Dzisiaj wyprzedaż akcji na giełdach spowodowała głównie gorsza prognoza Banku Światowego dla globalnego wzrostu gospodarczego. Regionalny MSCI stracił 2,3 proc. Od szczytu 20 maja jego wartość obniżyła się już o ponad 10 proc. W dół poleciały subindeksy wszystkich dziesięciu branż obecnych w MSCI Asia Pacific.

W Hongkongu wskaźnik Hang Seng China Enterprises (dla spółek z Chin kontynentalnych)  spadł dzisiaj nawet o 4,4 proc., zaś Nikkei 225 tracił 6,6 proc.(-6,4 proc. na zamknięciu). Australijski S&P/ASX 200, główny indeksy giełdy w Sydney, także znalazł się w fazie korekty, zaś singapurski Straits Times Index podążał w tym kierunku.

Duże spadki indeksów zanotowano też na giełdach Azji Południowo-Wschodniej. W Manili (Filipiny) tamtejszy wskaźnik zjechał w dół o 6,8 proc. i w tym miesiącu ma na minusie 13 proc. W Bangkoku (Tajlandia) SET Index stracił 3,8 proc. i wykasował cały tegoroczny zarobek. W Indonezji  tamtejszy główny wskaźnik stracił 1,6 proc.

W tym miesiącu inwestorzy zagraniczni wycofali z tych trzech rynków 2,7 miliarda dolarów netto i był to rekordowy ośmiosesyjny odpływ od 1999 r., kiedy Bloomberg zaczął gromadzić takie dane. Te giełdy odegrały wiodącą rolę w czteroletnim  rajdzie akcji globalnych zakończonym w maju, a teraz tracą najwięcej.

Inwestorów giełdowych przestraszył dzisiaj nie tylko Bank Światowy, ale również spekulacje, że amerykańska Rezerwa Federalna ograniczy skalę stymulowania tamtejszej gospodarki, której kondycja się poprawia.

- Odkładaj gotówkę i realizuj zyski tam gdzie się da - radzi Daphne Roth, azjatycka analityczka ABN Amro Private Bank, któremu inwestorzy powierzyli około 207 miliardów dolarów. Wskazuje ona na dużą  niepewność co do tempa wzrostu gospodarki światowej. Przyznaje ona, że jej instytucja akcje w portfelu inwestycyjnym zamienia na gotówkę i będzie ją trzymała, aż sytuacja ustabilizuje się.