Do niedawna kontrola przez inspektora transportu drogowego kierowcy, nawet jeżdżącego zupełnie niezgodnie z przepisami, kończyła się mandatem. Przewoźnik za  swoje niedopatrzenia mógł zapłacić przy kontroli na szosie nawet 15 tys. zł. Dziś proporcje się odwróciły.

Rewolucję wprowadziła nowelizacja ustawy o drogach publicznych, a przede wszystkim chyba nie najlepiej przemyślane przepisy dotyczące karania za nieuiszczanie lub nieprawidłowe uiszczanie opłaty za przejazdy dużych samochodów po drogach publicznych. Liczba możliwych naruszeń wzrosła też po tym, gdy zarządzanie fotoradarami i wystawianie mandatów za nadmierną prędkość również znalazło się w gestii ITD.

Kara mnożona przez bramki

Jeśli elektroniczne myto nie zostało uiszczone, inspektor nakłada na kierowcę pojazdu 3 tys. zł kary. Jednak bardzo często kierowca płaci w trakcie przejazdu kilka czy kilkanaście takich kar, nawet 100 tys. zł.

Mniej, bo 1,5 tys. zł za każdą bramkę, uiścić musi szofer wówczas, gdy zapłacił myto w niepełnej wysokości. Sankcjami nie są w tym wypadku objęci przewoźnicy, nawet gdy wina leży po ich stronie, bo np. nie wpłacili przed podróżą odpowiedniej kwoty (np. w tzw. systemie pre-paid).

Dlaczego karę za myto płaci kierowca, a nie przewoźnik? To tajemnica ustawodawcy, a właściwie jego niekonsekwencja. Z ustawy o drogach publicznych (DzU z 2007 r. nr 19, poz. 115 ze zm.) wynika bowiem, że do ponoszenia opłat są zobowiązani korzystający z dróg publicznych (art. 13 ust. 1).

Korzystający z drogi to według orzecznictwa właściciel pojazdu lub osoba korzystająca za zgodą właściciela z pojazdu (np. leasingobiorca), a nie pracujący na jego rzecz kierowca. W praktyce na ogół chodzi o przedsiębiorcę prowadzącego działalność transportową.

Ustawa odróżnia te dwa pojęcia, bowiem wyraźnie mówi, że kierujący, a nie korzystający z drogi, płaci kary za nieuiszczanie elektronicznego myta.

Kar nie płacą nawet ci przedsiębiorcy, którzy w ogóle zignorowali obowiązek i nie zainstalowali na szybie samochodu urządzenia viabox (nawet gdy inspektorzy zatrzymają na płatnej szosie pojazd, za który myto należy płacić). Ustawa o drogach publicznych nie przewiduje bowiem za takie przewinienie żadnej kary, choć nakłada na korzystających z płatnych dróg obowiązek odpowiedniego wyposażenia pojazdów.

Z ustawy o drogach publicznych nie wynika jednoznacznie, że karę należy nakładać wielokrotnie. Dotyczący tego przepis mówi o przejeździe po drodze krajowej, a nie przez poszczególne odcinki między bramkami. Dopuszczalna wydaje się więc również interpretacja pozwalająca ukarać raz za cały przejazd.

– Przewoźnicy uważają, że kara może być nałożona za przejazd określony drogą płatną bez opłaty – ale nie pod każdą bramownicą, czytamy w piśmie Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w  Polsce do Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.

W ustawie jest też przepis, który mówi, że kar pieniężnych nie wymierza się, gdy kierujący uiścił w inny sposób opłatę elektroniczną. Regulacja nie przewiduje jednak innego sposobu płacenia. Nawet gdy zdarzy się awaria i system przestanie działać.

Problem z załogą i cudzoziemcami

Kłopoty mogą się pojawić, gdy auto prowadzi tzw. załoga, czyli dwóch lub trzech szoferów na zmianę. Trudniej jest wówczas ustalić, kto konkretnie zawinił, zwłaszcza jeśli z wykresu tachografu wynika, że część płatnego odcinka trasy przejechał jeden, a część drugi kierowca.

Za brak opłaty na podstawie ustawy o drogach publicznych odpowiada też zagraniczny kierowca. Powinien on uiścić karę od razu. Jeśli jest to duża kwota i kierowca taką nie dysponuje, to zdarza się, że inspektorzy odstawiają na parking pojazd z nieuiszczonym mytem i zatrzymują go do czasu wniesienia opłat.

Polski kierowca (mający miejsce stałego zamieszkania w kraju) ma 21 dni na zapłacenie. Ma też przekazać dowód uiszczenia kary do inspekcji.

Kto podejmie decyzję

Zgodnie z ustawą o drogach publicznych prawo karania za brak myta mają inspektorzy transportu drogowego, policjanci, naczelnicy urzędów celnych i dyrektorzy izb celnych oraz funkcjonariusze Służby Granicznej. Wolno im ukarać winnego nie tylko na płatnym odcinku, ale i gdy z niego zjedzie. Nawet wiele kilometrów dalej, jeśli dostaną informację o przewinieniu z elektronicznego systemu poboru opłat.

Decyzji o karze nadaje się rygor natychmiastowej wykonalności (dotyczy to kierowców i przewoźników zagranicznych). Zobowiązani do uiszczenia kary pieniężnej, mieszkający na stałe w Polsce, uiszczają tę karę w ciągu 21 dni od jej nałożenia. Mają też obowiązek niezwłocznego przekazania dowodu zapłaty organowi, który ją nałożył.

Co sprawdzi inspektor, gdy zatrzyma samochód do kontroli e-myta

Kontroler zbada:

• czy pojazd jest wyposażony w urządzenie viabox;

• czy urządzenie jest włączone i używane zgodnie z przeznaczeniem;

• dane identyfikacyjne urządzenia;

• czy kierujący pojazdem uiścił opłatę elektroniczną i czy była w pełnej wysokości;

• numery rejestracyjne pojazdu;

• dane dotyczące kategorii pojazdu;

• dane dotyczące klasy Euro.

Za co jeszcze ITD ukarze kierowcę

Kierowca może zostać ukarany na drodze przez kontrolerów z ITD nie tylko za niezapłacenie czy niepełne uiszczenie e-myta. Dostanie on mandat za:

• przekroczenie prędkości; ale na ogół nie wtedy, gdy zostanie zatrzymany do kontroli myta; mandatami za prędkość zajmują się na ogół inni inspektorzy niż ci oddelegowani do systemu e-myta,

• prowadzenie pod wpływem alkoholu lub narkotyków,

• rażące naruszenie przepisów o ruchu drogowym,

• spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym, np. wymuszenie pierwszeństwa czy wyprzedzanie na linii ciągłej,

• brak wykresówek oraz złamanie zasad użytkowania tachografów,

• brak odpowiednich dokumentów,

• niestosowanie się do obowiązkowych norm prowadzenia pojazdów, przerw i odpoczynków,

• używanie oleju opałowego do celów napędowych.

W takich sytuacjach ukaranie kierowcy nie wyklucza wszczęcia postępowania wobec przedsiębiorcy. Mandaty nakładane na kierowców wynoszą od 20 do 500 zł, a przy zbiegu wykroczeń nawet 1000 zł. Mają też wzrosnąć. To, że kierowca dostał mandat na szosie, nie oznacza, że kary nie dostanie też przewoźnik.