- Podpisałam umowę-zlecenie, w której został wprowadzony zapis, że nie jest to stosunek pracy. Rzeczywistość jest zgoła odmienna. Szef jednak uparcie powołuje się na treść kontraktu i nie chce przyznać, że w rzeczywistości łączy nas umowa o pracę. Czy takie postanowienie uniemożliwi mi dochodzenie swoich praw?

– pyta czytelniczka.

Nie.

Umowa o pracę wykazuje wiele podobieństw do umowy-zlecenia, ale charakteryzują ją też istotne różnice. Należy do nich w szczególności osobiste wykonywanie zadań (np. niemożność ustanowienia zastępstwa w razie choroby), podporządkowanie decyzjom szefa (np. konieczność zostania po godzinach), przestrzeganie czasu, miejsca i dyscypliny pracy (np. obowiązek podpisywania listy obecności), otrzymywanie wynagrodzenia w określonej formie, wysokości i częstotliwości (np. zagwarantowanie pensji minimalnej) oraz liczne przywileje związane z tą podstawą zatrudnienia (np. wymóg wskazania przyczyny zakończenia współpracy).

Nazwa bez znaczenia

Stosunek zobowiązaniowy powstały na podstawie umowy o pracę jest znacznie trwalszy, ale też i kosztowniejszy. W czasach kryzysu wielu pracodawców decyduje się na zawieranie umów-zleceń, które z jednej strony pozwalają na poczynienie znacznych oszczędności, a z drugiej umożliwiają swobodne prowadzenie polityki kadrowej.

Należy jednak pamiętać, że nazwa kontraktu niczego nie rozstrzyga (art. 22 § 1

1

kodeksu pracy). Istotne jest ustalenie, jaki był zgodny zamiar stron i cel kontraktu. Wskazują na to m.in. okoliczności zawarcia, treść czy sposób realizacji angażu. Jeśli będzie posiadał cechy stosunku pracy (art. 22 § 1 k.p.), w tym w szczególności podporządkowanie decyzjom szefa, to strony będzie łączyła umowa o pracę wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami. Przy czym wystarczy, że będą to cechy przeważające

(wyrok SN z 14 września 1998 r., I PKN 334/98).

W warunkach, gdy zatrudnienie wykazuje cechy zatrudnienia na umowę o pracę, jej zastępowanie zleceniem jest niedopuszczalne (art. 22 § 1

2

k.p.), gdyż prowadzi do obejścia przepisów. Ponadto stanowi wykroczenie pracodawcy przeciwko prawom pracownika (art. 281 pkt 1 k.p.) i grozi karą grzywny w kwocie od 1 tys. do 30 tys. zł.

Podważenie tej podstawy zatrudnienia nie następuje z mocy prawa, ale z inicjatywy podwładnego (wyrok SN z 23 września 1998 r., II UKN 229/98). Jeśli przełożony obstaje przy swoim, nie pozostaje mu nic innego, jak wystąpić do sądu o ustalenie istnienia stosunku pracy (art. 189 k.p.c.).

Nieskuteczna klauzula

Zwierzchnik może chcieć zabezpieczyć się na wypadek takiej sytuacji, umieszczając w umowie-zleceniu zapis, że inicjuje ona stosunek zobowiązaniowy, który nie jest stosunkiem pracy. Takie postanowienie, choć dopuszczalne zgodnie z zasadą swobody kontraktowania (art. 353

1

k.c.), jest jednak bezskuteczne. To nie ono rozstrzyga o charakterze więzi prawnej i nic nie da podniesienie takiego zarzutu, gdyż poczynione ustalenia wskażą na coś innego.

WNIOSEK

Nawet jeśli zatrudniony zaakceptuje fakt związania się umową-zleceniem, wiedząc, że faktycznie jest to umowa o pracę, nie ogranicza go to w dochodzeniu swoich praw. Podobnie jest w sytuacji, gdy chciano zawrzeć umowę-zlecenie, ale w praktyce okazało się, że jest to związanie pracownicze (wyrok SN z 5 listopada 1998 r., I PKN 415/98).

Żądanie ustalenia istnienia stosunku pracy nie jest ograniczone terminem dla roszczeń ze stosunku pracy (art. 291 § 1 k.p.) i można je zgłosić po wielu latach. Nawet jeśli wcześniej zainteresowany nie kwestionował podstawy zatrudnienia.