W niespełna 20 proc. postępowań zamawiający wybierają inny tryb niż przetarg nieograniczony.

Wiąże się to ze spadkiem zamówień z wolnej ręki. – Cieszy nas, że coraz mniej zamawiających stosuje tryb z wolnej ręki, choć w procedurach otwartych mogłoby być więcej negocjacji z ogłoszeniem czy dialogu konkurencyjnego – mówi Jacek Sadowy, prezes Urzędu Zamówień Publicznych. – Zwłaszcza w wypadku szczególnie skomplikowanych zamówień.

Dzieje się tak, bo przetarg nieograniczony to szybszy i prostszy tryb niż inne postępowania konkurencyjne. – Negocjacje z ogłoszeniem czy dialog konkurencyjny mogłyby być stosowane częściej, ale takie postępowania są długotrwałe – wyjaśnia Monika Kucharczyk z kancelarii Salans. – Obecnie doradzamy wykonawcy w postępowaniu w trybie negocjacji z ogłoszeniem, które już toczy się ponad rok, a wkroczyliśmy dopiero w fazę negocjacji.

Marginalne znaczenie mają nadal aukcje elektroniczne – było ich raptem kilkaset na blisko 180 tys. postępowań, procentowo mniej niż rok wcześniej. – Może wciąż jeszcze zamawiający nie bardzo wiedzą, jak korzystać z takich narzędzi elektronicznych – sądzi Monika Kucharczyk.

Niedobre jest jednak to, że nadal w ponad 90 proc. przetargów jedynym kryterium wyboru oferty jest cena. Traci na tym jakość inwestycji czy usług.

– Stosowanie ceny jako jedynego kryterium przysparza więcej kłopotów w wypadku zamówień na dostawy i usługi, mniej na roboty budowlane – mówi Jacek Sadowy. – Bardzo wysokie wymagania zawarte w opisie wyrobów czy usług powodują, że do postępowania przystępuje niewielu oferentów, co wyklucza konkurencję – dodaje.

– Zamawiający sądzą, że jeżeli uzależnią postępowanie tylko od ceny, to nie będą posądzeni o korupcję – uważa Włodzimierz Dzierżanowski, prezes Grupy Doradczej Sienna. – Zmiana sytuacji wymaga nowelizacji przepisów, a także zachęty do stosowania innych kryteriów.

Z informacji przedstawionej przez Urząd Zamówień Publicznych wynika, że w całym 2011 r. przeprowadził niespełna 400 kontroli. Naruszenia przepisów, w wypadku tych prowadzonych doraźnie, stwierdził u 94 proc. sprawdzanych podmiotów. W tzw. kontrolach uprzednich, które są wykonywane z urzędu, odsetek błędów sięgnął 33 proc.

– Znalezienie uchybień tam, gdzie kontrola nastąpiła w wyniku donosu, nie jest kłopotem – uważa Włodzimierz Dzierżanowski. – Ale tak niewielka liczba kontroli ma znikomy wpływ na merytoryczną jakość postępowań.

Jednakże prezes UZP twierdzi, że poza kilkuset kontrolami urząd przeprowadzał jeszcze postępowania wyjaśniające, których było znacznie więcej niż kontroli.

Pozytywną tendencją jest natomiast skracanie czasu  postępowań. O ile w 2007 r. przeprowadzenie przetargu trwało poniżej progów unijnych, średnio 40 dni, o tyle w 2011 r. – tylko 31. Duże postępowania trwają średnio mniej więcej trzy razy dłużej, ale danych statystycznych za ubiegły rok jeszcze nie ma.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki z.jozwiak@rp.pl