Inwestycje zagraniczne znalazły się w stanie zapaści. Jak dowiedziała się „Rz”, od lipca do września ponad połowa z 14 specjalnych stref ekonomicznych nie podpisała ani jednej umowy z nowymi inwestorami. To oznacza, że trzeci kwartał był jeszcze słabszy od fatalnego pod tym względem pierwszego półrocza, gdy liczba zezwoleń inwestycyjnych spadła prawie o połowę – do 59 ze 102 w pierwszym półroczu 2008. W porównaniu z tym ostatnim słabsze było całe dziewięć miesięcy tego roku, kiedy to w strefach podpisano tylko 73 umowy.

[wyimek]160 mld dol. to skumulowana wartość inwestycji zagranicznych w Polsce[/wyimek]

Równie kiepsko wygląda wartość tegorocznych inwestycji. Z końcem ubiegłego roku do stref przestały wchodzić duże koncerny. Większość wydawanych zezwoleń dotyczyła małych firm, w dodatku najczęściej z polskim kapitałem. Przez trzy kwartały 2009 roku przedsiębiorcy w strefach zobowiązali się wydać na nowe przedsięwzięcia zaledwie 1,9 mld zł – o prawie jedną trzecią mniej w porównaniu z jednym tylko, pierwszym kwartałem 2008 roku, kiedy to nakłady sięgnęły 2,7 mld zł.

Inwestycyjny zjazd w dół trwa zresztą od dłuższego czasu i na dodatek stale przyspiesza. Według ONZ-owskiej agendy ds. handlu i rozwoju UNCTAD w 2008 roku wartość inwestycji zagranicznych w Polsce spadła o 27 proc. Tymczasem z danych NBP wynika, że pomiędzy sierpniem ubiegłego roku a lipcem bieżącego roku napływ wszystkich inwestycji do Polski, nie tylko tych w specjalnych strefach, zmniejszył się w porównaniu z poprzednimi 12 miesiącami trzykrotnie – z 23,4 do 6,2 mld dolarów.

Czy to już dno? Strefy wciąż nie wiedzą. Jedna z największych pod względem nakładów Wałbrzyska SSE wydała w trzecim kwartale tylko jedno zezwolenie, za to w czwartym liczy na przynajmniej trzy. – Nie wiemy jednak, czy to zapowiada koniec kryzysu – zaznacza Dagmara Wolska z Działu Promocji WSSE.

Bardziej sceptyczni są za to eksperci. – Może być jeszcze gorzej, bo dla inwestycji końcówka roku jest zazwyczaj słabsza – mówi „Rz“ Kiejstut Żagun z KPMG. A zdaniem Andrzeja Kanthaka, byłego prezesa Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych, przełomu nie należy się spodziewać także w pierwszej połowie roku 2010. – Kryzys dopiero nas ogarnia. A w światowej gospodarce nic nie wskazuje, by inwestycje miały szybko ruszyć – twierdzi Kanthak.

Według UNCTAD globalne napływy inwestycji spadną w tym roku do 1,2 biliona dolarów z 1,7 biliona w 2008. A większego ożywienia można się spodziewać dopiero w roku 2011.

W trzecim kwartale inwestorów brakowało zwłaszcza w północnych regionach Polski. W Słupskiej SSE od początku roku nie podpisano jeszcze ani jednej umowy inwestycyjnej, podobnie jak w Warmińsko-Mazurskiej, Pomorskiej i Suwalskiej. Ale tak samo było w Kamiennogórskiej, Legnickiej, Tarnobrzeskiej i Starachowickiej. I choć najważniejszym hamulcem był światowy kryzys, to, według ekspertów, za spadek wielkości inwestycji odpowiada także rząd. Jak twierdzi Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha, w obecnej sytuacji gospodarczej konieczne jest elastyczne dostosowywanie przepisów do zmieniającej się sytuacji gospodarczej. – Na kryzysie moglibyśmy skorzystać, gdyby rząd działał szybko. Tego brakuje – uważa Sadowski.

