Jeśli tego nie zrobi, może przegrać sprawę. Tak wynika z wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Olsztynie z 12 grudnia 2007 r. (I SA/Ol 534/07). Powodem uchylenia decyzji był brak analizy opinii dotyczących zasadności zawarcia przez spółkę umów forwardu (co to takiego - patrz ramka). Organ podatkowy zakwestionował zaliczenie do kosztów uzyskania przychodów 66 mln zł strat poniesionych na skutek wykonania tych umów.

Spółka zawarła w styczniu 2000 r. jako wykonawca z inną spółką jako generalnym wykonawcą, działającym na rzecz inwestora, kontrakty na budowę tłoczni gazu dla systemu gazociągów tranzytowych na terytorium Polski. Zakończenie realizacji kontraktów ustalono na marzec 2002 r. Spółka (przewidując wysokość wydatków na zakup urządzeń i podzespołów niezbędnych do realizacji kontraktów) zawarła z inną spółką (z Zurychu), jako podmiotem zabezpieczającym, kontrakty terminowe forward na zakup walut obcych.

W kontraktach, z których pierwszy podpisano w kwietniu 2000 r. a ostatni w sierpniu 2002 r., wskazywano ilość kupowanej waluty, jej rodzaj, kurs, po jakim będzie kupowana, oraz termin zakupu. Ponieważ kontrakty na budowę tłoczni nie weszły w życie w pierwotnym terminie a rozpoczęcie robót było przesuwane w czasie, również transakcje walutowe nie były przez spółkę realizowane w ustalonych terminach, lecz przekładane na następne poprzez tzw. rolowanie.

Rolowanie kontraktów w latach 2000, 2001 i częściowo 2002 skutkowało coraz wyższym i mniej korzystnym dla spółki kursem złotego do waluty, uzgodnionym w umowach. Ponieważ jednak w tym okresie nie występowało zapotrzebowanie na waluty określone w kontraktach, gdyż budowa tłoczni nie była prowadzona, spółka nie nabywała fizycznie walut w kwotach wynikających z kontraktów terminowych, lecz zawierała transakcje odwrotne – sprzedaży waluty po tym samym kursie i z tą samą datą zapadalności co w pierwotnym kontrakcie. Następnie zawierała kolejny kontrakt terminowy na zakup waluty z nową datą zapadalności i po kursie odpowiednio zindeksowanym w stosunku do kursu wcześniejszego kontraktu.

Organy podatkowe ustaliły, że na skutek kompensaty zobowiązań i należności oraz w związku ze znaczną rozbieżnością między kursami określonymi w „rolowanych” przez długi okres kontraktach a aktualnymi wtedy kursami walut spółka straciła na transakcjach około 66 mln zł, co ujęła w kosztach uzyskania przychodów 2002 r. Urzędnicy ustalili dodatkowo, że spółka na sfinansowanie kosztów tych operacji finansowych pożyczała walutę od spółki z Zurychu. Odsetki od tych pożyczek zaliczyła do kosztów uzyskania przychodów. To organy podatkowe również zakwestionowały.

W decyzji stwierdziły, że kontrakty forwardu nie miały charakteru zabezpieczającego, ponieważ faktycznie nie było przedmiotu zabezpieczenia. Przyjęły więc, że zawarcie przez spółkę kontraktów zabezpieczających przed dniem wejścia w życie umów na budowę tłoczni gazu, które znajdowały się dopiero w fazie wstępnych porozumień, było przedwczesne i ekonomicznie nieuzasadnione.

Zaliczenie do kosztów uzyskania przychodów roku 2002 wydatków z kontraktów forwardu naruszało art. 15 ust. 1 i 4 ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych. Zgodnie z tymi przepisami kosztami uzyskania przychodów są koszty poniesione w celu osiągnięcia przychodów. Koszty te są potrącalne tylko w tym roku podatkowym, którego dotyczą. Zatem, aby było możliwe potrącenie w 2002 r. kosztów poniesionych z tytułu zamknięcia transakcji terminowych, musiałyby w momencie ich zawarcia wystąpić zdarzenia gospodarcze pozwalające uznać, że koszty te są związane i mają wpływ lub mogą przyczynić się do osiągnięcia konkretnych przychodów w tym roku lub w latach następnych. Tymczasem w roku 2002 nie weszły w życie nawet umowy dotyczące budowy, nastąpiło to dopiero pod koniec 2003 r., a prace rozpoczęto z początkiem 2004 r. Koszty dostaw i przychody wystąpiły w jeszcze późniejszym okresie. W 2002 r. spółka nie podpisała żadnych umów z kontrahentami zagranicznymi i nie przedstawiła żadnych faktur na zakup urządzeń, które byłyby przeznaczone lub wykorzystywane do budowy tłoczni gazu. Nie była więc zobligowana do ponoszenia jakichkolwiek wydatków, a tym samym do zabezpieczania płatności. Brak było zatem związku między wydatkami na kontrakty zabezpieczające i osiąganymi przychodami w następnych latach z tytułu realizacji tłoczni gazu.

