Osoba, która zgadza się na firmowanie cudzej działalności, musi się liczyć z ewentualnymi sankcjami m.in. ze strony fiskusa. Niemniej również w tym przypadku urzędnicy skarbówki muszą trzymać się procedur egzekwowania daniny. Potwierdza to jeden z ostatnich wyroków Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Sprawy dotyczyły kobiety, która zarejestrowała działalność, żeby udawać, że handluje ubraniami. Faktycznie sprzedażą odzieży zajmowała się inna pani, która wcześniej miała zarejestrowaną własną firmę. Dopóki swoje zyski mogła opodatkowywać 3-proc. ryczałtem ewidencjonowanym, dopóty nie ukrywała się przed fiskusem. Kiedy jednak w marcu 2008 r. w związku z przekroczeniem wielkości obrotów utraciła prawo do zryczałtowanej formy opodatkowania, zaczęła szukać firmanta. I znalazła go w osobie skarżącej, która zgodziła się zarejestrować firmę na siebie.
Fiskus wykrył oszustwo. Nie miał wątpliwości, że kobiety wykorzystały firmanctwo, żeby jedna z nich, tj. ta, która faktycznie zajmowała się handlem, mogła uniknąć 40-proc. stawki PIT. W konsekwencji wydał decyzje wymiarowe za 2008 i 2009 r.
Kobieta zaskarżyła je, a Wojewódzki Sąd Administracyjny w Łodzi unieważnił. Kwestią zasadniczą w sporze okazało się ustalenie, kto jest podatnikiem. WSA uznał, że skarżąca jako firmant nim nie jest. A skoro tak, to nie mogła być adresatem decyzji wymiarowych określających wysokość zobowiązania podatkowego.
Racji fiskusowi nie przyznał też NSA. W jego ocenie, gdy fiskus uznaje kogoś za firmanta, to nie może stawiać znaku równości między nim a podatnikiem. Zgodził się, że firmantka nie była podatnikiem. Była nim kobieta, która faktycznie prowadziła działalność.
– W takiej sytuacji adresatem decyzji wymiarowych określających zobowiązanie jest podatnik, a nie firmant – podkreślała sędzia sprawozdawca Grażyna Nasierowska.
Sąd kasacyjny podkreśli, że firmant nie unika w takim przypadku odpowiedzialności. Ale odpowiada za dług podatkowy jako osoba trzecia, gdy podatnik go nie zapłaci. Wyroki są prawomocne.
sygnatura akt: II FSK 3038-3039/13