[b]Rz: Jedna z teorii pojawiających się w zachodnich mediach mówi, że zamach to zapowiadany terrorystyczny spektakl w okresie przejściowym po wyborach w USA. W Indiach częściej obwinia się pakistańskie służby. Która z tych teorii jest prawdziwa?[/b]

[b]Ashok Mehta:[/b] Moim zdaniem – żadna. Indie są po prostu dogodnym celem dla islamskich ekstremistów. Ostatnio poważne zamachy zdarzają się w naszym kraju co najmniej raz w miesiącu. Sprawcy tego zamachu i ci, którzy go zaplanowali, z pewnością pochodzą z zagranicy. Musieli jednak otrzymać pomoc na poziomie lokalnym. Zamach był najbardziej spektakularny z dotychczasowych. Z wojskowego punktu widzenia był świetnie zaplanowany i przeprowadzony. Nigdy w historii się nie zdarzyło, żeby terroryści po dokonaniu ataku przetrzymywali zakładników aż w trzech różnych punktach. Przecież nawet pojedyncze sytuacje tego typu mają w sobie tyle dramatu, że stają się podstawą do napisania scenariusza filmowego.

[b]Co wiemy o ugrupowaniu Mudżahedini Dekanu, które przeprowadziło atak?[/b]

Nazwy, pod jakimi działają terroryści, nie mają żadnego znaczenia. Chodzi tylko o odwrócenie uwagi. Jest wiele powodów, aby muzułmańscy ekstremiści chcieli się mścić na Indiach.

Ale jeśli się popatrzy na ciała zabitych terrorystów, to zobaczymy, że są to obcokrajowcy. Demokratyczne Indie, które mają bliskie związki ze światem zachodnim, po prostu urosły do rangi jednego z głównych celów ataków islamistów, a ze względu na liczną społeczność muzułmańską takie zamachy jest tu łatwo zorganizować. Terroryści widzą w Indiach słabo chroniony kraj, który łatwo zaatakować, i robią to w sposób coraz bardziej bezwzględny.

[b]To dlaczego szukali obcokrajowców? Podobno zamachowcy pytali o ludzi z brytyjskimi i amerykańskimi paszportami?[/b]

Zamach na Indie to także zamach na ich pozycję w świecie. Terroryści chcieli zabić jak najwięcej osób i jak najbardziej zaszkodzić indyjskim interesom. To można osiągnąć, zabijając właśnie obcokrajowców. Takie działanie zniechęca turystów i biznesmenów.

[b]Terroryści atakują bez problemu w najbardziej newralgicznych punktach miasta, potem widzimy chaotyczną reakcję służby bezpieczeństwa. Jak na kraj, w którym co miesiąc dochodzi do zamachów, Indie zachowują się bardzo niefrasobliwie.[/b]

Reakcja była chaotyczna, bo w Indiach nie stworzono planów na wypadek ataków terrorystycznych. Mamy oddziały specjalne, ale nie wiadomo, kto za co odpowiada w przypadku zamachu. Jednym słowem zarządzanie kryzysowe jest w powijakach. Jeśli władze poważnie nie wezmą się do walki z terroryzmem, to przyszłość kraju widzę w czarnych barwach. Ostatni zamach, którego skala będzie powoli docierać do naszej świadomości, w znacznym stopniu podważa wizerunek Indii jako wschodzącego mocarstwa politycznego i potęgi ekonomicznej. Nawet jeśli nie dało się mu całkowicie zapobiec, to przy odpowiednim przygotowaniu jego skutki można było zminimalizować.

rozmawiał Wojciech Lorenz

Rasul Bakhsh Rais, pakistański politolog

[ramka]To, co się stało w Bombaju, negatywnie wpłynie na relacje między Indiami i Pakistanem. W obu krajach są ludzie, którym bardzo zależy na tym, by proces pokojowy został przerwany.

Indyjskie media, opanowane przez hinduistów, wręcz podjudzają do konfliktu. Sugerują, że zamachy zostały zlecone przez kręgi rządowe w Pakistanie, mimo iż nie ma na to żadnych dowodów. Indyjskie władze dolewają jednak oliwy do ognia. Oskarżają Pakistan o wspieranie bojowników, którzy przypuszczają ataki na terenie Indii. Mimo to wierzę, że zwycięży rozsądek. Indie dobrze wiedzą, że pakistańskie wojska są zaangażowane w walkę z terrorystami na granicy z Afganistanem. Nie można od nich oczekiwać, by walczyły też z grupami powiązanymi z separatystami w Kaszmirze. A ja jestem przekonany, że zamachów dokonały właśnie te ugrupowania. Kiedy emocje opadną, oba kraje wrócą do stołu rozmów. Proces pokojowy zostanie wznowiony. Indyjskie władze nie powinny się zresztą dziwić, że doszło do tych zamachów. Przez ostatnie lata indyjskie wojska zamordowały ponad 75 tysięcy mieszkańców Kaszmiru. To doprowadziło do powstania klimatu wrogości, chęci wzięcia odwetu za krzywdy. Indie nie są więc bez winy.

[/ramka]