Takie stanowisko zajął [b]Sąd Najwyższy w wyroku z 18 września 2008 r. (II PK 27/08).[/b]
Według SN zawarte w art. 18[sup]3c[/sup] § 1 kodeksu pracy pojęcia „jednakowa praca” i „praca o jednakowej wartości” mają odrębny i samodzielny byt. Skoro tak, to gdy w strukturze organizacyjnej firmy występują stanowiska, na których świadczona jest jednakowa praca rozumiana jako taka sama pod względem rodzaju i kwalifikacji wymaganych do jej wykonywania oraz ilości i jakości, nie zachodzi konieczność porównywania – według kryteriów z art. 18[sup]3a[/sup] § 3 kodeksu pracy – prac różniących się rodzajowo w celu wyselekcjonowania takich, które można uznać za prace o jednakowej wartości.
[srodtytul]Prace jednakowe[/srodtytul]
Zatrudnieni mają prawo do jednakowego wynagrodzenia za jednakową pracę lub za pracę o jednakowej wartości. Tymi ostatnimi są te, których wykonywanie wymaga od podwładnych porównywalnych kwalifikacji zawodowych potwierdzonych dokumentami przewidzianymi w odrębnych przepisach albo praktyką i doświadczeniem zawodowym. Wymaga także porównywalnej odpowiedzialności i wysiłku. Praca jednakowa i praca o jednakowej wartości to zatem dwa różne terminy. Zdaniem SN nie można ich łączyć w całość, uzupełniając treść jednego drugim, stosować zamiennie ani definiować pierwszego terminu za pomocą kryteriów kwalifikacyjnych dotyczących drugiego. Jeśli więc zakład angażuje kilku pracowników na takich samych posadach z identycznym zakresem obowiązków, jest to praca jednakowa. W takiej sytuacji nie ma potrzeby szukania jakichś innych prac, które wolno uznać za podobne do pracy na badanym stanowisku.
[srodtytul]Różne efekty i starania[/srodtytul]
Czasami jednak prace świadczone przez dwoje ludzi są wprawdzie rodzajowo identyczne, ale w konkretnych okolicznościach różnią się znacząco pod względem ilościowym jak i jakościowym. Dla przykładu: spółka ma dwóch pracowników na stanowiskach specjalistów sprzedaży; jeden sumiennie wykonuje obowiązki, zabiega o klienta i podnosi kwalifikacje, a drugi stara się jak najprędzej wyjść do domu i nie wykraczać poza niezbędne minimum. Nie ma wówczas mowy ani o pracy jednakowej, ani o pracy o jednakowej wartości. Płacąc mniej drugiemu, pozostaniemy w zgodzie z przepisami zakazującymi dyskryminacji w zatrudnieniu. W końcu wynagrodzenie za pracę trzeba tak ustalać, aby odpowiadało rodzajowi wykonywanej pracy i kwalifikacjom wymaganym do jej wykonywania, a także uwzględniało ilość i jakość świadczonej pracy. Z istoty stosunku pracy wynika zróżnicowanie wysokości pensji.
[srodtytul]Gorszy dostaje mniej[/srodtytul]
Tak właśnie było w stanie faktycznym, na tle którego zapadł opisany wyrok. Zwolniony z pracy oskarżył szefa o dyskryminację. Twierdził, że mimo zatrudnienia na takim samym stanowisku kolega otrzymywał wyższą pensję. Sąd ustalił, że faktycznie, formalnie zakresy zadań obu osób pokrywały się, ale skarżący pracował znacznie mniej, a niektórych czynności nie wykonywał wcale. Był także gorzej oceniany przez przełożonych. W takiej sytuacji oczywiste było, że mimo formalnej identyczności pracy szef może zapłacić więcej pracownikowi, który bardziej się stara. Podwładny próbował ratować sytuację, twierdząc, że wprawdzie może jego praca nie była identyczna z pracą kolegi, ale za to na pewno była podobna i miała w efekcie jednakową wartość. SN nie zgodził się z nim jednak.
[i]Autor jest asystentem sędziego w Izbie Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego[/i]