Ministerstwo Finansów pracuje nad nowym podatkiem obrotowym, który miałyby płacić sklepy. Prawdopodobnie będzie miał on różne stawki, rosnące wraz z wykazywanym obrotem. Ma się też pojawić kwota wolna dla sklepów o najniższych obrotach. Projekt ma być gotowy jeszcze w tym miesiącu.

Zdaniem ministra finansów Pawła Szałamachy progresywny podatek mógłby dać szansę na rozwój mniejszym sklepom. – Firmy, które wychodzą z kwoty wolnej, mają etap średniego rozwoju, później stają się już gigantami (...). Jeśli giganci działaliby agresywnie, to ryzykują tym, że klienci ze swoją gotówką odpłyną do innej części sektora. Zaszywamy niejako wewnątrz tej konstrukcji podatku mechanizm napędzający konkurencję – wskazał minister na poniedziałkowej konferencji prasowej.

Może się jednak okazać, że z nowego podatku trzeba się będzie wycofać z powodu niezgodności z regulacjami Unii Europejskiej. Przewidują one, że nie można nakładać żadnych podatków obrotowych, które przypominałyby swoją konstrukcją VAT. Co więcej – nie mogą one różnicować warunków działania na rynku.

To właśnie dyskryminacja jednych podatników wobec innych skłoniła Trybunał Sprawiedliwości UE do obalenia węgierskiego podatku od sieci handlowych (wyroku z 5 lutego 2014 r., sygn. C-385/12, Hervis Sport). W rezultacie Węgry wycofały się z tego podatku, ale zastąpiły go opłatą „od nadzoru nad żywnością". Ze względu jednak na podobną konstrukcję i różne stawki zależne od obrotu nowa danina trafiła pod lupę Komisji Europejskiej. W rezultacie Budapeszt zdecydował się zawiesić pobieranie i tej opłaty.

Wiele lat wcześniej kłopoty ze swoim podatkiem obrotowym miała Dania. Wprowadzono go w 1988 r., ale już cztery lata później luksemburski Trybunał uznał go za niezgodnym z prawem unijnym. W wyroku w sprawie Dansk Denkavit (C-200/90) sędziowie zwrócili uwagę, że zanadto przypomina on VAT i tym samym go niejako dubluje. Okazało się bowiem, że duńską daninę zapłaconą na wcześniejszych etapach obrotu można było odliczać od podatku należnego (podobnie jak VAT).

Niektórym krajom unijnym udało się wprowadzić podatki obrotowe bez naruszania wspólnotowych dyrektyw. Tak stało się we Włoszech z podatkiem IRAP. Tak jest również w niektórych krajach związkowych Austrii, gdzie podatek obrotowy płaci się od usług turystycznych. I choć zarówno w przypadku Włoch, jak i Austrii spór o te podatki sięgnął Trybunału Sprawiedliwości UE, to jego wyroki potwierdziły legalność tych danin.

Powiedzieli dla "Rz"

Adam Bartosiewicz, doradca podatkowy w kancelarii EOL

W orzecznictwie TS UE można się spotkać z poglądem, że zakazane jest ustanawianie podatków, które mają cechy VAT. Chodzi o powszechny sposób jego stosowania, ustalenie jego kwoty według ceny, jego pobór na każdym etapie procesu produkcji lub dystrybucji, przyznanie prawa do odliczenia od podatku należnego oraz o to, że ostateczne obciążenie podatkowe ponosi konsument końcowy. Prawdopodobnie polski podatek nie miałby wszystkich tych cech.

Jednak za naruszające dyrektywy mogą być uznane także takie podatki, które tworzą zagrożenie dla funkcjonowania wspólnego systemu VAT, zakłócając warunki konkurencji na poziomie krajowym lub unijnym.

Taki zaś skutek może mieć planowany podatek.

Mariusz Korzeb, doradca podatkowy, ekspert Pracodawców RP

Cele nowego podatku, czyli wsparcie mniejszych sklepów i ułatwienie im konkurowania z wielkimi sieciami, wydają się słuszne. Jednak twórcy ustawy wprowadzającej nową daninę powinni bardzo uważnie przeanalizować dyrektywę dotyczącą VAT, a także orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE. Wielokrotnie zajmował się on bowiem próbami wprowadzania podatków obrotowych. Z jego orzecznictwa wynika – jak choćby w przypadku węgierskiego podatku od sieci handlowych – że nie mogą one dyskryminować niektórych grup podatników. Trzeba też pamiętać, aby nowy podatek różnił się od VAT. Jeśli uda się te zasady precyzyjnie odzwierciedlić w ustawie, to jest szansa, że nie zostanie ona uznana za sprzeczną z prawem UE.

Tomasz Michalik, doradca podatkowy, partner w kancelarii MDDP

Polska jest krajem Unii Europejskiej. W dziedzinie podatków obrotowych i w ogóle regulacji rynku obowiązują nas więc unijne reguły. Po pierwsze, podatki od obrotu nie mogą być „drugim VAT", a więc daniną z cechami tego podatku. Po drugie, takie podatki nie mogą dyskryminować jednych podatników względem drugich. Dlatego odejście od pierwotnego pomysłu opodatkowania powierzchni sklepów wydaje się krokiem w dobrym kierunku, aczkolwiek niewystarczającym, jeżeli zasady opodatkowania będą zróżnicowane. W pracach nad nowym podatkiem należy się też zastanowić, czy będzie w interesie społecznym nakładanie go na tak wrażliwe społecznie i rynkowo punkty sprzedaży jak apteki czy księgarnie.

Wojciech Morawski, prof. Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, Katedra Prawa Finansów Publicznych

Uważna lektura uzasadnienia wyroku w sprawie węgierskiego podatku obrotowego pozwala stwierdzić, że same tylko wyższe stawki dla sklepów o większych obrotach nie są dyskryminujące. Zastrzeżenia sędziów wzbudziła raczej duża rozpiętość tych stawek, od 0,1 proc do 2,5 proc. obrotu. Istotny był też kontekst, tj. sumowanie podstawy opodatkowania w wypadku podmiotów powiązanych. Mogło to oznaczać ukrytą dyskryminację podmiotów zagranicznych. Wyrok ten nie był zresztą jednoznaczny i pozostawiał ostateczne rozstrzygnięcie sądowi krajowemu. Wydaje się zatem, że propozycja zróżnicowania stawek podatku od sklepów proporcjonalnie do ich obrotu wcale nie musi, lecz tylko może naruszać prawo unijne.