Gunnar Bergstrom pierwszy raz pojechał do Kambodży 30 lat temu. Był członkiem grupy zachodnich lewicowych aktywistów, którzy przyjechali wesprzeć reżim Czerwonych Khmerów. Na miejscu oglądali pokazowe wioski, w których mogli porozmawiać ze „szczęśliwymi rolnikami”.
Spotkali się nawet z samym Pol Potem, który zaprosił ich na ostrygi. A po powrocie na Zachód wychwalali komunistyczny reżim, który miał wyzwolić kraj spod wpływów „imperialistów i kapitalistów”. Zaprzeczali, jakoby w Kambodży dochodziło do zbrodni.
Gdy Bergstrom i jego towarzysze bawili się na koszt reżimu, Czerwoni Khmerzy dokonywali ludobójstwa na własnym narodzie. Wymordowali – według różnych szacunków – od 1,7 mln do 3,3 mln osób w Kambodży, której ludność w latach 70. liczyła 7 mln.
Po 30 latach Bergstrom postanowił powrócić do Kambodży. Podróżuje po kraju, gdzie spotyka się z ofiarami komunistycznych zbrodni i przeprasza za swoje ideologiczne zaangażowanie po stronie oprawców. Urządził nawet specjalną wystawę zdjęć z tego okresu „Piekło za życia”.
– Wierzyłem w kambodżańską rewolucję. Tłumiłem w sobie wszelkie wątpliwości – powiedział Bergstrom dziennikarzom. – Zostaliśmy oszukani przez Pol Pota. Poparliśmy przestępców – dodał Szwed, który 30 lat temu był maoistą i należał do pacyfistycznego ruchu potępiającego interwencję USA w Wietnamie.
Bergstrom nie wyklucza, że jego wystąpienia w Kambodży mogą oburzyć ofiary reżimu. – Jestem gotowy na wszelkie pytania i reakcje. Mogę tylko powiedzieć, że jest mi bardzo przykro i proszę o wybaczenie – podkreślił.