Prezydent Emomali Rachmon – dotychczas niezawodny sojusznik Rosji – odwołał spotkanie z rosyjskim prezydentem, które miało się odbyć wczoraj w Moskwie. Najprawdopodobniej nie będzie go na dwóch szczytach: Organizacji Układu o Zbiorowym Bezpieczeństwie (OUZB) i Eurazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej.

Oficjalnie powodem zmiany planów jest kryzys energetyczny, który dotknął Tadżykistan, jednak w tę wersję wierzą tylko naiwni. „Relacje Duszanbe z Moskwą pogarszały się już od kilku miesięcy” – pisze wczorajszy „Kommiersant”. Kością niezgody jest hydroelektrownia roguńska, którą Tadżykistan buduje na Amu-darii.

W dolnym biegu rzeka płynie przez Uzbekistan, który obawia się braków wody z powodu gromadzenia jej w zbiornikach na terenie sąsiada.Duszanbe nie jest w stanie samodzielnie sfinansować inwestycji i spodziewa się wsparcia od Moskwy.

Ale od niedawnej wizyty Dmitrija Miedwiediewa w Uzbekistanie sprawy zaczęły wyglądać dla Duszanbe coraz gorzej. – Hydroelektrownie w regionie centralnej Azji powinny być budowane z uwzględnieniem interesów wszystkich sąsiednich państw – powiedział Miedwiediew.

Tę wypowiedź Tadżycy uznali za poparcie dla Taszkentu. W mediach rozpętała się antyrosyjska kampania. Pisano o możliwym zamknięciu rosyjskiej bazy wojskowej i zbliżeniu z USA. A Tadżykistan ma strategiczne położenie – graniczy z Afganistanem.

Teraz „niet” mówi tadżycki prezydent. Takiego dyplomatycznego zgrzytu na linii Moskwa – Duszanbe jeszcze nie było. Obecny bunt ma być dla Kremla sygnałem, by się opamiętał. Jednak zdaniem eksperta fundacji Azja–Analityka Adżara Kurtowa szanse Duszanbe są skromne.

– Rachmon jest za słaby, by dyktować Moskwie warunki – twierdzi w rozmowie z „Rz”. – Poza tym reakcja na wypowiedź prezydenta, zgodną przecież z prawem międzynarodowym, jest przesadzona.

To jakieś dąsy.Zdaniem rosyjskich mediów Duszanbe może się jednak targować. Szczyt OUZB ma podjąć decyzję o utworzeniu wspólnych sił szybkiego reagowania. A jeszcze w lutym Rachmon ma odbyć tournée po Europie, odwiedzić Komisję Europejską oraz kraje bałtyckie. Dla Moskwy taki demonstracyjny zwrot sojusznika na Zachód to z całą pewnością problem.