Od 1 stycznia 2008 r. obowiązują zmienione przepisy ustawy o podatku od towarów i usług dotyczące przekazywania na szczytny cel produktów żywnościowych i napojów oraz podstawy opodatkowania.

Przepis, który miał ułatwić życie przekazującym nieodpłatnie produkty z krótkim terminem przydatności do spożycia oraz pieczywo, w praktyce może mieć bardzo negatywne skutki.

I to dla wszystkich przedsiębiorstw.

Chodzi o zmieniony art. 29, a konkretnie ust. 9 i 10. Pierwszy określa podstawę opodatkowania w sytuacji, gdy cena wykonania czynności nie została określona (wtedy liczy się wartość rynkowa towarów lub usług pomniejszona o kwotę podatku), a drugi dostawy towarów, np. przekazania towarów na cele osobiste podatnika lub jego pracowników. W tym wypadku podstawą opodatkowania ma być cena nabycia towarów (bez podatku), a gdy jej nie ma, koszt wytworzenia – określone w momencie dostawy tych towarów.

Oba te przepisy zmieniono przy okazji wprowadzania nowego ust. 10a, który miał ułatwić życie przedsiębiorcom chcącym podzielić się niesprzedanymi towarami z potrzebującymi poprzez przekazanie ich organizacjom pożytku publicznego.

Słuszna idea została jednak wypaczona, a przepisy skomplikowały, i to znacząco, sytuację całego rynku. Przedsiębiorcy już dziś narzekają, że nowe prawo jest niejasne, nieżyciowe i może być różnie interpretowane. Zgodnie z nowymi przepisami, przekazując nieodpłatnie towary, powinni oni ustalać ich wartość według cen obecnych, rynkowych, a nie historycznych. Wychodzi bowiem na to, że przedsiębiorca, który zechce wydać np. 50 tys. długopisów, które z różnych powodów nie zostałyby zaliczone do prezentów o małej wartości, powinien sprawdzić, ile kosztowałyby dziś. Niestety, także urzędnicy skarbowi będą mieli problemy z ustaleniem ceny na dany moment. Zwłaszcza jeśli przedsiębiorca kupił przykładowe długopisy po hurtowej cenie, bo było ich dużo. Pytanie, jaką cenę powinien przyjąć przedsiębiorca w momencie ich wydania, jeśli przekazuje nieodpłatnie pojedyncze sztuki – czy hurtową, jaką zapłacił za nie, czy pojedynczego długopisu w sklepie.

Niestety, lada dzień firmy w Polsce mogą mieć znacznie większe kłopoty niż te związane z ustalaniem cen towarów czy usług. Wystarczy, aby fiskus zechciał przyjrzeć się stosowaniu nowych przepisów.

– Podatnicy biorą do obliczeń najczęściej ceny historyczne, gdyż w większości przypadków jest to praktyczniejsze. Dotyczy to także przedsiębiorców w innych krajach Unii Europejskiej. Nasza praktyka jest tak naprawdę oparta na latach doświadczeń zgromadzonych pod rządami starej ustawy o VAT, kiedy to obowiązywały podobne przepisy, choć nieco inaczej sformułowane. W efekcie wszyscy stosowali cenę historyczną, czyli z dnia nabycia, czy też koszt wytworzenia towarów, i tak też robią dziś. Jeśli ta praktyka się nie zmieni, a urzędy skarbowe będą chciały stosować nowe przepisy dosłownie, to przedsiębiorcy faktycznie mogą mieć duże problemy – przyznaje Marcin Chomiuk, doradca podatkowy w PricewaterhouseCoopers. I dodaje: – Nasze przepisy w tej kwestii zostały dostosowane do prawa unijnego. Podmioty gospodarcze nie powinny więc liczyć na to, że Polska zechce coś w tej materii zmienić.

– Tak naprawdę pojęcie wartości rynkowej zostało żywcem przeniesione z unijnej dyrektywy nr 2006/112 w sprawie wspólnego systemu podatku od wartości dodanej, co widać w językowych potknięciach. – podkreśla Roman Namysłowski, doradca podatkowy z Ernst & Young. I dodaje: – W poprzednim brzmieniu przepisów mówiło się o cenie nabycia towarów, a gdy jej ustalenie nie było możliwe, ważny był koszt wytworzenia określony w momencie dostawy towarów. Urzędy skarbowe stały więc na stanowisku, że cena nabycia jest ceną historyczną, a koszt wytworzenia bieżący. Wtedy okazywało się, że podatek z tytułu nieodpłatnego przekazania np. trzyletniego komputera był wyższy niż wartość komputera. Pytanie, jak obecne brzmienie tego przepisu będzie interpretowane przez Ministerstwo Finansów.

Nie mniejsze kłopoty z zastosowaniem nowego prawa mogą mieć firmy dokonujące zamiany (transakcje barterowe). Pół biedy, gdy dwaj przedsiębiorcy ustalą podobne ceny – wymienią się np. przyczepami cegły i pustaków za te same pieniądze. Gorzej, gdy przedsiębiorca rozliczający się w barterze nie będzie miał do czego odnieść ustalanej przez siebie ceny, bo albo podobnego produktu nie będzie na rynku (czyli wartości rynkowej), albo też ich ceny nie będą porównywalne.

Niestety, stosowanie wartości rynkowej w momencie dostawy towarów może mieć bardzo niekorzystne skutki, jeśli cena towaru wzrośnie, np. jeśli grunt, który kupiliśmy – powiedzmy – dwa lata temu za 100 tys. zł, dziś kosztuje 1 mln zł.

Rozumie się przez to całkowitą kwotę, jaką – w celu uzyskania w danym momencie danych towarów lub usług – nabywca lub usługobiorca (na tym samym etapie sprzedaży jak ten, na którym dokonywana jest dostawa towarów lub świadczenie usług) musiałby w warunkach uczciwej konkurencji zapłacić niezależnemu dostawcy lub usługodawcy na terytorium kraju.

W przypadku gdy nie można ustalić porównywalnej dostawy towarów lub świadczenia usług, przez wartość rynkową rozumie się:

a) w odniesieniu do towarów – kwotę nie mniejszą niż cena nabycia towarów lub towarów podobnych, a w przypadku braku ceny nabycia koszt wytworzenia, określone w momencie dostawy,

b) w odniesieniu do usług – kwotę nie mniejszą niż całkowity koszt poniesiony przez podatnika na wykonanie tych usług (art. 2 pkt 27b ustawy o VAT).