Jak twierdzi Tomasz Konik z Deloitte, coraz większym problemem staje się opóźnianie zapowiadanych zmian w prawie, np. w ustawie o strefach. Kolejnym kłopotem jest przewlekanie procedur. Warmińsko-Mazurska SSE na przykład twierdzi, że brak umów w trzecim kwartale to rezultat opóźnienia w wydaniu nowych rządowych rozporządzeń dotyczących planów rozwoju SSE. – Stare wygasły, a bez aktualnych nie mogliśmy wydawać zezwoleń – tłumaczy szef Warmińsko-Mazurska SSE Wojciech Goljat.

Gdyby urzędnicy działali sprawniej, wielkość kwartalnych nakładów mogłaby się pewnie zwiększyć. Polska bowiem wciąż pozostaje atrakcyjnym krajem dla inwestorów. Choć napływ inwestycji mocno się skurczył, wśród państw „nowej UE” byliśmy w ubiegłym roku największym krajem przyjmującym. Dysponujemy także najwyższą wartością bezpośrednich inwestycji zagranicznych skumulowanych – łączne ich zasoby warte są blisko 160 mld dolarów.

Według prognoz PAIiIZ możemy przyciągać zwłaszcza inwestycje z branż wysokich technologii. Już teraz blisko jedna trzecia portfela nowych projektów przygotowywanych przez agencję to nowoczesne usługi biznesowe. Zdaniem Sławomira Majmana, prezesa PAIiIZ, mamy szanse, by w obecnym stanie światowej gospodarki wypaść pod względem inwestycji lepiej niż inne kraje. – Zapewniamy inwestorom stabilność ekonomiczną. A to towar, którego teraz brakuje – twierdzi Majman.

To jednak może nie wystarczyć. M.in. dlatego, że – jak twierdzi doradzający inwestorom Wojciech Szelągowski – pomimo zapowiedzi uproszczenia procedur związanych z rozpoczynaniem inwestycji nic nie zmieniło się na lepsze.

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora [mail=a.wozniak@rp.pl]a.wozniak@rp.pl[/mail][/i]

[ramka][b]Inwestorzy omijają starą Europę[/b]

Spadek napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych najbardziej odczuwa Europa Zachodnia – w 15 krajach starej UE ich wartość zmalała w ubiegłym roku o prawie 50 proc. Z kolei kraje Europy Środkowo-wschodniej odczuły inwestycyjne spowolnienie stosunkowo łagodnie. W 2008 roku łączny napływ BIZ do nowych państw UE zmniejszył się tylko o 7 proc. Natomiast w krajach rozwijających się wartość inwestycji zaczęła bardzo szybko rosnąć. W Azji odnotowano w ubiegłym roku wzrost na poziomie 16 – 17 proc., w Afryce sięgnął 27 proc. Dlatego łączny udział krajów rozwijających się w globalnym napływie inwestycji zagranicznych wzrósł do rekordowych 43 proc.

UNCTAD przewiduje, że inwestycje, zwłaszcza w krajach rozwiniętych, powinny się ożywić w przyszłym roku. Ich globalny napływ powinien wtedy wzrosnąć do 1,4 bln dol. W roku 2011 zwiększy się do 1,8 bln dol. Ale wzrost będzie zależał od tempa odbudowy światowej gospodarki i poprawy klimatu do inwestowania. Duże znaczenie będą miały efekty pomocy publicznej nakierowanej na ograniczenie skutków kryzysu.

[i]—adw[/i][/ramka]

[ramka][b]Adam Żołnowski PricewaterhouseCoopers[/b]

Przypomnijmy, jak wyglądał poprzedni kryzys: po pierwszym roku wielkiego spadku inwestycji wydawało się, że nastąpi odbicie, ale w następnym roku było znowu obniżenie, a w kolejnym jeszcze jedno. Biorąc pod uwagę cykle napływu inwestycji, można więc oczekiwać takiego trzyletniego okresu. Sytuacja może się poprawić, jeśli lepsze będą prognozy wzrostu gospodarczego. Ale na razie Komisja Europejska zakłada, że dopiero trzeci i czwarty kwartał przyszłego roku będą pozytywne. [/ramka]