Dalekosiężne kalkulacje mogą zyskać znaczenie, gdyż polski system podatkowy jest na nie najlepszym miejscu w rankingu uciążliwości dla przedsiębiorców.
Są jednak skutki niemal natychmiastowe: jedną ze słabszych stron łączenia jest niemożność zaliczenia straty spółki przejmowanej przez przejmującą przy rozliczeniu podatku dochodowego w następnych latach (co firma likwidowana mogłaby zrobić, gdyby dalej działała).
Takie łączenie jest w Polsce możliwe od 20 czerwca 2008 r. Wtedy weszła w życie odpowiednia nowela kodeksu spółek handlowych. Wcześniej też dochodziło do połączeń, ale jedna spółka musiała wykupić kapitał (udziały, akcje) drugiej i były to wciąż odrębne podmioty.
– Na wykup trzeba wykładać pieniądze, w tej procedurze łączy się potencjały – wskazuje mec. Marcin Żuk z kancelarii Gide Loyrette Nouel (GLN), która zorganizowała seminarium „Transgraniczne łączenie się spółek”.
W wyniku połączenia powstaje inna spółka: przejmująca bądź nowo zawiązana – polska lub zagraniczna. To, jakie prawo będzie do niej stosowane, zależeć będzie od tego, w którym kraju nowa spółka ma siedzibę.
– W praktyce przejmującymi będą raczej firmy bogatszych sąsiadów, główne niemieckie – uważa dr Ewa Skibińska z GLN.
Wprowadzenie nowych przepisów wymusiła unijna [b]dyrektywa (nr 2005/56/ WE)[/b], ale też potrzeba wzmocnienia konkurencyjności polskich firm na europejskim rynku. W państwach starej Unii takie łączenia od dawna są bowiem codziennością, choć nie jest to zjawisko masowe.