Podobnie jak inne państwa świata, tamtejsi przedsiębiorcy i konsumenci zapłacą za konflikt niestabilnością miejscowej waluty, wyższymi cenami paliw, nawozów oraz żywności. W negatywnym scenariuszu może dojść do perturbacji na rynku finansowym oraz rynku długu. Tylko niektórzy indyjscy producenci rolni mogą względnie skorzystać na konflikcie.
Czemu Rosja jest istotna dla Indii?
Mimo coraz większej wagi indyjskiej współpracy z USA w ostatnich latach, dla New Delhi Rosja pozostaje ważnym partnerem strategicznym. Ma znaczenie szczególnie w imporcie uzbrojenia i technologii wojskowych. Symbolem żywotności tego związku jest system przeciwlotniczy S-400, dostarczony na Subkontynent w grudniu ubiegłego roku. Ponad 50 proc. indyjskiego importu uzbrojenia pochodzi z Rosji, a czwarta część rosyjskiego eksportu trafia do Indii. W polityce energetycznej rosyjskie przedsiębiorstwa rozwijają program rozbudowy elektrowni atomowych. Nic nie wskazuje na to, by konflikt na Ukrainie zmienił te strategiczne kalkulacje.
Wzrost cen paliw, inflacja… Jakie ryzyka niesie ze sobą konflikt na Ukrainie dla Indii?
Handel z Rosją, Białorusią i Ukrainą to jedynie 1 proc. indyjskiego eksportu oraz 2,1 proc. importu. Nie znaczy to jednak, że konflikt w Ukrainie jest obojętny dla indyjskiej gospodarki.
W połowie marca Gerry Rice, dyrektor w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, zwrócił uwagę na negatywny efekt wzrostu cen ropy naftowej i zagrożenia znacznym przyspieszeniem inflacji w Indiach w perspektywie kilku miesięcy. Przy założeniu stabilizacji cen surowca w trzecim kwartale dynamika wzrostu gospodarczego obniży się z zakładanych w tym roku z 8,2 proc. do 7,9 proc. Jest to oczywiście scenariusz, w którym w wyniku wojny nie dochodzi do kryzysu finansowego. Dla Indii ceny ropy na rynkach mają szczególne znaczenie, gdyż państwo to musi importować ponad 85 proc. konsumowanego surowca.
Jak stwierdziła ostatnio Nirmala Sitharaman, minister finansów, Indie będą poszukiwać „alternatywnych źródeł” ropy. Agencja Reuters donosiła, że w grę wchodzą nawet zakupy przecenionego rosyjskiego surowca, dotychczas mającego marginalne znaczenie. Efekt ewentualnych amerykańskich wtórnych sankcji Hindusi będą prawdopodobnie próbowali niwelować poprzez tworzenie specjalnych instytucji obsługujących handel z Rosją, podobnie jak ma to miejsce z Iranem. Rozliczenia odbywać się będą bez pośrednictwa dolara. Jednak przy skali indyjskiego zapotrzebowania, Indie dalej będą importować znaczną większość surowca z Bliskiego Wschodu i Stanów Zjednoczonych, płacąc twardą walutą.
Czytaj więcej:
Stąd obawy o to, że droższe paliwa mogą zachwiać stabilnością makroekonomiczną. Uderzają w Indie podobnie jak w polską gospodarkę. Po pierwsze importerzy muszą pokryć wyższe ceny w dolarach. Po drugie, sam dolar notuje rekordy wyceny w rupiach. Kalkulacje budżetowe zakładały ceny strategicznego surowca na poziomie 75 dolarów za baryłkę. Obecnie utrzymuje się ona na poziomie ok. 100 dolarów. Wedle obliczeń Aditi Nayara z indyjskiej agencji ratingowej ICRA współpracującej z Moody’s, każde 10 dolarów wzrostu cen ropy powiększa deficyt obrotów bieżących państwa o 15 mld dolarów.
Wzrost cen paliw spowoduje dalsze obniżenie równowagi budżetowej. Spadają bowiem podatki nakładane na paliwa. Z drugiej strony budżet dopłaca do nich, by ograniczyć szok cenowy dla rolników i reszty gospodarki.
