Tydzień po gwałtownych starciach, w których zginęły co najmniej 184 osoby, a 1680 zostało rannych, w prowincji Sinkiang znów jest niespokojnie. Według oficjalnego komunikatu funkcjonariusze interweniowali, gdy „trzej przestępcy, prawdopodobnie Ujgurzy, uzbrojeni w długie noże i pałki rzucili się w pogoń za innym Ujgurem. Zgodnie z prawem milicja otworzyła ogień, zabijając dwóch podejrzanych i raniąc trzeciego”.

W wypowiedzi dla Agencji Reuters świadek zdarzenia, który przedstawił się jako Fan, potwierdził wersję milicji. Inny świadek Szang Ming – robotnik pracujący na budowie w pobliżu miejsca incydentu – powiedział z kolei, że trzej Ujgurzy, którzy wyszli wcześniej z meczetu, zaatakowali nożami grupkę milicjantów stojących na ulicy. Napadnięci wezwali posiłki, które zaczęły strzelać do napastników. Ulica, na której doszło do incydentu, wkrótce potem została całkowicie zamknięta dla ruchu, a wokół zaroiło się od milicji.

Po największych od kilku dekad rozruchach etnicznych w Chinach władze za wszelką cenę usiłują nie dopuścić do ponownego wybuchu. Nad Urumczi krążą helikoptery, na skrzyżowaniach stoją patrole policyjne uzbrojone w sprzęt do tłumienia rozruchów. Według agencji Xinhua wśród zabitych było 137 Chińczyków Han i 46 Ujgurów (jedna z mniejszości Hui). Ujgurzy twierdzą jednak, że podczas tłumienia zamieszek przez milicję zginęło o wiele więcej ich pobratymców, niż podają władze.