-  Czego dotyczył wyrok Sądu Unii Europejskiej w Luksemburgu w sprawie polskiej spółki Trade-Stomil?

Odpowiada Marcin Kolasiński, radca prawny w warszawskim biurze Baker & McKenzie, pełnomocnik Trade-Stomilu:

Sąd Unii Europejskiej w Luksemburgu 13 lipca 2011 oczyścił Trade-Stomil z postawionego przez Komisję Europejską zarzutu dotyczącego udziału w kartelu cenowym na rynku kauczuku.

Sprawa miała charakter precedensowy. Pierwszy raz w historii sąd europejski rozpatrywał przypadek, w którym polski przedsiębiorca został ukarany przez Komisję za udział w międzynarodowym kartelu. To także pierwsza – prowadzona przez polski zespół prawników – wygrana sprawa w tego typu postępowaniu.

Czy jest to jednak pełne zwycięstwo?

Z prawnego punktu widzenia tak. Sąd całkowicie zakwestionował stanowisko Komisji i oczyścił spółkę z wszystkich zarzutów. Z punktu widzenia biznesowego spółka przez wiele lat musiała toczyć batalię o oczyszczenie własnego imienia, tracąc na to czas, energię i ponosząc niemałe koszty.

Przedmiotem naszych działań jest obecnie to, aby koszty zostały zwrócone naszemu klientowi w możliwie największym zakresie.

Jak to się wszystko zaczęło?

Orzeczenie Sądu UE to finał sprawy ciągnącej się od 2003 roku, kiedy rozpoczęło się śledztwo w sprawie domniemanego kartelu firm działających na rynku kauczuku butadienowego i emulsyjnego kauczuku butadienowo-styrenowego. Eni, Bayer, Shell, Dow, Polimeri, Unipetrol oraz łódzki Trade-Stomil miały uzgadniać warunki sprzedaży i dostaw kauczuku używanego do produkcji opon.

W efekcie procesu w 2006 roku Komisja Europejska ukarała grzywną wszystkich przedsiębiorców oprócz niemieckiego Bayeru, który skorzystał z wniosku leniency i poinformował o całej sprawie.

Grzywna dla Trade-Stomilu opiewała na 3,8 mln euro. Łączna suma zasądzonych grzywien wyniosła 519 mln euro i była drugą w tym czasie pod względem wysokości karą, jaką kiedykolwiek Komisja nałożyła w sprawie kartelowej. Wyrok był zaskoczeniem dla Trade-Stomilu, dlatego spółka odwołała się od tej decyzji.

Od wydania tej decyzji do wyroku Sądu UE mija pięć lat. Czy przez ten czas firma może korzystać z domniemania niewinności i nie płacić nałożonej na nią kary?

Tu zaczyna się problem. Decyzja Komisji nie zostaje zawieszona. Gdyby podobną sprawę rozpatrywał w Polsce Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów i wydał decyzję nakładającą karę finansową, a spółka odwołałaby się do sądu, nie musiałaby płacić. Dopiero prawomocne orzeczenie sądowe ostatniej instancji potwierdziłoby prawidłowość działania urzędu lub zakwestionowałoby to działanie. W tym pierwszym wypadku spółka zostałaby zmuszona do zapłaty kary.

Na szczeblu unijnym wygląda to odmiennie. Niezależnie od tego, że Trade-Stomil od początku zaprzeczał udziałowi w jakiejkolwiek zmowie, złożył odwołanie do sądu, od chwili wydania decyzji był zmuszany do zapłacenia kary, straszony egzekucją komorniczą a od zasądzonej sumy były naliczane odsetki za zwłokę. Tylko dzięki naszym usilnym staraniom udało się tę karę rozłożyć na raty. Dodajmy, że kara została obliczona w nieprawidłowy sposób.

Czyli przy obliczaniu wysokości kary Komisja Europejska także popełniła błąd?

Tak. Nawet gdyby spółka rzeczywiście uczestniczyła w nielegalnym porozumieniu, to Komisja powinna była uwzględnić, że spółka pełniła tylko funkcję agenta świadczącego usługi sprzedaży towarów na rzecz zleceniodawcy.

Podane przez nią na etapie badania tej sprawy informacje finansowe, dotyczące m.in. przychodów, wielkości sprzedaży, odnosiły się głównie do jej zleceniodawcy. Nie przedstawiały natomiast jej realnych przychodów wynikających z prowizji od sprzedaży.

Trade-Stomil podawał te informacje, działając w dobrej wierze. Chciał przedstawić

Komisji pełny obraz rynku, nie przypuszczając wówczas, że może to być wymierzone przeciwko niemu, a w szczególności zadecydować o wysokości kary. Mówiąc obrazowo, to tak jakby na oskarżonego o udział w zmowie cenowej pośrednika świadczącego usługi na rzecz dużej grupy petrochemicznej, który bierze tylko określoną marżę za usługę pośrednictwa sprzedaży, nałożyć karę, opierając się na przychodach całej grupy petrochemicznej.

Zupełne oderwanie od rzeczywistości.

Gdzie zatem tkwi problem?

