Bez większego znaczenia, jest to czy chodzi o narzucenie całej treści umowy, czy też poszczególnych jej postanowień.

Uczestnicy obrotu dzielą się na dwie podstawowe grupy: konsumentów i profesjonalistów. W drugiej grupie, rzecz jasna, są przedsiębiorcy. Wiele uwagi poświęca się sytuacji konsumenta w relacji z przedsiębiorcą, który narzuca konsumentowi określone brzmienie umowy. Mniej mówi się o układzie, gdy jeden przedsiębiorca forsuje wobec drugiego postanowienia umowne.

Jak zawiera się umowy

Nie wchodząc w szczegóły, za dwa najprostsze rodzaje zawieranych umów można uznać takie, gdy druga strona ma wpływ na ich treść albo takiego wpływu nie ma. Produktem wspólnego wypracowywania konsensusu jest umowa, co do której strony w zasadzie akceptują jej treść. Inna sytuacja ma miejsce wtedy, gdy jedna strona może jedynie wyrazić zgodę na treść umowy, zaproponowaną przez drugą stronę

Przedsiębiorca musi się wykazywać większa miarą staranności i profesjonalizmu niż konsument.

Chcąc kontynuować, względnie nawiązać współpracę z innym przedsiębiorcą, jest  ona zobligowana do zaakceptowania takiej oferty, w następstwie której dochodzi do zawarcia umowy. Emanacją zasady „Take it or leave it" jest stosowanie przez przedsiębiorców wzorców umownych. W tym przypadku trudno dostrzec, by istniały realne, skuteczne instrumenty ochrony słabszego przedsiębiorcy. Instrumenty dotyczące klauzul abuzywnych, o których mowa w kodeksie cywilnym, chronią bowiem konsumenta, a nie przedsiębiorcę.

Propozycja nie do odrzucenia

W obrocie gospodarczym niejednokrotnie zdarza się, że przedsiębiorca otrzymuje tzw. propozycję (faktycznie: ofertę) nie do odrzucenia zawarcia umowy o określonej treści.

Przedsiębiorca podlega zresztą słabszej ochronie prawnej niż konsument bez względu na to czy zawiera z drugą stroną umowę na podstawie o zaproponowanego przez innego przedsiębiorcę wzorca umownego, czy też umowę o bardziej interaktywnym sposobie zawarcia. Wynika to z tego, że powinien on wykazywać się większą miarą staranności i profesjonalizmu niż konsument.

Skoro zatem uznaje się, że w relacjach rynkowych to konsument jest słabszą stroną niż przedsiębiorca, to istnieje domniemanie, że silniejsza pozycja przedsiębiorców na rynku zostaje zniwelowana, gdy negocjują oni umowy między sobą. Jest to jednak duże uproszczenie. Może, ale nie musi tak być. Dla przykładu, ustawa o ochronie konkurencji i konsumentów, pozwala na dokonanie prawnej oceny porównania sił dwóch przedsiębiorców, działających na tym samym rynku. Przyjęto bowiem domniemanie, że podmiotem dominującym jest przedsiębiorca, którego udział w tym rynku (właściwym) przekracza 40 procent.

Co ciekawe, o statusie przedsiębiorcy decyduje jedynie wpis w CEiDG czy Krajowym Rejestrze Sądowym i niekoniecznie ma to realne przełożenie na wiedzę, kwalifikacje, czy też możliwość stawienia „skutecznego oporu" przez przedsiębiorcę, któremu inny profesjonalista narzuca treść umowy.

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Najprościej byłoby stwierdzić, że są to okoliczności faktyczne, w których przedsiębiorca nie miał, albo miał ograniczoną możliwość wpływu na treść umowy.

Pomocnym kryterium w ocenie braku czy ograniczonej możliwości wpływu na redakcję takiej umowy może okazać się szereg czynników, np. siła rynkowa narzucającego przedsiębiorcy, sytuacja ekonomiczna przedsiębiorcy, któremu narzucana jest umowa, charakter branży, w której funkcjonują dane strony. Przykładowo, ograniczone pole manewru będzie miał przedsiębiorca – właściciel fabryki, który domaga się przyłączenia energii elektrycznej od prywatnego dostawcy, gdy korzystanie z energii jest niezbędne. Ciekawe jest też kryterium tzw. zastępowalności danego produktu/usługi inną (np. w branży dystrybucji leków, dystrybutor nie może zastąpić konkretnego, tj. mającego określoną nazwę leku).

Skutki zgody na narzuconą klauzulę

Trudno pokusić się o sformułowanie przykładowego katalogu negatywnego wpływu narzuconych treści umownych na działalność innego przedsiębiorcy. W praktyce, najczęściej narzucanie klauzuli wpływa na współpracę między stronami. Z jednej strony bowiem – przedsiębiorca oświadcza drugiemu, że brak akceptacji treści umowy wiąże się z zaniechaniem/nienawiązaniem współpracy między stronami. Z drugiej zaś,  trudno oczekiwać, by taka współpraca miała charakter dobrowolny (nawet, jeśli jest konieczna).

Może się też zdarzyć, że wyrażając zgodę na określoną treść umowy, przedsiębiorca dostaje w ostatecznym rozrachunku więcej, niż oczekiwał. Typowym przykładem takich praktyk są tzw. transakcje wiązane, a więc sytuacje, gdy przedsiębiorca uzależnia zawarcie umowy zasadniczej od zawarcia przez innego przedsiębiorcę jakiejś innej, dodatkowej, umowy, która nie ma żadnego związku z umową zasadniczą. Wtedy, można uznać, że treść takiej dodatkowej umowy jest narzucona przez jednego przedsiębiorcę drugiemu. Co więcej, przedsiębiorca narzucający taką dodatkową umowę może wskazać inny niż on sam podmiot, z którym ma zawrzeć dodatkową umowę podmiot, któremu umowa dodatkowa jest narzucana. W praktyce, przyjmuje się, że klasycznymi transakcjami wiązanymi mogą być umowy ubezpieczeniowe, czy też np. zapisy na sąd polubowny.

Zdaniem autora:

Łukasz Wydra, adwokat, partner w KML LEGAL Szmid Sander Wydra Adwokaci i Radcowie Prawni Sp. p.

Niezależnie od najszczytniejszych idei prawodawców, każdego dnia jedni przedsiębiorcy narzucają treści umów innym. Czasem, ci drudzy znajdują się w sytuacji bez wyjścia, a ich uwikłanie w taki narzucony stosunek umowny może być brzemienne w skutkach. Zasady uczciwości kupieckiej i równowagi stron stosunku cywilnoprawnego powinny w pewnych uzasadnionych wypadkach umożliwiać zastosowanie wymienionych obok instytucji. Co więcej, czasem nieważność takich narzuconych umów, czy poszczególnych klauzul występuje z mocy prawa. Przedsiębiorcy, którym klauzule takie są narzucane mogą bronić się przed takimi praktykami. Z kolei, przedsiębiorcy, którzy takie umowy narzucają, powinni mieć na uwadze, że w rezultacie czasem współpracują z innym przedsiębiorcą bez podstawy prawnej, gdyż umowa taka jest od samego początku nieważna.