Do zamachów przyznała się terrorystyczna grupa Mudżahedini Dekanu. "Hindustan Times" na swoich stronach internetowych publikuje maila, którego przesłali do indyjskich władz.

"Ostrzegamy rząd indyjski, aby zaprzestał rażącej niesprawiedliwości wobec Muzułmanów i oddał zagrabione dobra. Wiemy jednak, że rząd nie potraktuje tego poważnie" - głoszą Mudżahedini Dekanu w dwustronicowym oświadczeniu wysłanym do indyjskich stacji telewizyjnych.

"Dlatego postanowiliśmy, że ostrzeżenie nie będzie tylko ostrzeżeniem. Próbkę naszych możliwości mieliście już w Bombaju, a będzie tego więcej" - czytamy w e-mailu. "Teraz skupimy się na tym, aby odpowiednio reagować, do czasu aż nie weźmiemy rewanżu za wszystkie okrucieństwa wobec nas i za wszystkie zniewagi wobec nas" - głosi dalej oświadczenie terrorystów.

[srodtytul]Zakładnicy jako żywe tarcze[/srodtytul]

Hotel Trident-Oberoi płonie. Wewnątrz budynku słyszano strzały oraz detonacje. Indyjska telewizja twierdzi, że terroryści używają zakładników jako żywych tarcz. Około północy czasu polskiego indyjska policja poinformowała o uwolnieniu z hotelu pierwszych 39 osób. Poinformowano też o kontynuacji operacji przejmowania budynku przez policję i wojsko. Hotel został odbity z rąk terrorystów ok. 2 w nocy czasu polskiego.

Ciągle niejasna jest także sytuacja na terenie kompleksu Nariman House, w którym terroryści przetrzymują działaczy ortodoksyjnej organizacji żydowskiej. Według ostatnich informacji uwolniono siedem osób, jednak jeden z dyplomatów izraelskich powiedział AFP, że uwolnione osoby są "z innych budynków" tego kompleksu, zaś w siedzibie ortodoksyjnej grupy Chabad-Lubawicz wciąż uwięziona jest nieokreślona liczba ludzi.

Indyjskie siły bezpieczeństwa zabiły czterech domniemanych zamachowców, a dziewięciu aresztowały. W starciach zginęło 12 funkcjonariuszy policji, w tym pięciu wysokich rangą oficerów m.in. szef bombajskiej brygady antyterrorystycznej Hemant Karkare.

Liczba ofiar ataków nie jest jeszcze do końca ustalona. Według najnowszego bilansu policji zginęło 130 ludzi.

Wiadomo już, że ofiarami terrorystów padło trzech Australijczyków. Wśród zabitych cudzoziemców są również obywatele Wielkiej Brytanii, USA, Norwegii, Hiszpanii, Kanady, Japonii i Singapuru - pisze ITAR-TASS, nie podając źródła tych informacji.

Dotychczas informowano o śmierci w atakach siedmiu cudzoziemców, w tym Brytyjczyka, Japończyka, Włocha i Niemca, co potwierdziły ministerstwa spraw zagranicznych i wewnętrznych tych krajów.

[srodtytul]Polacy są już bezpieczni[/srodtytul]

Polski konsul generalny w Indiach zapewnił, że wszyscy Polacy, którzy zatrzymali się w zaatakowanych przez terrorystów hotelach w Bombaju są już bezpieczni. Janusz Byliński powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że w hotelach "Taj Mahal" i "Oberoi" mieszkało czterech Polaków. Nie byli oni zakładnikami terrorystów.

Konsul powiedział, że żadna z osób nie wymaga pomocy. Zaznaczył, że wszyscy znajdują się pod opieką biur podroży i polskich służb dyplomatycznych.

Janusz Byliński dodał, że z opowieści Polaków wynika, że część z nich w czasie ataków przebywała w hotelach i wiele godzin przeżyła w strachu przed odkryciem przez terrorystów. Jedna z osób opuściła hotel dopiero po przybyciu służb antyterrorystycznych.

Polak uwięziony w hotelu "Oberoi" zdążył się ukryć przed terrorystami. O godz. 11 czasu polskiego Polak został uwolniony i trafił w ręce antyterrorystów. Polak jest w bezpiecznym miejscu. Uczestniczy w przesłuchaniach.

W Bombaju znajduje się europoseł Jan Tadeusz Masiel, który mieszkał w "Taj Mahal". - Boję się o swoje bezpieczeństwo, na korytarzu widzę dym i słyszę strzały, ja jestem w swoim pokoju, nie wiem co dalej robić - relacjonował na antenie TVN 24. - Udało mi się opuścić hotel - zapewnił w kolejnej rozmowie. - Trwa ewakuacja, płomienie są w dwóch częściach hotelu, ale ogień się rozprzestrzenia - dodał.

[link=http://www.rp.pl/artykul/225705.html]Numery telefonów do Konsulatu Generalnego RP w Bombaju [/link]

[srodtytul]Cudzoziemcy na celowniku zamachowców[/srodtytul]

Zamachy przeprowadzono w co najmniej 7 punktach miasta, popularnych wśród zagranicznych turystów.

Do ataków doszło m.in. w dwóch luksusowych hotelach - "Taj Mahal" i "Oberoi", kafejce Leopold, szpitalu oraz na głównym dworcu kolejowym - Chhatrapati Shivaji Terminus (dawniej Dworzec Wiktorii), którego gmach jest jednym z najbardziej znanych zabytków miasta. Uzbrojeni mężczyźni strzelali w tych miejscach z broni automatycznej, rzucali granaty, brali zakładników.

[ramka][srodtytul]Kim są zamachowcy?[/srodtytul]

Do zamachów w Bombaju przyznała się terrorystyczna grupa Mudżahedini Dekanu. Prawdopodobnie jest to fikcyjna nazwa innej grupy, być może powiązanej z pakistańskimi ekstremistami i Al-Kaidą.

- Terroryści, którzy przypuścili serię krwawych zamachów w Bombaju, pochodzili z Pakistanu - oświadczył wysoki rangą przedstawiciel indyjskiej armii, gen. R.K. Hooda. Pakistan temu zaprzeczył.

Dziennik "Times of India" podał zaś, także powołując się na źródła w armii indyjskiej, że terroryści aresztowani w hotelu "Trident-Oberoi" prawdopodobnie pochodzili z okręgu Faridkot w pakistańskim stanie Pendżab.

Pakistański minister obrony Chaudhry Ahmed Mukhtar oświadczył jednak, że Pakistan nie ma nic wspólnego z zamachami.

Ponadto rząd Pakistanu zdecydowanie potępił akcje terrorystów w Bombaju. Wyrażono ubolewanie z powodu śmierci niewinnych osób. Zamachy zbiegły się w czasie z wizytą szefa dyplomacji pakistańskiej w Indiach i rozmowami na temat procesu pokojowego między tymi krajami. Indie w przeszłości oskarżały Pakistan o wspieranie islamskich radykałów na indyjskim terytorium, czemu Islamabad zaprzeczał.[/ramka]