Nie chodzi o zboża
Dla Indii społecznie i politycznie duże znaczenie pośrednie ma wzrost cen żywności związany ze znaczną rolą, jaką odgrywają Rosja i Ukraina w globalnym handlu płodami rolnymi. Trzeba wziąć pod uwagę, że wedle danych Światowego Forum Ekonomicznego, jeśli w dziesięciu najbogatszych państwach gospodarstwa domowe wydają na żywność poniżej 10 proc. dochodów, to Hindusi są zmuszeni do przeznaczania powyżej 30 proc. budżetu domowego na ten cel.
Bezpośrednio fakt, że ukraińscy chłopi nie obsieją swoich pól, a transport towarów przez Morze Czarne jest utrudniony, dotknie głównie państw Bliskiego Wschodu, takich jak Iran, Turcja czy Egipt. To one są największymi importerami zbóż z Rosji i Ukrainy.
Mieszkańców Indii może jednak niemiło zaskoczyć wzrost cen olejów jadalnych i mniejsza ich dostępność. Są one ważne w indyjskiej diecie. Ich cena znacznie wzrosła już przed wybuchem wojny w Ukrainie, a trzeba pamiętać, że ponad 11 proc. sprowadzanych do Indii olejów pochodzi z Rosji lub Ukrainy. Indie będą zapewne szukać alternatyw na rynkach światowych.
Co z nawozami?
Największy kraj Subkontynentu sprowadza z trzech państw biorących udział w konflikcie surowce strategicznie ważne dla rolnictwa oraz dla konsumentów żywności. Szczególnie dotyczy to materiałów niezbędnych do wytwarzania nawozów sztucznych. Z Białorusi, Ukrainy i Rosji pochodzi 17 proc. potażu i aż 60 proc. nawozów NPK sprowadzanych do Indii.
Czytaj więcej:
Wzrosną ich koszty, ale ze względu na system cen maksymalnych na nawozy w Indiach, będzie to kłopot głównie dla zapewniającego dopłaty budżetu państwa oraz miejscowych producentów i dystrybutorów finalnych produktów. Rolników i konsumentów dotkną te podwyżki w umiarkowanym stopniu. Ze względu jednak na istotny udział w produkcji nawozów trzech państw zaangażowanych w wojnę, nie tak łatwo będzie zastąpić Indiom dotychczasowe ich źródła.
Małe korzyści, duże ryzyka
Paradoksalnie, niektórzy indyjscy producenci rolni mogą skorzystać na konflikcie w Ukrainie. Wzrost cen pszenicy sprawia, że eksport surowca z Subkontynentu zaczyna być opłacalny. Wedle źródeł brytyjskiego „The Economist” producenci zboża zamiast sprzedawać je jak dotychczas na kontrolowanym przez państwo rynku wewnętrznym, za przyzwoleniem władz publicznych eksportują je bezpośrednio na rynki światowe. Warto pamiętać, że choć Indie są drugim największym globalnym producentem pszenicy, eksportowały dotychczas zaledwie 1 proc. swoich zbiorów. Ponieważ produkty z pszenicy mają niewielkie znaczenie w indyjskiej diecie, w tym roku wywóz może być znacznie większy.
Te niewielkie zyski bledną przy destabilizujących skutkach wojny. Indie chciały oprzeć swój rozwój na inwestycjach zagranicznych i wzroście znaczenia w globalnych łańcuchach dostaw. Te będą ulegać prawdopodobnie szybkiej przebudowie, a globalne koncerny mogą unikać rynków wschodzących jako uważanych za bardziej ryzykowne. Jak wspomniał cytowany Gerry Rice z MFW, największym zagrożeniem dla Indii pozostają jednak „pogorszenie warunków zaciągania długów”, zarówno prywatnych jaki i publicznych oraz „zwiększona niepewność”. Dla gospodarki silnie doświadczonej w ostatnich dwóch latach przez skutki pandemii to są złe informacje.