Nina Wang zmarła w ubiegłym roku na raka. Miała 69 lat i w Hongkongu była bardzo znaną osobą. Mówiono o niej mały cukiereczek, bo czesała się w dwa kucyki, ubierała kolorowo i nosiła minispódniczki. Ale była też najbogatszą kobietą w całej Azji. Jej majątek odziedziczony po mężu (którego porwano w 1990 roku i ślad po nim zaginął) szacowano na 13 miliardów dolarów.

[srodtytul]Dała się oszukać[/srodtytul]

Nina Wang nie miała dzieci, ale planowała przekazać całą fortunę rodzinie. Już w 2002 roku napisała testament. Nieoczekiwanie zmieniła go cztery lata później, gdy poznała tajemniczego biznesmena i mistrza feng shui Tony’ego Chana. W jednej chwili uczyniła go swoim jedynym spadkobiercą.

Rodzina, która prowadzi fundację charytatywną, nigdy się z tym nie pogodziła. Złożyła pozew do sądu, ale proces ruszył dopiero teraz. Czekał na niego nie tylko cały Hongkong. O wstępnych przesłuchaniach, które rozpoczęły się w poniedziałek, donosiły wszystkie azjatyckie media. Dopiero teraz wyszło bowiem na jaw, że Wang oddała swój majątek w zamian za zwykłą obietnicę. Jak twierdzi prawnik rodziny, Chan obiecał Wang życie wieczne. – Okłamał ją, twierdząc, że praktykując feng shui, będzie żyła wiecznie, a przynajmniej bardzo długo. Jedną z tych praktyk było umieszczenie jego nazwiska w testamencie – mówił Geoffrey Vos cytowany przez „South China Morning Post”.

John Rushton, konsultant, autor kilku książek dotyczących psychologii i świata biznesu, nie jest zaskoczony, że pani Wang tak naiwnie dała się oszukać. Przyznaje, że spotkał wiele takich osób. – Nam się tylko wydaje, że bogacze to bardzo mądrzy ludzie. Ale bardzo często są to osoby zagubione, samotne, które w pewnym momencie dochodzą do wniosku, że ich życie jest puste. Mają wszystko, co można kupić. Wspaniałe ubrania, samochody, domy z 20 sypialniami. Ale nie są szczęśliwe – mówi „Rz”. I dodaje: – Każda z tych osób w którymś momencie zaczyna zadawać sobie pytanie: O co tak naprawdę w tym życiu chodzi?

Być może dlatego wielu milionerów zapisuje w testamentach swoje fortuny na cele charytatywne. Jeden z najbogatszych ludzi świata Warren Buffet postanowił rozdać w ten sposób 85 procent swojego majątku wycenianego na 44 miliardy dolarów. Bill Gates też założył fundację. A Barron Hilton, potentat hotelowy, postanowił przekazać na działalność charytatywną 97 procent swojej fortuny.

[srodtytul]Samotna i smutna[/srodtytul]

Ale ku przerażeniu potencjalnych spadkobierców bogacze znajdują też inne cele. W ubiegłym roku milionerami stali się na przykład właściciele chińskiej restauracji z Londynu, którym bogata wdowa zapisała w testamencie 20 milionów dolarów. Wdowa Golda Bechal miała 88 lat i chciała w ten sposób podziękować Kim Sing Man i jego żonie za życzliwość, jaką okazywali jej przez lata. Po jej śmierci w 2004 roku sprawa na trzy lata trafiła do sądu. Pięcioro siostrzenic i siostrzeńców pani Bechal próbowało podważyć testament. Bezskutecznie. – Po śmierci męża i syna pani Bechal była bardzo samotna i smutna. Traktowaliśmy ją jak członka rodziny, zapraszaliśmy do domu – argumentowali restauratorzy.

Milionerka z Nowego Jorku Leona Helmsley zostawiła z kolei swoją fortunę psom. Tu również rodzina zaczęła się dopominać o swoje prawa w sądzie.– Wydaje nam się, że milionerzy prowadzą wspaniałe życie, ale nie wiemy, jakie emocje nimi targają. A oni może tylko potrzebują miłości – mówi Rushton. O tym, że pozory często mylą, przekonuje przykład amerykańskiej diwy operowej Beverly Sills, która wiodła wspaniałe życie w świetle jupiterów. Gdy zmarła w wieku 78 lat, wyszło na jaw, że większość swego wielomilionowego majątku zapisała głuchoniemej córce, autystycznemu synowi i adoptowanej pasierbicy, która jest niewidoma i głuchoniema.

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: [link=mailto:k.zuchowicz@rp.pl]k.zuchowicz@rp.pl[/link][/i]