Minister finansów zyska od 2018 r. nowe uprawnienia. Będzie mógł podać do wiadomości publicznej dane indywidualnych podatników, wynikające z zeznań CIT. Chodzi o takie informacje, jak: nazwa spółki i jej numer NIP, wysokość przychodów, kosztów uzyskania przychodów, osiągniętego dochodu albo poniesionej straty, a także wysokość podstawy opodatkowania i kwota należnego podatku.

Ma to dotyczyć 4,5 tys. podatników o najwyższych przychodach, czyli ok. 1 proc. wszystkich podmiotów płacących CIT. Minister ogłosi też dane podatkowych grup kapitałowych bez względu na wysokość osiągniętych przez nie przychodów. To dlatego, że nie wszyscy podatnicy mający status podatkowych grup kapitałowych są obowiązani w składanym zeznaniu do informowania o wysokości przychodów.

Najwięksi na celowniku fiskusa

„Obejmie to podatników, których wpływ na gospodarkę i budżet państwa jest istotny z punktu widzenia ich pozycji na rynku, jak też potencjalnego wpływu na dochody budżetu" – uzasadnia ministerstwo.

Z projektu wynika, że podanie danych do wiadomości publicznej nie narusza przepisów o tajemnicy skarbowej. Mają być one publikowane corocznie do 30 września.

Informacje te mogą zostać poszerzone o wskazanie efektywnej stopy podatku. Będzie ona obliczana jako procentowy udział kwoty podatku należnego w zysku brutto wykazanym w sprawozdaniu finansowym.

Jednak faktyczny zakres upublicznianych informacji będzie uwzględniać możliwości techniczne oraz postęp w digitalizacji poszczególnych danych źródłowych.

Ministerstwo Finansów ocenia, że efektem proponowanych rozwiązań będzie zwiększenie społecznej kontroli nad zachowaniem największych firm oraz poprawa warunków konkurencji. Zyska na tym sektor mikro-, małych i średnich przedsiębiorstw.

Koniec optymalizacji

„Pozytywnym efektem może być ograniczenie podejmowanych przez „dużych" podatników działań umożliwiających takie planowanie, którego efektem może być unikanie opodatkowania" – czytamy w uzasadnieniu. Ministerstwo powołuje się na przykład Danii i Szwecji, gdzie funkcjonują podobne rozwiązania.

Przedsiębiorcy są jednak sceptyczni. Przemysław Ruchlicki, ekspert Krajowej Izby Gospodarczej, zaznacza, że dane prezentowane przez MF będą niemiarodajne. To, że dana spółka płaci niski podatek, może wynikać z ponoszonych przez nią nakładów na inwestycje.

– Publikowanie tych danych nic nie zmieni, a już na pewno nie zniechęci nikogo do optymalizacji – mówi Ruchlicki. Dodaje, że obawia się, iż może to służyć tworzeniu sprzyjającego klimatu np. do wprowadzania nowych podatków dla danych branż.

etap legislacyjny: konsultacje publiczne

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: m.pogroszewska@rp.pl

Opinia

Andrzej Paczuski, doradca podatkowy, partner w kancelarii Paczuski Taudul

Proponowane rozwiązanie ma charakter populistyczny. Nie ma żadnego dowodu na to, że publikowanie informacji z zeznań podatkowych wpływa na wzrost podatków. Upublicznienie danych, które będą nieporównywalne, wzbudzi jedynie niezdrową sensację. Powstaje pytanie, jak można porównać np. firmę z branży handlowej ze spółką z branży ochroniarskiej czy bankowej. Niska kwota podatku nie oznacza automatycznie, że dana spółka oszukuje. Może to być przecież efekt wysokich kosztów uzyskania przychodów (np. inwestycji czy wypłacanych wynagrodzeń), słabego zarządzania albo kryzysu w danej branży.