Choć słychać głosy, że indyjskie służby wykazały się niekompetencją i ułatwiły terrorystom zadanie, nie ma wątpliwości, iż atak na Bombaj był skomplikowaną – i zapewne planowaną od miesięcy – operacją.
Aby wtopić się w tłum, napastnicy ubrali się w czarne koszule i dżinsy. Na miejsce akcji przybyli grupami. Część drogą morską. Na miejscu czekali już na nich lokalni współpracownicy. Następnie uderzyli w 13 punktach miasta. Ich działania obliczone były na wywołanie maksymalnego chaosu – zaatakowali restauracje, stację kolejową i pełne obcokrajowców hotele.
Wcześniej ukradli radiowóz policyjny, dzięki któremu dostali się na teren żydowskiego centrum. Niezwykle długi opór, jaki stawiali służbom bezpieczeństwa, wskazuje na to, że nie byli to ludzie „z łapanki”, tylko doskonale przeszkoleni profesjonaliści. Specjaliści od walki w mieście.
Doskonale orientowali się w sytuacji dzięki połączeniom satelitarnym ze swoimi wspólnikami. Mężczyźni ci w bezpiecznym miejscu oglądali telewizję (wydarzenia były pokazywane na żywo przez wiele stacji) i informowali swoich kolegów o posunięciach policji. Uwagę zwraca również duża ilość amunicji, jaką mieli przy sobie terroryści. Niewykluczone, że została ona umieszczona wcześniej w obu zaatakowanych hotelach.
Komentatorzy podkreślają także, że nie była to samobójcza, straceńcza misja. To, co się stało, przypomina raczej scenariusz filmu „Szklana pułapka”. Po opanowaniu dwóch prestiżowych hoteli i wzięciu zakładników terroryści próbowali podjąć negocjacje z indyjskimi władzami i zaczęli stawiać żądania. Tu się jednak przeliczyli – władze Indii nie chciały bowiem rozmów z terrorystami.
Atak na Bombaj jest całkowicie nowym zjawiskiem w Azji Południowo-Wschodniej. Tamtejsi terroryści mieli bowiem do tej pory opinię działających w schematyczny sposób i używających dosyć prymitywnych środków. Czy teraz Indie mogą się spodziewać kolejnych operacji dokonanych przez znakomicie wyszkolone komanda bojowników?
– Obawiam się, że tak. Tamtejsi terroryści zrobili ogromny postęp. W dużej mierze to efekt błyskawicznego rozwoju gospodarczego Indii – powiedział „Rz” znany brytyjski ekspert ds. terroryzmu prof. Richard Bonney. – Terroryści mają dostęp do najnowszych technologii i broni. Sytuacja, w której są kilka kroków przed służbami specjalnymi, jest wyjątkowo niebezpieczna.
Profesor Bonney podkreśla, że cel terrorystów również był nowy. Według niego nie chodziło o wywołanie jak największych strat w ludziach, tylko sparaliżowanie gospodarczego centrum Indii.
[ramka][b]Mordechaj Kedar, izraelski ekspert ds. bezpieczeństwa[/b]
Gdyby do takiego ataku doszło w Izraelu, terroryści zostaliby unieszkodliwieni w ciągu dwóch godzin. W tego typu przypadkach należy bowiem stosować zasadę jak najszybszego i jak najsilniejszego uderzenia. Jeżeli, tak jak w Bombaju, siły antyterrorystyczne nie przystępują do kontrataku natychmiast, zamachowcy mają czas dobrze się rozlokować w zajętych budynkach, zabarykadować się, generalnie – przygotować do akcji służb specjalnych. Hindusi zbyt długo czekali i to był ich błąd. Z drugiej strony należy podkreślić, że działali w ekstremalnie trudnej sytuacji. Zaatakowane obiekty znajdują się w otoczeniu islamskim, a więc niedogodnym dla antyterrorystów. Do walk na taką skalę, toczonych w ciemnościach, zupełnie nie byli przyzwyczajeni. Gdy islamiści zaatakowali, setki ludzi zaczęły dzwonić z hoteli przez komórki, co wywołało całą lawinę połączeń komórkowych. To znacznie utrudniło akcję, bo linie były zablokowane i antyterroryści nie mogli skontaktować się z ludźmi pochowanymi w hotelach, by uzyskać od nich potrzebne informacje. Islamiści prawdopodobnie zniszczyli też wcześniej anteny, by zablokować inne możliwości komunikacji. Dlatego uważam, że choć walki trwały rzeczywiście długo, nie należy zbytnio krytykować hinduskich antyterrorystów. To był ich chrzest bojowy – pierwsza realna walka, gdyż dotychczas terroryzm miał tam postać zamachów bombowych. Na pewno wyciągną wnioski z tego doświadczenia i następnym razem terrorystom będzie już o wiele trudniej. [i]—not. mszy[/i][/ramka]