Taki wniosek płynie z wyroku Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 19 kwietnia 2016 r. (I ACa 11/160) w sprawie fryzjerek, które po roku współpracy w ramach spółki cichej, rozstały się w nieprzyjemnych okolicznościach.

Salon kontra Studio

Agnieszka R. zatrudniła Renatę A. w swoim nowo otwartym Studiu Fryzjerskim A.R. – najpierw na pół, a potem na cały etat. Po dwóch latach zawarła z pracownicą umowę spółki cichej: Renata A. miała wnieść do przedsiębiorstwa Agnieszki R. wkład w postaci wyposażenia salonu fryzjerskiego (meble, kosmetyki, sprzęt), nakładów na remont lokalu oraz strony internetowej. W zamian mogła partycypować w zyskach, będąc nadal etatowym pracownikiem. Otrzymała od wspólniczki pełnomocnictwo do kont firmy.

W obrocie nazwa działalności występowała w różnych konfiguracjach. Na pieczątce tylko jako Studio Fryzjerskie A.R., ale już na szyldzie widniał napis Studio Fryzjerskie „ARRA". Studio miało stronę internetową pod adresem ze skrótem „arra". Zarejestrowała ją Agnieszka R. Na stronie widniały zdjęcia fryzur i wpisy obu pań.

Po roku między wspólniczkami zaczęło zgrzytać. Agnieszka R. spodziewała się dziecka i przez dwa miesiące była na zwolnieniu, potem poszła na urlop macierzyński. W tym czasie Renata A. bez zgody wspólniczki wypłaciła z rachunku 9 tys. zł, a po zablokowaniu dostępu do konta pobrała z miesięcznego utargu 3 tys. zł. Następnie zaczęła przygotowania do uruchomienia własnej firmy fryzjerskiej o nazwie Salon Fryzjerski „ARRA", a więc łudząco podobnej do firmy zarejestrowanej przez Agnieszkę R. Swoją działalność Renata A. zaczęła reklamować na stronach internetowych dotyczących usług fryzjerskich oraz na stronie pod adresem bliźniaczo podobnym do adresu Studia „ARRA". Umieściła na niej nawet wpis sugerujący, iż Salon „ARRA" powstał w wyniku przekształcenia Studia „ARRA", które uległo rozpadowi i którego działalność Renata A. kontynuuje jako współtwórczyni jego marki. Na stronie wykorzystała zdjęcia fryzur należące do wspólniczki, a na jednej z branżowych stron promowała nowy salon zdjęciem wizytówki Studia „ARRA". Z firmy Agnieszki R. zabrała część kartotek klientek. Wszystko to działo się w trakcie obowiązywania pomiędzy paniami zarówno stosunku pracy, jak i umowy spółki cichej.

Agnieszka R. wypowiedziała Renacie A. umowę spółki cichej i rozwiązała z nią stosunek pracy, gdy tylko dowiedziała się o jej działaniach. Zarejestrowała w Urzędzie Patentowym słowno – graficzny znak towarowy „ARRA". Było już jednak za późno: Renata A. niemal po sąsiedzku otworzyła Salon „ARRA". Mimo kilkakrotnych wezwań od byłej wspólniczki do zaprzestania nieuczciwej konkurencji, nie zmieniła nazwy Salonu. Przychody Studia „ARRA" zaczęły spadać. Jak obliczyła Agnieszka R., straciła przez konkurentkę ponad 22 tys. zł.

Reklama
Reklama

W pozwie domagała się zasądzenia od byłej wspólniczki 37 844 zł tytułem naprawienia szkody wyrządzonej czynem nieuczciwej konkurencji oraz publikacji w internecie i prasie oświadczenia o rozgłaszaniu przez Renatę A. nieprawdziwych informacji i wprowadzeniu w błąd potencjalnych klientów Studia „ARRA".

Zmyłka dla klientów

Sąd okręgowy w Krakowie uznał, że pozwana naruszyła zasady uczciwej konkurencji, a także prawo do znaku towarowego przysługujące Agnieszce R. Konkurencja była nieuczciwa, bo w nazwie działalności gospodarczej prowadzonej na tym samym rynku, co firma Agnieszki R. i kierowanej do tego samego kręgu odbiorców, Renata A. użyła skrótu „ARRA", który brzmiał identycznie jak „ARRA". W ocenie sądu słowo to jest rdzeniem, który wyróżnia firmę Agnieszki R., potencjalne klientki kojarzyły je z usługami fryzjerskimi. Dlatego nie miało znaczenia, że inne elementy nazw obu firm różniły się od siebie.

