W sobotę, 5 marca, po raz pierwszy obchodzono w całej Europie Dzień Równości Wynagrodzeń. Data nie jest przypadkowa. To właśnie do tego dnia kobiety muszą pracować w 2011 r., aby ich zarobki zrównały się z zarobkami mężczyzn w 2010 r.
Równa płaca za równą pracę to jedna z fundamentalnych zasad Unii Europejskiej. Zapisano ją już w traktacie rzymskim w 1957 r. Postęp w zmniejszaniu różnicy w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn jest jednak bardzo powolny. Różnica ta waha się od 5 proc. we Włoszech do 30 proc. w Estonii. Konsekwencją dyskryminacji w wynagradzaniu są niższe emerytury. Starsze kobiety są zatem w większym stopniu narażone na ubóstwo niż mężczyźni. W grupie wiekowej powyżej 65 lat zagrożonych ubóstwem jest 22 proc. kobiet, podczas gdy wśród mężczyzn – 16 proc.
Dzięki unijnym i krajowym przepisom dotyczącym równości płac zmniejszyła się liczba przypadków bezpośredniej dyskryminacji,
tj. różnic w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn wykonujących dokładnie tę samą pracę. Wciąż jednak kobiety rzadziej zajmują kierownicze, lepiej płatne stanowiska.
Coraz więcej kobiet na wysokich stanowiskach w warszawskim samorządzie