W ofercie finansowania dla przedsiębiorstw dominują kredyty o zmiennym oprocentowaniu. Dotyczy to zarówno kredytów inwestycyjnych, jak i obrotowych. Ponieważ stopy procentowe będą raczej rosły niż malały, koszt obsługi kredytu z takim oprocentowaniem (wyliczanym według wzoru: WIBOR plus stała marża banku) w kolejnych miesiącach będzie się prawdopodobnie zwiększał.

Można się zatem spodziewać zwiększonego zainteresowania klientów kredytami ze stałą stawką. Na razie tego typu oferta jest bardzo skromna. Pieniądze na stały procent przedsiębiorcy mogą obecnie pożyczyć m.in. w BPH, BRE Banku, Pekao SA i PKO BP. Wprowadzenie takiej opcji na początku przyszłego roku zapowiada Millennium.

W sytuacji gdy spodziewany jest wzrost stóp procentowych, kredyty ze stałą stawką będą oferowane nieco drożej niż te ze zmienną. W przypadku umów zawieranych na rok różnica może wynosić około 0,5 pkt proc. Natomiast przy kredycie na kilka lat stałe oprocentowanie może oznaczać wzrost początkowego kosztu nawet o 1,5 pkt proc. Są to jednak tylko orientacyjne dane, bo w ofercie dla firm, zwłaszcza dużych, ceny produktów są negocjowane.

[srodtytul]W bankach, które na razie [/srodtytul]

nie oferują kredytów o stałym oprocentowaniu, przedsiębiorcy mogą sobie zagwarantować niezmienną stawkę w inny sposób. Po podpisaniu umowy kredytowej przewidującej zmienne oprocentowanie trzeba zawrzeć dodatkową transakcję zabezpieczającą (interest rate swap).

Aby jednak takie rozwiązanie było uzasadnione z biznesowego punktu widzenia, kredyt powinien mieć wartość przynajmniej miliona złotych. Dodatkową umowę można podpisać w każdej chwili, nawet wiele miesięcy od daty zaciągnięcia kredytu.

W obecnej sytuacji rynkowej warto rozważyć taką możliwość. Gdy stopy procentowe spadały, kredytobiorcy nie mieli powodu, by zabezpieczać się przed ich zmianą. Jednak teraz analitycy spodziewają się, że Rada Polityki Pieniężnej podejmie decyzję o podniesieniu podstawowych stóp NBP. Jeśli do tego dojdzie, transakcja zabezpieczająca może okazać się opłacalna.

Transakcje takie mają niezasłużenie złą sławę od czasu „afery z opcjami”, kiedy to instrumenty mające zwiększać bezpieczeństwo były przez przedsiębiorców wykorzystywane do spekulacji na rynku walutowym; nie miało to żadnego związku z rzeczywistymi przepływami finansowymi w firmie.

W wyniku niewłaściwego użycia opcji wiele firm poniosło znaczne straty. Jednak prawidłowo zastosowane instrumenty pochodne powinny ograniczać ryzyko.

Zaciągnięcie kredytu o zmiennym oprocentowaniu i zawarcie odrębnej umowy zabezpieczającej wiąże się z pewną niedogodnością. Klient wciąż spłaca raty w wysokości zmieniającej się co miesiąc, natomiast rozliczenie transakcji zabezpieczającej odbywa się w formie dodatkowego przelewu – albo od banku do klienta, albo od klienta do banku.

Wielość dostępnych na rynku instrumentów pochodnych powoduje, że zabezpieczenie takie może być zindywidualizowane. Kredyt ze zmiennym oprocentowaniem można funkcjonalnie zamienić w kredyt o stałej stopie bez żadnych dodatkowych warunków.

Jednak da się stworzyć i taką konstrukcję, że np. do pewnego poziomu stopy procentowej klient spłaca kredyt ze zmienną stawką według pierwotnie przyjętych zasad, a dopiero gdy stopy rynkowe przekroczą ustaloną wysokość, uaktywnia się opcja zamieniająca stawkę zmienną na stałą.