– To powódka jako pierwsza zarejestrowała firmę z użyciem słowa „ARRA". To z jej działalnością rynek wiązał oznaczenie „ARRA". Pozwana, która później zaczęła używać nazwy dla oznaczenia przedsiębiorcy oraz prowadzonej przez siebie inwestycji, nie może przełamać zasady pierwszeństwa powódki. Dla ochrony przewidzianej na podstawie ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji decydujące znaczenie ma chwila rozpoczęcia używania oznaczenia. Późniejszy wpis do rejestru nie daje legitymacji do posługiwania się nazwą, jeżeli podlega ona ochronie ze względu na uprzednie używanie jej przez stronę powodową – stwierdził sąd.

Zgodził się także z Agnieszką R., że jej była wspólniczka wprowadzała w błąd potencjalnych klientów poprzez zamieszczenie w internecie informacji o rzekomym rozpadzie przedsiębiorstwa powódki oraz otwarciu nowego salonu fryzjerskiego o niemal identycznej nazwie i w tej samej lokalizacji.

Jednak sąd ocenił roszczenia Anny R. jako uzasadnione tylko w części. Ponieważ Renata A. dopuszczała się czynów nieuczciwej konkurencji przede wszystkim w Internecie, uznał, że wystarczające będzie zamieszczenie oświadczenia jedynie na stronie internetowej Salonu „ARRA" . Fakt, że strona ta już nie istniała, nie był zdaniem sądu przeszkodą, bo Renata A. mogła ją odtworzyć na czas zamieszczenia oświadczenia.

Także kwota dochodzonego odszkodowania była zdaniem sądu nadmierna. Nie można było bowiem jednoznacznie stwierdzić, ile faktycznie osób nie skorzystało z usług salonu „ARRA" na skutek działań pozwanej. Za adekwatną kwotę sąd uznał 10 tys. zł i tyle zasądził od Renaty A.

Apelację wniosła pozwana. Jej zarzuty dotyczyły m.in. nierozpoznania istoty sprawy tj. pozycji obu pań w firmie, relacji ich praw do wykorzystania zdjęć fryzur, strony internetowej oraz do oznaczenia „ARRA". Renata A. twierdziła, że Studio „ARRA" było wspólnym pomysłem jej i powódki, że razem tworzyły jego markę i stronę internetową. Poza tym treść umowy spółki cichej wykluczała możliwość uznania Renaty A. jedynie za pracownicę o ograniczonych kompetencjach. Wskazywała również, że miała prawo używać skrótu ARRA, gdyż nazwa ta zawierała skrót także jej imienia i nazwiska.

Inicjały nie do odzyskania

Sąd Apelacyjny w Krakowie stwierdził jednak na podstawie zeznań świadków, że choć salon był prowadzony przez obie panie, osobą decyzyjną w spółce była Agnieszka R. i to ona jest przedsiębiorcą występującym w obrocie pod firmą Studio Fryzjerskie „ARRA".

- Podpisując umowę spółki bez określenia praw do używania skrótu pozwana uznawała, że identyfikuje on powódkę. Nie ma więc znaczenia, kto wymyślił tę nazwę – wyjaśnił sąd.

Zauważył, że to Agnieszka R. zarejestrowała znak słowno - graficzny „ARRA" i posiada do niego prawo ochronne. Sam fakt rejestracji każe domniemywać, że znak powódki posiada zdolność odróżniającą. Zdaniem sądu domniemanie to należy przenieść także na okres sprzed rejestracji znaku. W konsekwencji to pozwana powinna udowodnić, że używanie przez nią znaku identycznego lub podobnego nie prowadziło do ryzyka wprowadzenia odbiorców w błąd. Tego Renacie A. nie udało się wykazać.

Sąd odniósł się także do zarzutów związanych z użyciem w nazwie firmy skrótu nazwiska pozwanej.

– Fakt zawiązania spółki cichej nie uprawniał pozwanej do korzystania z oznaczenia ARRA mimo, że część inicjałów pochodzi od jej nazwiska. Zgodnie z art. 434 kodeksu cywilnego firmą osoby fizycznej jest jej imię i nazwisko. Nie wyklucza to jednak włączenia do firmy określeń wskazujących na przedmiot działalności przedsiębiorcy oraz innych określeń dowolnie obranych. Powódka działała pod zarejestrowaną firmą, której elementem był skrót ARRA i to ona po raz pierwszy użyła w obrocie nazwy zawierającej ten skrót. Pozwana dodając skrót ARRA do nazwy swojej firmy naruszyła prawa powódki do firmy indywidualizującej i identyfikującej powódkę jako przedsiębiorcę w obrocie gospodarczym – stwierdził sąd.

W jego ocenie Renata A. wykorzystała internet do reklamy własnej działalności w sposób pasożytniczy, opierając się na dobrych skojarzeniach z nazwą i działalnością przedsiębiorstwa Agnieszki R. Niezależnie od własnego wkładu w rozwój przedsiębiorstwa nie miała ona prawa do wprowadzania w błąd dotychczasowych klientów Studia „ARRA".

Sąd apelacyjny utrzymał niemal w całości wyrok I instancji. To orzeczenie jest prawomocne.