Przekonały się o tym zwłaszcza te firmy, które udzieliły pożyczek denominowanych (a więc udzielanych w polskiej walucie, ale z kwotą określoną jako równowartość obcej waluty) i poniosły straty.

Wypłacany kapitał pożyczki jest z podatkowego punktu widzenia neutralny. Nie jest przychodem dla pożyczkobiorcy, ale też i kosztem dla pożyczkodawcy w chwili przekazania środków. Nie jest też odpowiednio kosztem dla pożyczkobiorcy i przychodem dla pożyczkodawcy w chwili ich zwrotu. Jest to konsekwencją tego, że pieniądze są pożyczane pod tytułem zwrotnym, nie stanowią definitywnego przysporzenia, w tej samej kwocie są przekazywane pożyczkobiorcy i później zwracane pożyczkodawcy, i tym samym niezasadne byłoby traktowanie ich jako przychodu i kosztu.

Ten z pozoru naturalny wniosek przestaje być jednak taki oczywisty i wywołuje liczne kontrowersje w przypadku pożyczek denominowanych.

Przedsiębiorca udziela w maju 2004 r. pożyczki (równowartość w PLN 100 000 USD). Zastrzega obowiązek zwrotu tak samo wyliczonej kwoty w maju 2008 r. W 2004 r. na konto pożyczkobiorcy trafia 400 000 zł (kurs USD/PLN 4,0). Ze względu jednak na wahania kursów walutowych w 2008 r. przedsiębiorca otrzyma – jako zwrot pożyczki (pomijając odsetki) – jedynie 220 000 zł (kurs USD/PLN 2,2). Ekonomiczna strata pożyczkodawcy, który pożyczył 400 000 zł, by otrzymać niewiele ponad połowę tej kwoty po czterech latach, jest ewidentna (tak samo zresztą, jak ekonomiczny zysk pożyczkobiorcy). Gdy odwrócimy sytuację, strata mogła stać się udziałem pożyczkobiorcy (gdyby wskutek wzrostu kursu waluty musiał oddać więcej, niż pierwotnie pożyczył).

Mimo że w sensie ekonomicznym korzyść jednej i strata drugiej strony jest oczywista, okazuje się, że w świetle poglądów przeważającej większości organów podatkowych oraz dużej części sądów administracyjnych podatkowo nie ma żadnego znaczenia. Skoro bowiem, zgodnie z przepisami, przekazanie i zwrot kapitału pożyczki nie są przychodem ani kosztem, nie mogą też wpłynąć w żadnym wypadku na wynik podatkowy stron. Potwierdził to Wojewódzki Sąd Administracyjny w Szczecinie w wyroku z 10 kwietnia 2008 r. (I SA/Sz 13/2008). Sąd stwierdził, że skoro w świetle art. 16 ust.1 pkt 10 lit. a ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych (ustawy o CIT) nie uważa się za koszty uzyskania przychodów wydatków na spłatę pożyczek a wydatki na spłatę pożyczek to nie tylko zwrot nominalnej kwoty, ale wszystkie inne konieczne do zaspokojenia wierzyciela, to tym samym realna zmiana wysokości spłacanej pożyczki spowodowana wahaniami kursów walutowych nie powinna mieć podatkowego odzwierciedlenia (stan faktyczny w sprawie był bardziej skomplikowany niż zwykła pożyczka denominowana, ale nie zmienia to konkluzji orzeczenia). Warto dodać, że wyrok został wydany na skutek orzeczenia kasacyjnego NSA po odwołaniu dyrektora Izby Skarbowej w Szczecinie. We wcześniejszym wyroku szczeciński WSA co do zasady zgodził się z podatnikiem, wskazując, że wydatek związany ze zmianą kapitału pożyczki wskutek wzrostu kursu walut w chwili jej zwrotu (potrącenia) zwiększa koszty uzyskania przychodu na ogólnych zasadach. To pierwotne podejście było jednak pewnym ewenementem.

