Crowdfunding, czyli tzw. finansowanie społecznościowe, bije rekordy popularności.
Gorączka opanowała zwłaszcza rynek amerykański, gdzie – już prawie 20 lat temu – narodziła się koncepcja zdobycia kapitału online na założenie biznesu lub jego rozwój.
Trend z Ameryki
Zaczęło się od szukania środków na zorganizowanie trasy koncertowej zespołu Marilion. Fani zespołu, dzięki kampanii informacyjnej przeprowadzonej w internecie, zebrali 60 tys. dol. Sukces tej akcji sprawił, że jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się kolejne przedsięwzięcia finansowane przez zbiórki online.
Ale prawdziwa światowa sława crowdfundingu rozbłysła dopiero dwa lata temu, gdy Eric Migicovsky postanowił wyprodukować nowatorski zegarek, tzw. smartwatch. Szukając finansowania dla zegarka Pebble odwiedził kilkunastu inwestorów. Bezskutecznie.
Ostatecznie zwrócił się do internautów. Na portalu Kickstarter zebrał ponad 10 mln dol. To rekord wszech czasów społecznościowych zbiórek.
W sumie od kwietnie 2009 r., gdy wystartował kickstarter.com, portal ten zebrał ponad 1,3 mld dol. Przez 7 mln internautów wspartych zostało ponad 70 tys. projektów. 2,1 mln osób wspomogło co najmniej jeden kickstarterowy projekt, z tego niemal ćwierć miliona przekazało pieniądze dla dziesięć lub więcej przedsięwzięć.
Crowdfundingowa moda – po sukcesie Pebble – zawitała również do Polski. Serwisy zajmujące się społecznościowym finansowaniem przeżywają prawdziwy boom.
Grupa inwestujących w ciekawe przedsięwzięcia internautów dynamicznie rośnie, przybywa też projektów szukających wsparcia w sieci. Portale, jak polakpotrafi.pl, wspieram.to czy crowdangels.pl zalała fala ciekawych pomysłów. I one mają już swoje rekordy.
Sukces Secret Service
Np. na portalu wspieram.to, dzięki pieniądzom internautów, udało się reaktywować pismo dla fanów fantasy – Magia i Miecz. Twórcy projektu zebrali prawie 100 tys. zł, czyli niemal 400 proc. więcej, niż planowali.
O ponad 150 proc. więcej niż chcieli otrzymali również autorzy serwisu Allcool, łączącego niszowych producentów alkoholi z klientem końcowym.
Ale największy sukces do tej pory na crowdfundingowej scenie w Polsce odniósł Robert Łapiński, który postanowił reaktywować Secret Service (SS), czasopismo dla fanów gier komputerowych. Odzew ze strony internautów zaskoczył wszystkich. Projekt wsparło niemal 4 tys. osób.
– Nie było planów i założeń związanych z kwotą na koniec akcji w internecie. Zakończyła się ona sumą ok. 284 tys. zł, co niewątpliwie jest sukcesem, jako że padły wszelkie rekordy polskiego crowdfundingu. Ten odnośnie do zebranej kwoty padł już chyba w trakcie pierwszej doby trwania akcji – mówi „Rz" Robert Łapiński, prezes Idea Ahead, spółki-wydawcy SS.
Jednak poza samą sporą sumą, która pozwoliła na uruchomienie wydawnictwa, firma zyskała coś więcej. – Istotny był przekaz marketingowy. Dzięki pobiciu kilku rekordów o powrocie SS stało się bardzo głośno – podkreśla nasz rozmówca.
Pierwszy numer Secret Service ukazał się w ubiegłym tygodniu. Nakład sięgnął 50 tys. egzemplarzy. To już poważny biznes. – A pomysł na reaktywację SS pojawił się zupełnie spontanicznie w wyniku spotkania z jednym z pierwotnych założycieli pisma – wspomina Łapiński.
PARP liczy się ze zdaniem internautów
Sukces finansowania społecznościowego sprawił, że zjawiskiem tym zainteresowali się nie tylko internauci i autorzy projektów, szukających pieniędzy, ale i poważne instytucje. O crowdfundingu zupełnie na poważnie myśli Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, odpowiadająca za rozdział środków z funduszy unijnych.
PARP zastanawia się, czy elementem oceny projektów ubiegających się o wsparcie pieniędzmi z UE mogliby być sami internauci. Agencja chce wykorzystać fakt, że kampanie crowdfundingowe są naturalnym weryfikatorem i testerem jakości zgłaszanych pomysłów.
Michał Bańka, dyrektor Departamentu Wsparcia Instytucji Otoczenia Biznesu w PARP, na portalu Obserwatorfinansowy.pl, potwierdził, że finansowanie społecznościowe może być jednym ze źródeł finansowania dla projektów innowacyjnych w unijnej perspektywie 2014–2020. Według niego „ścieżka crowdfundingowa" ma być otwarta dla firm i osób fizycznych.
masz pytanie, wyślij e-mail do autora, michal.duszczyk@rp.pl
Online wygrywa z realem
Nie tylko finansowanie społecznościowe, ale też pożyczki online święcą?triumfy w naszym kraju. Wartość takich internetowych transakcji przekroczyła już ?200 mln zł, a popyt na te usługi rośnie w tempie dwucyfrowym. Liczba użytkowników portali tzw. social lending, specjalizujących się w organizowaniu aukcji, na których pożyczkodawcy i pożyczkobiorcy mogą zamieszczać swoje oferty, rośnie w Polsce o kilkadziesiąt procent rocznie. To najlepszy wynik w Europie.
Szacuje się, że w ciągu paru lat, od kiedy takie serwisy online ruszyły w naszym kraju, skorzystało z nich nawet 400 tys. osób. W Polsce działa kilka dużych serwisów pożyczek społecznościowych, np. Lendico.pl, Kokos.pl, Sekrata.pl czy Zakra.pl.
Badania wskazują, że w internecie Polacy pożyczają sobie przede wszystkim na spłatę innych zobowiązań (ponad 27 proc.), remont (18,5 proc.), zakup sprzętu AGD i RTV oraz leczenie (po 5 proc.). Z reguły minimalna kwota pożyczki to 50 zł, a maksymalna – 250 tys. zł. Średnio internauci dostają od innych użytkowników sieci 2693 zł. Online pożyczamy nie tylko od innych internautów, ale również od wyspecjalizowanych firm. ?Z tego typu usług skorzystało nawet 1,5 mln osób. Dziś już częściej po pieniądze sięgamy do sieci, niż stacjonarnych firm pożyczkowych.