Z tym stanowiskiem nie zgadzał się pełnomocnik spółki. Twierdził, że nie można działań podejmowanych w latach 2000 – 2002 oceniać według wiedzy posiadanej w roku 2006. Prowadzenie działalności gospodarczej jest nastawione na osiąganie przychodów, ale racjonalnie działający przedsiębiorca musi zabezpieczyć się przed niespodziewanymi zdarzeniami powodującymi nadmierne koszty jej prowadzenia. W latach 2000 – 2002 spółka oczekiwała natychmiastowego rozpoczęcia budowy i nie wiedziała, że nastąpi to dopiero w roku 2004. Zawarcie kontraktów forwardu było narzędziem ograniczającym ryzyko kursowe, a powodem ich przedłużania, mimo spadku kursu waluty, było wciąż istniejące zobowiązanie wobec klienta do wybudowania tłoczni gazu. Pełnomocnik w toku postępowania, na poparcie swego stanowiska, przedłożył opinię profesora z akademii ekonomicznej dotyczącą zasadności podjętych przez spółkę działań finansowych oraz drugą opinię dotyczącą aspektów kwalifikowania wydatków jako kosztów podatkowych ze szczególnym uwzględnieniem kontraktów typu forward.

Brak odniesienia się do tych opinii przesądził o uchyleniu decyzji organu odwoławczego. Sąd uzasadniając wyrok, stwierdził, że jedna z ekspertyz jest ekspertyzą prawną, prawo zaś nie może być przedmiotem dowodu. Należało wdać się w polemikę i zbijać argumenty z tej opinii. Druga jest opinią prywatną, ale może funkcjonować jako dowód w rozumieniu art. 180 ordynacji podatkowej i również musi zostać poddana merytorycznej analizie. Tym bardziej że była sporządzona na podstawie stanu faktycznego rozpatrywanej sprawy. Nie wystarczy włączenie dokumentów do akt i stwierdzenie, że organ podatkowy ma inny pogląd na sprawę. Rozpatrywane zagadnienia wykraczają poza kwestie prawne, dlatego też organy podatkowe powinny rozważyć powołanie biegłego. Pełnomocnik spółki nie sugerował wprawdzie potrzeby przeprowadzania takiego dowodu, jednak w opinii sądu ona istniała. W sprawie nie rozstrzygnięto bowiem, czy przy zawarciu kontraktów typu forward inwestycja musi być już rozpoczęta.

Walutowy kontrakt forward to najczęściej spotykana umowa na rynku finansowym. Dotyczy zakupu lub sprzedaży walut w określonym terminie w przyszłości według określonego kursu, ustalonego w dniu jej zawarcia. Koncepcja umowy forwardu jest podobna do umowy przedwstępnej. Strony uzgadniają, że w określonym czasie w przyszłości będzie między nimi zawarta umowa sprzedaży określonego dobra, po uzgodnionej z góry cenie.

Umowy takie są w praktyce zawierane przy kontraktach długoterminowych w celach zabezpieczających. Ich zadaniem jest zmniejszenie lub wyeliminowanie ryzyka wahań kursów walut. Przy czym nie chodzi tu o ryzyko powstałe w momencie zaciągnięcia zobowiązania czy wystawienia faktury, ale raczej o ryzyko niedoszacowania rzeczywistych kosztów realizacji projektu, w stosunku do rzeczywistych wpływów z kontraktu. Zabezpieczając ryzyko kursowe, spółka zabezpiecza odpowiedni próg zyskowności projektu na etapie podpisywania kontraktu, a nie dopiero w trakcie jego realizacji.