Trudno jednoznacznie powiedzieć. Komisja musi stać na straży wolnego rynku i uczciwej konkurencji. To  podstawa budowy jednolitego rynku europejskiego. Unijne prawo konkurencji to jedna z najważniejszych regulacji prawnych i fundament funkcjonowania przedsiębiorców w Unii.

Jedną z jej podstawowych zasad jest zakaz karteli, czyli wszelkiego rodzaju praktyk, umów czy nieformalnych porozumień, które naruszają zasady konkurencji między przedsiębiorcami i w konsekwencji wpływają na handel pomiędzy państwami członkowskimi.

Takie kartele są nielegalne na mocy artykułu 101 traktatu o funkcjonowaniu UE. Jednym ze sposobów na wykrywanie takich porozumień ma być program leniency. Mówiąc skrótowo, daje on szansę skruszonej spółce na przyznanie się do udziału w takiej zmowie i wskazanie współwinnych.

W zamian za to spółka unika kary finansowej lub zostaje ona zredukowana. Tak było właśnie w tym wypadku.

Jednak ważne jest to, aby Komisja lub właściwe instytucje krajowe nie podchodziły do takich oświadczeń bezkrytycznie. Muszą pamiętać o domniemaniu niewinności. Nie mogą z góry zakładać, że to, co przedstawia skruszona spółka, jest prawdziwe.

W wypadku Trade-Stomilu materiał dowodowy nie pozostawiał żadnych wątpliwości co do niewinności spółki.

Zarzuty przeciwko niej oparto na niczym nieuzasadnionych domniemaniach wynikających ze wzajemnie sprzecznych założeń co do stanu faktycznego. Wyraz temu dało orzeczenie Sądu UE, który bezwzględnie wypunktował wszystkie błędy popełnione przez Komisję Europejską. A jednak spółka została uwikłana w całą tę sprawę. Drugi element to obowiązek niezwłocznego zapłacenia kary. Nie powinno tak być.

Decyzja Komisji nie jest ostateczna. Przedsiębiorca ma prawo odwołania się do sądu. Dopiero prawomocny wyrok sądu ostatniej instancji powinien decydować o ewentualnym obowiązku zapłacenia kary. W przeciwnym razie spółka może wygrać przed sądem, ale wcześniej będzie musiała ponieść nieuzasadnione obciążenie, naruszyć swoją płynność finansową, a w skrajnym przypadku, niewykluczone, nawet ogłosić upadłość.

Wracając do sprawy kary nałożonej przez Komisję, którą spółka musiała zapłacić mimo odwołania. Wydaje się, że z punktu widzenia polskiego przedsiębiorcy korzystniejsze jest, jeżeli w ogóle można tak to nazwać, prowadzenie sprawy przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W tym bowiem wypadku kary nie trzeba płacić do momentu rozstrzygnięcia sprawy przez sąd. Kiedy zatem polska spółka musi się liczyć z tym, że daną sprawę będzie badać Komisja Europejska, a kiedy UOKiK?

Trzeba rozróżnić dwa rodzaje przepisów. Jedna grupa to przepisy odnoszące się do naruszeń antymonopolowych, czyli np. związane z kartelami i nadużywaniem pozycji dominującej. Druga grupa jest związana z przepisami o zamiarze koncentracji.

W wypadku tej ostatniej głównym czynnikiem decydującym o kompetencji organu krajowego lub Komisji są dane finansowe dotyczące obrotów uczestników koncentracji. Przepisy wskazują po prostu pewne progi. Jeżeli są one przekroczone, o zamiarze koncentracji decyduje KE, jeżeli nie, organ krajowy. Są oczywiście przepisy, które pozwalają na przesunięcie kompetencji z organu krajowego na Komisję bądź odwrotnie. Jednak jest to raczej wyjątek od reguły.

Natomiast przy naruszeniach antymonopolowych sprawa nie jest tak oczywista.

Na ogół, co do naruszeń typowo krajowych, gdy nie można wykazać naruszenia zasad uczciwego handlu między państwami członkowskimi Unii Europejskiej, sprawy prowadzą instytucje krajowe. Jednak są sytuacje, że np. nadużywanie pozycji dominującej czy zmowa kartelowa w jednym kraju uderza głównie w ten rynek, ale pośrednio zakłóca także funkcjonowanie rynku unijnego.

I może być tak, że postępowanie będzie prowadzone albo przez organ krajowy, albo Komisję. Obie te instytucje mogą mieć kompetencje do badania takiej sprawy. Co więcej, np. polski UOKiK prowadząc takie postępowanie, będzie działał na gruncie prawa polskiego i unijnego. Przykładowo w sprawie o nadużywanie pozycji dominującej na podstawie art. 9 krajowej ustawy antymonopolowej i art. 102 traktatu.

I wydając decyzję, będzie orzekał na podstawie tych dwóch przepisów. W takim wypadku sprawa jest konsultowana z Komisją, aby zachować jednolitość orzecznictwa. Reasumując, nie ma tu przepisów, które wyraźnie rozgraniczałyby kompetencje tych instytucji.

Z Marcinem Kolasińskim, radcą prawnym w warszawskim biurze Baker & McKenzie, pełnomocnikiem Trade-Stomilu rozmawiał Michał Kołtuniak

Zobacz serwis:

Konkurencja » Porozumienia ograniczające konkurencję