O rozliczaniu strat przy pożyczkach denominowanych NSA mówił również w wyrokach z 9 maja 2000 r. (III SA 1804/ 99) oraz z 8 lutego 2000 r. (SA/Rz 2044/98).

Trudno nie zauważyć, że podejście prezentowane przez NSA ignoruje nie tylko realia ekonomiczne, ale też proste założenie stojące u podstaw przepisu o traktowaniu podatkowym zwracanych pożyczek. Pożyczka dlatego nie jest kosztem, że wcześniej w tej samej kwocie wpłynęła na konto. Założenie to jednak nie sprawdza się w przypadku pożyczek denominowanych, bo kwoty się różnią. W efekcie rozbieżność między rzeczywistością ekonomiczną a podatkową jest szczególnie widoczna.

Oczywiście trzeba też oddać sprawiedliwość sądowi, że zajmowane przezeń stanowisko ma pewne oparcie w literalnym tekście ustawy (choć można dyskutować, czy wydatek w części przewyższającej kwotę pierwotnej pożyczki jest nadal wydatkiem „na spłatę pożyczki”) i postulat zmian należałoby raczej kierować do ustawodawcy. Chciałoby się jednak, aby sądy częściej wychodziły poza literalną wykładnię przepisów i uwzględniały szerszy kontekst ekonomiczny, w którym te przepisy powstały.

Konsekwencja takiego stanowiska jest dla przedsiębiorców czytelna: w przypadku uzależnienia wysokości spłaty części kapitałowej pożyczki od mierników walutowych (czy jakichkolwiek innych), ewentualne zyski lub straty na tej części są podatkowo nieaktywne, tzn. nie wykazuje się ich w rozliczeniach podatkowych. Przeciwne podejście naraża przedsiębiorcę na spór z organami podatkowymi, który nawet po dojściu do etapu sądowego prawdopodobnie zakończy się dla niego negatywnie.

Natomiast stanowisko fiskusa i sądów otwiera pole do optymalizacji podatkowej pożyczek, zwłaszcza w przypadku transakcji transgranicznych, przy założeniu że w ustawodawstwie i jurysdykcji podatkowej kraju siedziby drugiej strony transakcji panują bardziej realistyczne zasady w zakresie rozpoznawania przychodów i kosztów związanych z pożyczkami. Skoro bowiem wydatki na spłatę pożyczek w Polsce nie są przychodem ani kosztem, wystarczy, że polski pożyczkodawca udzielając pożyczki, uzależni kwotę spłaty od miernika, którego wartość według uzasadnionych przypuszczeń i rzetelnych analiz będzie rosła w dłuższym okresie. Dzięki temu spółka będąca pożyczkodawcą otrzyma jako spłatę pożyczki kwotę znacznie przewyższającą pierwotnie zaangażowany kapitał, która nie będzie stanowiła przychodu podatkowego. Aby zabezpieczyć pożyczkobiorcę przed zbyt dużymi wahaniami, wystarczy w umowie zamieścić klauzulę limitującą nominalny wzrost kapitału pożyczki („nie więcej niż…”), do tego uzyskać potwierdzenie opisywanej interpretacji przepisów od ministra finansów w trybie art. 14b ordynacji podatkowej (co przy wspomnianej linii orzeczniczej sądów i rozpowszechnionym podejściu organów podatkowych nie powinno być trudne) i przepis na zysk wolny od opodatkowania u pożyczkodawcy jest gotowy.

Oczywiście wskazany sposób optymalizacji podatkowej nie jest całkowicie wolny od ryzyka i trudno go uznać za właściwy do generowania zysku na pożyczkach. Jest on jednak prostą konsekwencją poglądów prezentowanych przez organy podatkowe oraz sądy administracyjne. Pokazuje to, że brak racjonalności ekonomicznej w forsowanych rozwiązaniach i interpretacjach podatkowych może niekiedy powodować odmienne od zamierzonych skutki.

Autor jest doradcą podatkowym, partnerem w Taxpoint