Obie kobiety zostały zatrzymane 17 marca na granicy Korei Północnej z Chinami. Phenian natychmiast oskarżył je o nielegalne przekroczenie granicy i szpiegostwo. Proces trwał zaledwie pięć dni i zakończył się wczoraj.

„Potwierdził, że dziennikarki popełniły poważne przestępstwo wobec narodu koreańskiego” – podała agencja prasowa w Phenianie. W ciągu dziesięciu dni obie Amerykanki – w ramach „niezbędnej resocjalizacji” – mają trafić do obozu pracy. – System sądownictwa Korei Północnej to po prostu żart – mówi „Rz” Katy Oh, ekspertka ds. Korei z amerykańskiego Brooking Institute. Podkreśla, że proces odbył się bez świadków, członkowie rodzin nie mogli być na nim obecni, a interesy USA reprezentowała ambasada Szwecji. – O jakim prawie mówimy? – pyta.

[b]Reportaż z granicy[/b]

Laura Ling pochodzi z Kalifornii. Ma 32 lata, chińskie korzenie, a na swoim koncie m.in. reportaże o wojnach narkotykowych w Meksyku i rdzennych plemionach w Brazylii. Jest młodszą siostrą znanej i obsypanej nagrodami dziennikarki telewizyjnej, która w 2006 roku nakręciła dla National Geographic film o Korei Północnej. Lisa Ling zrobiła go ukrytą kamerą. Obie siostry wychowywał samotny ojciec. – Być może dlatego są czasem zbyt żądne przygód – przyznał Doug Ling cytowany przez „Timesa”.

W ostatniej przygodzie Laurze towarzyszyła Euena Lee, koreańsko-amerykańska dziennikarka, która do redakcyjnego teamu założonej przez byłego wiceprezydenta USA Ala Gore’a Current TV dołączyła w 2005 roku. Razem z nimi na granicę chińsko-koreańską udali się kamerzysta i producent. Chcieli zrobić reportaż o uciekinierach z Północy. Choć ostrzegano ich, by nie opuszczali terytorium Chin, grupa wyruszyła w kierunku Korei skutą lodem rzeką Tuman.

Do dziś nie wiadomo, jak doszło do zatrzymania kobiet. Według jednej wersji zostały aresztowane, gdy nie zgodziły się na wyłączenie kamery. Według innej – koreańscy żołnierze gonili je po lodzie. Ale dla komentatorów od razu było jasne, że Phenian szybko ich nie wypuści.

– Dziennikarki stały się kartą przetargową. Za miesiąc może się okazać, że zostaną uwolnione, podobnie jak Roxana Saberi w Iranie. Kim Dzong Il da wówczas przykład humanitarnego traktowania. Takie rozwiązanie leży zresztą w jego interesie – mówi „Rz” prof. Waldemar Jan Dziak, kierownik Zakładu Azji Wschodniej PAN. Jego zdaniem Kim Dzong Il musiał też udowodnić, że władza trzyma się krzepko. – Szczególnie po okresie choroby, kiedy wyglądał jak Breżniew w ostatnich latach życia – twierdzi prof. Dziak.

[b]Agresja za agresję[/b]

Północnokoreański przywódca udowadnia to od 5 kwietnia, gdy Phenian przeprowadził test rakiety dalekiego zasięgu. Od tamtej pory Korea prowokuje Zachód niemal bez przerwy. Gdy Rada Bezpieczeństwa ONZ potępiła wystrzelenie rakiety, 25 maja Korea przeprowadziła próbę atomową. Wczoraj Phenian ostrzegł łodzie rybackie, by trzymały się z dala od Wschodniego Wybrzeża. Według Tokio to sygnał, że planuje kolejną próbę.

Według komentatorów tak surowy wyrok dla dziennikarek to kolejny dowód na to, że Phenian coraz śmielej poczyna sobie w konfrontacji z USA. Zaledwie dzień wcześniej sekretarz stanu Hillary Clinton groziła, że Waszyngton ponownie może umieścić Koreę Północną na liście państw sponsorujących terroryzm. – Korei udało się rozwścieczyć Stany Zjednoczone. Jedno jest pewne, Ameryka wysłała sygnał: nie będziemy tolerować agresji i odpowiemy na nią tak samo agresją – mówi Oh.

Według niektórych ekspertów w zamian za uwolnienie dziennikarek Phenian zażąda od USA pomocy humanitarnej.

Według innych, przygotowując się do przekazania władzy synowi Kim Dzong Il chce wywrzeć na Amerykę jak największą presję, po to by móc prowadzić z nią dwustronne negocjacje (teraz są sześciostronne i dotyczą wyłącznie programu nuklearnego).