zwracają uwagę na systematycznie kurczącą się produkcję beretów w miarę znikania z rynku kolejnych firm. Powód jest prosty – coraz mniej nabywców – zwłaszcza turystów -  zwraca uwagę na miejsce produkcji. Dlatego nawet we francuskich sklepach dominują produkty importowane głównie z Azji, ale również z Czech.

– Dla nas znak "Made in France" ciągle coś znaczy – powiedzieli pracownicy Laulhere Bloombergowi.

Spółka także zmaga się z problemami – ratunkiem było zdobycie kontraktu na dostawy dla wojska o wartości ok. 500 tys. euro. Rząd zapowiedział już starania o stworzenie programu wspierającego rdzenne produkty jak i marki, które można będzie promować na globalnym rynku.

Niewiele osób pewnie może wiedzieć, że tradycyjny francuski beret powstaje z 800 metrów wełny od owiec merynosów. Wewnątrz konstrukcja wzmocniona jest paskiem skóry. Użycie akurat tego rodzaju wełny gwarantuje po pierwsze wodoodporność, ale również doskonałą wentylację i usuwanie zapachu potu.