[b]Rz: Czy związki siedzą w kieszeni pracodawców[/b]
Monika Gładoch: Tak wynika z przepisów. Oczywiście warunki działania nie są jednakowe. Pracodawca może nie pobierać wynagrodzenia za lokal związkowy, może zastosować zniżkę. Wszystko zależy od umowy. Najczęściej jednak związków nie stać na lokal i pracodawca go finansuje. Ale zasadniczym kosztem dla firmy są zwolnienia od pracy, oddelegowania do pełnienia funkcji związkowych. Nie neguję potrzeby pomocy dla zakładowych organizacji, bo prawo dialogu wynika z konstytucji i ważne jest, by partner do rozmowy istniał. Tylko w związku z tym rodzi się pytanie, czy takie rozwiązanie nie pozbawia organizacji suwerenności, tzn. nie uzależnia jej od pracodawcy.
[b]Wydaje się jednak, że większość organizacji nie chodzi na pasku pracodawcy i jest z nim w konflikcie.[/b]
Tego do końca nie wiemy. Tu chodzi o zasady, znam wypadki, że pracodawca w zależności od tego, kto kieruje spółką, różnie wynagradza kadrę związkową. Jeżeli pracodawca raz winduje płace, a raz obniża, to coś jest nie tak. Już na tym poziomie więc można mówić o uzależnianiu.
[b]To co można zaproponować?[/b]
Jako wzór mogę podać model niemiecki, oczywiście pamiętając o różnicach w strukturze związkowej. Tam branżowe związki są tak silne, że doskonale sobie radzą same, utrzymując się z odpowiednio wysokich składek. U nas związki reprezentują wszystkich pracowników i nie mogą domagać się składek od osób niezrzeszonych, a takie rozwiązania też są na świecie, np. w Brazylii. Skoro związek negocjuje układ dla całej załogi, płaci ona za ekspertów i całe zaplecze.
[b]Państwo powinno pomagać?[/b]
Taki model obowiązywał przed transformacją. Firmy były państwowe, tak więc można powiedzieć, że to państwo utrzymywało związki. System się zmienił, a zasada utrzymywania związków przez pracodawcę została utrzymana, tyle że teraz większość firm jest prywatnych.
[b]Ale państwo może zmienić prawo, np. ograniczyć to, za co firma płaci.[/b]
Oczywiście są potrzebne zmiany systemowe, ale korekta prawa byłaby dobrym początkiem, np. zmiana kryteriów reprezentatywności. Silne związki reprezentatywne przyciągałyby członków, a wraz z nimi pieniądze.
[i]Autorka jest pracownikiem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, doradcą pracodawców RP[/i]
[i]— rozmawiał Tomasz Zalewski[/i]