Przypomniał o tym minister finansów w piśmie z 3 czerwca br. (odpowiedź na interpelację poselską nr 3104). Nie przekonał go argument, że zerowe deklaracje to uciążliwość nie tylko dla firm, ale i urzędników. Przepisy są bowiem jasne: podatnicy muszą składać deklaracje miesięczne (do 25 dnia następnego miesiąca) lub kwartalne (do 25 dnia następnego kwartału, dotyczy to tzw. małych podatników). Bez względu na to, czy wystąpił obowiązek podatkowy, czy nie. Minister argumentuje, że to dobre rozwiązanie dla samych przedsiębiorców. Jeśli bowiem nie pamiętają o deklaracji, urząd im o tym przypomni. Pozwala to uniknąć konsekwencji, „które mogłyby być bardziej dotkliwe, jeżeli dopiero po jakimś czasie w trakcie kontroli wyszłoby na jaw, że podatnik nie rozliczył podatku” – czytamy w odpowiedzi resortu.
Ponadto jeśli podatnik nie składa deklaracji, urząd nie wie, co się dzieje w jego firmie. Tak więc „musiałby za każdym razem w przypadku niezłożenia deklaracji wzywać podatnika do złożenia wyjaśnień, co byłoby uciążliwe nie tylko dla samego podatnika, ale również zwiększałoby obciążenie urzędu”.
Jest jednak szansa na to, że już niedługo przedsiębiorcy będą mogli odpocząć od formularzy i to bez ryzyka spotkania z fiskusem. Przepisy wprowadzają bowiem możliwość zawieszenia działalności, z czym się wiąże zwolnienie z obowiązku składania deklaracji VAT.