O tym jak sprzedawać polskie produkty w Chinach przez internet w formule cross border mówili eksperci i przedsiębiorcy podczas trzeciego i ostatniego spotkania w ramach 7. już edycji Programu Handlu Zagranicznego (PHZ).
Kierunek Chiny
– W ramach Programu Handlu Zagranicznego staramy się wskazywać światowe trendy w handlu. I nie sposób nie zauważyć tego co się dzieje w Chinach – mówił Piotr Jabłoński, dyrektor departamentu finansowania handlu w Banku BNP Paribas, który jest głównym organizatorem PHZ (partnerami PHZ są: wywiadownia gospodarcza Dan&Bradstreet, KUKE i PAIH, zaś dziennik „Rzeczpospolita” jest patronem medialnym).
– Chiny to największy globalny eksporter. Nawet pandemia nie zachwiała chińskim eksportem, ale Chiny to także największy na świecie rynek e-commerce, na którym sprzedają także wybrane polskie firmy. Chińczycy wyznaczają nowe standardy w sprzedaży, szczególnie właśnie w formule e-commerce. Warto je obserwować – podkreślał przedstawiciel Banku BNP Paribas.
CZYTAJ TEŻ: Jak znaleźć partnera biznesowego w Chinach?
– Dan&Bradstreet to firma globalna mająca spółki zależne na całym świecie, także w Chinach, gdzie mamy bardzo duży oddział analityków. Dostarczamy stamtąd informacje live i jesteśmy częścią trendu cyfryzującego gospodarkę nie tylko w Chinach, ale i na całym świecie – mówił Andrzej Osiński, prezes Dan&Bradstreet.
– Jesteśmy w stanie zbliżyć firmy z Polski i Chin. Jesteśmy cześcią tego handlu, w którym warstwa informacyjna odgrywa coraz większą rolę – dodał.
Chiny liderem e-handlu
– Chiny są wiodącym graczem na globalnym rynku e-commerce. To już ok. 44 proc. światowego rynku. Chińczycy, także na skutek lockdownów, coraz więcej i coraz chętniej kupują online i prognozuje się, że wkrótce wartość sprzedaży online w Chinach przekroczy nawet połowę światowej sprzedaży w tym kanale – mówiła Małgorzata Zawisza, kierownik zagranicznego biura handlowego PAIH w Chengdu.
CZYTAJ TEŻ: Trzy główne strategie rozwoju sprzedaży w Chinach
– Jednocześnie trzeba sobie zdawać sprawę, że chiński e-commerce to wymagające miejsce dla najlepszych – podkreślał Michał Bielewicz, ekspert ds. wprowadzania nowych marek i produktów na chiński rynek, od ponad dziesięciu lat pracujący w Szanghaju.
– Chiński e-commerce błyskawicznie zweryfikuje prawdę o produkcie i producencie. To Chińczycy wyznaczają trendy w e-handlu stawiając bardzo wysoko poprzeczkę począwszy od produktu przez jego opakowanie, metody promocji, płatności i transportu. Zaś chiński partner od producenta oczekuje współtworzenia projektu, a nie tylko czekania na zamówienie i płatność – tłumaczył Bielewicz.
CZYTAJ TEŻ: W Chinach treść reklamy musi odpowiadać cechom produktu
Eksperci podkreślali też, że wchodząc na chiński rynek należy zacząć od zastrzeżenia wszelkich patentów i znaków towarowych w China Trade Mark Office. Należy też przygotować się na wysokie koszty promocji produktów w e-handlu np. w social mediach.
Rozmowa dla „Rzeczpospolitej”
Chińczycy lubią zagraniczne produkty
Produkty z Europy są w Chinach dobrze kojarzone – mówią Edyta i Filip Pawluśkiewicz, właściciele marki kosmetyków do włosów i ciała Seboradin.
Gdzie za granicą sprzedajecie państwo swoje kosmetyki?
Aktualnie sprzedajemy je w siedemnastu krajach, w tym w Chinach. To ogromny rynek. Sprzedajemy tam w formule e-commerce cross border. Za sprawą naszego chińskiego dystrybutora jesteśmy obecni na wszystkich tamtejszych wiodących platformach sprzedażowych.
Jak dużą część sprzedaży firmy stanowi eksport?
Ogółem to ponad 50 proc. całej naszej sprzedaży. W latach 2020–2021, w zależności od kwartału, to nawet 60–70 proc.
A jak państwa produkty znalazły się w Chinach? Było to planowane czy wyszło niejako przy okazji sprzedaży na innych rynkach?
Jeździmy od lat, we współpracy z Polską Agencją Inwestycji i Handlu (PAIH), na najważniejsze światowe targi. Chińskiego partnera poznaliśmy akurat na wystawie w Moskwie. Tam nawiązaliśmy pierwszy kontakt. Następnie negocjowaliśmy w Polsce i w Chinach.
Czy chiński dystrybutor Seboradin ma wyłączność na sprzedaż na terytorium całych Chin? Czy żądał tego?
Na pierwszym spotkaniu w Moskwie nie, ale jak właściciel chińskiej firmy przyjechał do Polski, to już tak. Myśląc o sprzedaży w Chinach, trzeba się na takie rozwiązanie nastawić.
Czy transport wyrobów do Chin nastręcza jakiekolwiek problemy?
Nie, to normalna sprawa. Nie ma co tego kategoryzować jako bariery. Trzeba to zorganizować bądź samemu, bądź we współpracy z chińskim dystrybutorem.
A jak jest z płatnościami?
Stosujemy różne mechanizmy w różnych krajach, ale akurat w Chinach to reguła 50 proc. przedpłaty i 50 proc. po dostarczeniu towaru, a dostarczamy go głównie drogą morską i lotniczą.
– rozmawiał Artur Osiecki
„Rzeczpospolita” jest patronem medialnym Programu Handlu Zagranicznego (PHZ).