Informacja ta pojawiła się równocześnie z rewelacją "Newsweeka", że amerykański wiceprezydent Dick Cheney rozważał zwrócenie się do Izraela, by ten zaatakował irański ośrodek nuklearny w Natanz. W odwecie nastąpiłby atak Teheranu na państwo żydowskie, co usprawiedliwiłoby amerykańską interwencję w Iranie.
Zdaniem "Sunday Timesa", to właśnie Waszyngton, po izraelskim rajdzie w Syrii, wydał zgodę na zniszczenie syryjskiego obiektu. Oznaczałoby to, że ostateczne decyzje w takich sprawach podejmują właśnie Amerykanie.
W kwestii efektów nalotu informacje są sprzeczne. Strona syryjska dowodzi, że bomby spadły na pustynię, a samoloty izraelskie udało się odstraszyć. Ale źródła amerykańskie wskazują, że atak był skuteczny.
Według "Sunday Timesa" Izraelczycy od dawna gromadzili informacje wywiadowcze. W ośrodku koło Dayr az Zwar na północy Syrii pracują Koreańczycy i istnieją poważne obawy, że Syria chce - podobnie jak Korea Północna i Iran -wyprodukować broń jądrową.